Przegląd rynku

Hiszpańskie youngtimery marki Seat. Co ciekawego można kupić z drugiej ręki? Przegląd

Przegląd rynku 05.09.2023 72 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 05.09.2023

Hiszpańskie youngtimery marki Seat. Co ciekawego można kupić z drugiej ręki? Przegląd

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski05.09.2023
72 interakcje Dołącz do dyskusji

W tym niecodziennym przeglądzie ofert spróbujemy znaleźć ciekawe, używane auta marki Seat. Czy to oksymoron? Niekoniecznie, ponieważ…

Przez większość swojego istnienia marka Seat produkowała samochody zwykłe i nudne. Były to przez wiele lat lekko przerobione Fiaty, a później – nieznacznie zmodyfikowane Volkswageny. Jednak przez krótki czas grupa VAG próbowała uczynić z Seata markę sportową. Powołała nawet w tym celu linię modeli Cupra, która dziś jest osobną marką. Był jednak moment, że Seaty miały jakiś charakter, i dziś poszukamy sobie w ogłoszeniach aut z tego właśnie okresu. Zaczynamy.

Seat Toledo GT

Wprawdzie ogłoszenie na Giełdzie Klasyków jest z maja, ale chyba do tej pory nie znalazł nabywcy: mowa o Seacie Toledo I generacji w wersji GT, czyli z dwulitrowym silnikiem benzynowym. Seat Toledo I był o tyle świetny, że bazował na Golfie II, ale miał o wiele lepszą wersję nadwozia – to wielki liftback z ogromnym bagażnikiem i doskonałym doń dostępem. Owszem, wnętrze nie porywa, ale można je wybaczyć przy dwulitrowym silniku o mocy 115 KM. O wiele ciekawsze auto niż Golf II GTI – na pewno rzadsze i w sumie dość tanie. Ja bym konesował.

Ten wyżej za drogi? To tu jest tańszy.

Seat Leon VR6

Leon pierwszej generacji to był samochód, który nawet mnie się podobał. Z bardzo podobnego pomysłu na masywny tył skorzystała niedawno Mazda w modelu 3, ale to Seat w roku 2000 prezentował się niebywale nowocześnie. Oczywiście z silnikami 4-cylindrowymi był on co najwyżej szybkawy (nie dotyczy 1.8 T po modach), swój prawdziwy potencjał ujawniał w rzadkiej odmianie 2.8 VR6 DOHC o mocy 204 KM. Wytwarzano ją tylko w latach 2000-2004 i miała seryjnie napęd na 4 koła. Ktoś powie: dobra, ale Cupra R 1.8 T była szybsza. Ja powiem: możliwe, i co z tego? W tym przeglądzie nie szukamy najszybszych, tylko najciekawszych Seatów. Wsadzenie 2,8-litrowego monstrum o 6 cylindrach do auta kompaktowego zdecydowanie spełnia to kryterium.

W ogłoszeniach już prawie je wybiło, znalazłem tylko dwa. Bardziej spodobał mi się srebrny z turkusowymi akcentami. Cena jak za 6 cylindrów jest groszowa, nie spodziewam się idealnego stanu, ale pomysł z pchaniem rzędowo-widlastych sześciu cylindrów do tego wozu zasługuje na docenienie.

Seat Altea Freetrack

Co robisz, kiedy widzisz że minivany trochę przymierają, ludzie chcą SUV-y, a ty masz zero SUV-ów w ofercie? To oczywiste, bierzesz minivana, podnosisz go, dajesz poszerzenia, cyk fik pach i jest SUV! Może mieć nawet napęd 4×4. Jeszcze tylko charakterystyczny kolor i gotowe, można sprzedawać. Tak właśnie powstała Altea Freetrack, która jest właściwie Seatem Alteą, ale z większym prześwitem i czarnymi osłonami zewnętrznymi. Bojowy wygląd zewnętrzny nie oznacza, że ma napęd na 4 koła, ponieważ występowały wersje 2 i 4WD, wizualnie nie do odróżnienia. Niestety, prześwit zwiększał się tylko o 4 cm względem zwykłej Altei, a w jeździe terenowej przeszkadzał ogromny zwis przedni. Ale to nic nie szkodzi, ponieważ liczyła się intencja zaatakowania segmentu SUV, którą należy docenić tym bardziej, że odbyła się ona po linii najniższego oporu.

W ogłoszeniach trafiłem na pięknego, żółtego Freetracka z najmocniejszym dieslem i napędem 4×4. Biorę dwa.

zdjęcie: Adrian
zdjęcie: Adrian

Seat Marbella

Podobnie jak Fiat Panda I, na którym bazuje, Seat Marbella to idealny „no-nonsense car”, czyli coś, czego nikt już nigdy nie wyprodukuje. Teraz każdy samochód musi mieć 48 kolorów podświetlenia ambientowego, inaczej nie ma prestiżu. Prestiżu w Marbelli było mniej niż deszczu w Marbelli, ale Hiszpanie i tak go kupowali. A to dlatego, że Hiszpanie mają nadzwyczaj utylitarny stosunek do samochodów. Mają być tanie i jeździć. Każdemu, kto jeździ nowoczesnym SUV-em polecam przejechać się Marbellą i zobaczyć, jak angażująca może być jazda samochodem, który niczego od nas nie chce, ale też niczego nam nie podpowiada.

Czerwony egzemplarz z ogłoszenia ma słoną cenę, ale też nieźle wygląda. Widzę pole negocjacyjne względem przedniego błotnika. No dobrze, może nie wygląda aż tak nieźle…

zdjęcie z ogłoszenia, fot. Ewa

Seat Cordoba

Jak to, co on tu robi, co w nim ciekawego? Już tłumaczę. To jest samochód z roku 1996, ma więc 27 lat i jest zachowany naprawdę w stanie bliskim fabrycznego. Jest to wóz z czasów, gdy Polki i Polacy przesiadali się z samochodów produkcji PRL na nowe wozy zachodnie. Większość nabywców Cordoby wcześniej miała Fiata 125p, Poloneza albo Fiata 126p, albo wręcz nie miała samochodu w ogóle i był to ich pierwszy kontakt z własnym wozem. Dlatego wiele osób wspomina te samochody z pewnym rozrzewnieniem i idealizuje je, mimo że w rzeczywistości były dość przeciętne.

Ponadto były to czasy, gdy w Polsce rządziły sedaniki. Jeśli coś było sedanem, miało szanse na sukces. Fiat wprowadził do Polski model Siena, Renault kontratakowało z Thalią, popularne były Daewoo Lanos czy Nexia. Sedanik był przejawem mikroprestiżu, bo nie wyglądał na samochód do pracy.

Moim zdaniem jest to niedoceniony youngtimer.

Seat 850

Na koniec coś naprawdę starego, czyli 50 lat i więcej. Seat 850 z roku 1973 – i ten rok produkcji nie jest tu przypadkowy, ponieważ to właśnie wtedy, za czasów Gierka, do Polski trafiło 2000 sztuk 850-tek. Były sprzedawane po 1430 dolarów w trybie „peweksowym”, czyli nie wolno mieć dewiz, ale wolno za nie kupować samochody. Od 850-tki w ogóle zaczęła się jakaś rozpoznawalność marki Seat w Polsce. Auta te były dobrze oceniane jako większe i żwawsze od Malucha, a przy okazji niezbyt drogie w utrzymaniu i możliwe do naprawiania częściami od Fiata. Prawie wszystkie, które przyjechały do Polski w latach 70. były czerwone lub białe, widziałem ze dwa żółte, ale chyba przemalowane. Auto z ogłoszenia za 10 tys. zł zdradza wieloma detalami, że jest w naszym kraju od bardzo dawna. Koła czy lusterka od Malucha to norma w takich wozach. Obawiam się tylko jego blacharki, bo ktoś chyba ją remontował w taki sposób, w jaki można się tego spodziewać po aucie remontowanym w latach 80. czy 90. No ale może warto, w końcu to silnik z tyłu i napęd na tył, istne hiszpańskie Porsche 911. Nie wiem skąd to wyobrażenie o „hiszpańskim temperamencie”, Hiszpanie są leniwi i jeżdżą jak grzyby.

Zdjęcie z ogłoszenia, fot. Maciek

A jeśli żadne z powyższych aut się Wam nie podobało i wszystkie są za stare, a szukacie ciekawego Seata, to kupcie sobie SUV-a Tarraco. Tego na serio nikt nie kupuje, to dopiero będzie klasyk.

Dwa sposoby na siedmioosobowego Seata. Czy nowe Tarraco jest lepsze od Alhambry?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać