Relacje

Minimalistyczny Rolls-Royce Black Badge Ghost ma na sobie 45 kg lakieru. Widziałam go na żywo

Relacje 25.11.2021 60 interakcji
Kamila Nawotnik
Kamila Nawotnik 25.11.2021

Minimalistyczny Rolls-Royce Black Badge Ghost ma na sobie 45 kg lakieru. Widziałam go na żywo

Kamila Nawotnik
Kamila Nawotnik25.11.2021
60 interakcji Dołącz do dyskusji

Black Badge Ghost jest mroczny, szybki i elegancki. Sprowadzenie tego ducha nie wymaga zdolności spirytystycznych. Wystarczy gruby portfel. Podczas polskiej premiery obejrzałam go na własne oczy. Rollsa, nie portfel.

Black Badge ma być dla Ghosta tym, czym pan Hyde dla doktora Jekylla – mrocznym alter ego. Co go wyróżnia? Chociażby 45 kilogramów lakieru na nadwoziu, które pozwalają uzyskać najgłębszą czerń w świecie motoryzacji. Tak w każdym razie określa to Rolls-Royce, ale to zupełnie inny gatunek czerni niż Vantablack.

Black Badge Ghost

Na żywo lakier nie jest kruczoczarny, za to mieni się milionem małych, perłowych drobinek. Leżą na nim dwie warstwy klaru, które na koniec zostają ręcznie wyszlifowane, by uzyskać efekt fortepianowej czerni. Wbrew nazwie Black Badge, w palecie modelu nadal dostępnych jest ponad 40 tysięcy barw – w tym ten mało rzucający się w oczy jasnoszary (mi się podobał).

Black Badge Ghost

Pozwolę sobie zacząć od końca

Dlatego zapraszam do tylnego rzędu. Black Badge Ghost ma dokładnie to, czego można spodziewać się po Rollsie: niesamowicie wygodne fotele, znakomicie wykończone miękką skórą, sporą przestrzeń pozwalającą na wyprostowanie nóg (w końcu ma 5,5 metra długości) oraz luksusowy klimat.

Tylne siedziska rozdziela wysuwany podłokietnik z dwoma przyciskami. Jeden otwiera schowek z zapalniczką, natomiast drugi odkrywa pokrętło do sterowania funkcjami tabletów wbudowanych w oparcia przednich foteli.

Wystarczy jeden przycisk, żeby przed wiezionymi z tyłu odsłoniły się dwa ekrany dotykowe, z poziomu których można m.in. przeglądać strony internetowe, oglądać TV, a nawet grać na podłączonej konsoli.

Skromny jak zamek w Windsorze

W celu wzniesienia toastu za wygrany turniej w Fifie, należy zajrzeć do barku, ukrytego w dalszej części podłokietnika, wyciągnąć z niego dwa kieliszki i zapełnić je chłodzącym się szampanem. W chwili nostalgii można rozłożyć fotele i ułożyć się wygodnie, podziwiając podsufitkę wypełnioną „gwiezdnym dywanem”. Minimalistycznym.

Black Badge Ghost

Przemierzając galaktykę nad głowami, wędrujemy wzrokiem do deski rozdzielczej. OK, ją faktycznie da się określić jako zaprojektowaną minimalistycznie. Niewiele tu jest przycisków, nie ma też krzykliwych detali – żadnych diamentów, czy pereł z królewskiej korony.

To skąd wiadomo, że to kokpit Rollsa?

Np. dzięki gwiazdom przed oczami pasażera, zdobiącym napis „Ghost”. Dokładnie 152 diody LED zostały wbudowane w panel, który wygląda jak wyświetlacz cyfrowy, a tak naprawdę jest lakierowanym na czarno kawałkiem drewna. Hołdując idei prostoty, poniżej umieszczono kolejny panel – wykonany z kilku warstw włókna węglowego.

No dobra, ale Black Badge to nie tylko materiały i świecące kropki. To również wzmocniony silnik V12 o pojemności 6,75 litra, który według danych pali średnio 15,8 l na 100 km i emituje 359 g CO2 na km. W tej odmianie potężna jednostka generuje okrągłe 600 KM mocy i 900 Nm momentu obrotowego, a to o 29 KM i 50 Nm więcej niż standardowy Ghost. Moc przekłada się na pierwszą „setkę” na liczniku po 4,7 s od startu. Jeśli spodziewaliście się lepszego wyniku, nie zapominajcie, że to prawie 2,5-tonowa limuzyna. A i VIP na kanapie swoje waży.

Spirit of Ecstasy trochę się opaliła

Zarówno charakterystyczna figurka na zwieńczeniu pokrywy silnika, jak i grill zyskały ciemniejszy kolor. Polakierowanie tych elementów byłoby zbyt proste, dlatego do ich wykończenia użyto specjalistycznego elektrolitu chromu. Wrażenie wzmacnia podświetlenie Panteonu. Na jego szczycie zamontowano diody, które oświetlają go tak, aby nie naruszyć norm homologacyjnych. Wykorzystano więc technikę refleksu – chromowane krawędzie odbijają światło padające z góry, dając wizualny efekt pasów ledowych. Znowu – zachowujemy minimalizm.

Kto ma tym jeździć?

Młodzi klienci, odnoszący sukces i cieszący się dobrym przepływem gotówki. Fani paradoksów, którzy chcą luksusu i prostoty, skromności i przyciągania uwagi jednocześnie. Według marki, idealny właściciel to ten, który „podobnie jak to auto, wykracza poza przyjęte normy i nie ogląda się na innych”.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać