Bezpieczeństwo ruchu drogowego / Felietony

To jak tam mordeczki, jednak da się jeździć przepisowo?

Bezpieczeństwo ruchu drogowego / Felietony 03.12.2023 108 interakcji

To jak tam mordeczki, jednak da się jeździć przepisowo?

Paweł Grabowski
Paweł Grabowski03.12.2023
108 interakcji Dołącz do dyskusji

Byłem świadkiem cudu – przepisowa jazda po Polsce jest jednak możliwa, ale do tego potrzebna jest zima. Może niech zostanie na dłużej?

Podjęliśmy się na Autoblogu trudnej misji edukacyjnej polskich kierowców. Nie jest to łatwa praca, najczęściej wiąże się z festiwalem wyzwisk w komentarzach, ale niesiemy przed narodem oświaty kaganek. Najgorzej jest, gdy poruszamy kwestię bezpieczeństwa na drodze i przepisowej jazdy. Wtedy dowiadujemy się, że znaki w Polsce są ustawione bez żadnego sensu, że projektanci nie wiedzą co robią, że znak ograniczenia do 60 przed ostrym zakrętem jest na wyrost. Z komentarzy wynika również, że ograniczenia prędkości nie są odpowiednie do współczesnych samochodów, które są bezpieczne i można nimi jeździć znacznie szybciej, niż tymi sprzed dwudziestu czy trzydziestu lat.

Więcej o bezpiecznej jeździe piszemy w:

Jeżeli ktoś jeździ zgodnie z przepisami to jest nazywany melepetą, niedzielnym kierowcą, a to są jedne z najbardziej kulturalnych inwektyw, jakie można przeczytać w internecie. Krótko mówiąc – jeżeli jeździsz zgodnie z przepisami, to jesteś pewnego rodzaju frajerem, któremu należy pokazać miejsce w szeregu. I co najgorsze – wszystkie zdania, które teraz napisałem pochodziły z komentarzy, żadnego  nie musiałem wymyślać, wystarczyło je skopiować i wyciąć wulgaryzmy. Pogodziłem się już z dziczą na drogach, a od dwóch dni znajduję się w innym motoryzacyjnym świecie.

jazda przepisowa

Okazało się mordeczki, że przepisowa jazda jest możliwa

Wyjechałem w śnieżycę i okazało się, że większość kierowców porusza się z prędkością 30-40 km/h, czyli sporo poniżej maksymalnie dozwolonej prędkości. Nagle przestali się spieszyć, znaki drogowe zaczęły mieć sens. Stało się coś magicznego. Jadąc 50 km/h było się najszybszym zwierzęciem w stadzie. Pomyślałem, że może robię coś źle, ale nie, miałem pełną kontrolę nad samochodem, po prostu inni jeździli mocno asekuracyjnie, tak bardzo, że gdyby było lato, to pewnie każdy by trąbiły na takie samochody. Tymczasem zimą przepisowa jazda to normalność.

To nie tylko moje obserwacje. Mój redakcyjny kolega jechał wczoraj na trasie Warszawa – Łódź wspaniałym samochodem i prędkość podróżna wynosiła około 70 km/h. Coś niesamowitego, zero poganiaczy, nikt nie królował na lewym pasie. Nagle szybcy i bezpieczni stali się wolnymi i bezpiecznymi. Przestaliśmy się spieszyć? Zaczęliśmy szanować innych? Nic z tych rzeczy. Po prostu szybsza jazda w tych warunkach była niekomfortowa, więc kierowcy jeździli wolniej. Prowadzi nas to do wniosku, że jeżeli maksymalnie utrudnimy kierowcom jazdę po miastach, to strefy tempo 30 będą mieć sens. Czas na szykany w okolicach szkół i szpitali, albo należy utrzymywać pokrywę śnieżną przez cały rok.

Jest jeden wyjątek, ale nie potrafię objąć go rozumem

To kierowcy Audi. Ich nie dotyczą ograniczenia, pokrywa śnieżna, trudności z poruszaniem. Nieważne z jaką prędkością jechałem tej zimy, zawsze wyprzedził mnie kierowca Audi. Najwidoczniej Quattro to nie tylko rodzaj napędu, ale również obietnica nieśmiertelności.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać