Przegląd rynku

Przegląd ofert: zwycięska francuska jedenastka

Przegląd rynku 16.07.2018 571 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 16.07.2018

Przegląd ofert: zwycięska francuska jedenastka

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski16.07.2018
571 interakcji Dołącz do dyskusji

To już ostatni „piłkarski” przegląd ofert, przynajmniej na najbliższe dwa lata. Tytuł nie mógł być inny niż zwycięska francuska jedenastka. No to allez les bleus…

Tym razem w przeglądzie aż jedenaście aut. Niektóre modele już prezentowałem w przeglądach ofert, ale to naturalna sytuacja. Skupiamy się dziś tylko na autach francuskich, a jeśli ktoś nie wie dlaczego, to być może właśnie wyszedł z jaskini.

Renault Clio IV Grandtour

Kiedy debiutowało Clio IV generacji, miałem mieszane uczucia. Auto było radykalnie różne od wybitnie udanego Clio III. Okrojono też gamę silników, wyrzucając z niej bardzo udane jednostki wolnossące 1.4, a dostępność 1.2 TCe ograniczono do wersji z automatyczną skrzynią biegów. Trochę się obawiałem, czy Clio IV utrzyma ten sam poziom niezawodności co Megane III, ale na szczęście bezpodstawnie. Ten samochód jest praktycznie zupełnie bezawaryjny. Na tyle, że gdybym miał opisać go jako używanego, nie zdołałbym skompilować listy typowych usterek. Użytkownicy narzekają czasem na stukanie tylnej klapy i wyjącą skrzynię biegów w 1.2, ale to naprawdę jednostkowe przypadki. Ja ze swojej strony dodam, że wykończenie kierownicy odbiega od standardów w tej klasie, niestety na minus. Reszta Clio jest świetna i zasługuje w pełni na rekomendację. Silnik 1.2 w mieście daje radę, autostradowe podróże raczej w nim odradzam. Lepiej sprawdzi się wtedy 110-konny 1.5 dCi, zdecydowanie poprawiony w stosunku do tego, co stosowano w Clio III. Nie ma tutaj żadnej jednostki napędowej, którą bym odradził. Nawet 0.9 TCe jakoś sobie radzi – lepiej niż w Dacii, bo ma krótsze przełożenia skrzyni biegów.

Renault Clio Grandtour

Citroen C5

W zwycięskiej francuskiej jedenastce nie mogło zabraknąć C5 ostatniej generacji. Ten samochód już kilka razy prezentowałem w przeglądzie ofert i będę prezentował go nadal, bo jest po prostu bardzo dobry. Tym razem wybrałem konfigurację, jaką przez prawie 2 lata jeździł mój kolega i nie mógł się jej nachwalić. Nie zdarzyła mu się nawet najdrobniejsza usterka, a sprzedał go niechętnie, będąc w pilnej finansowej potrzebie. Dwulitrowy diesel o mocy 163 KM, hydropneumatyczne zawieszenie i automatyczna skrzynia biegów współgrały w tym aucie idealnie. Zgadza się, nie pobije ono rekordów oszczędności i pali bliżej 8 niż 6 l „ropy” na 100 km, ale sprawdza się i w mieście, i na autostradzie (chyba, że ktoś chce pobić rekord prędkości). Nadal nie rozumiem, dlaczego reklamowano ten samochód jako niemiecki. Jest zdecydowanie lepszy niż auta niemieckie. Wolałbym C5 niż Passata B6, a nawet B7, o Oplu nie wspomnę. I łatwiej o auto z prywatnych rąk.

Citroen C5

Renault Megane III 1.4 TCe

Clio jest dobre, Megane jeszcze lepsze. Takim Megane 1.4 TCe kombi z wielką naklejką „POLISH BASKETBALL TEAM” przejechaliśmy dobre 1400 km. Na trasie ten silnik sprawował się świetnie, choć przy jeździe autostradowej sporo palił. W mieście też zaskakiwał dynamiką. Mam nieodparte wrażenie, że silniki benzynowe z turbodoładowaniem i z klasycznym wtryskiem paliwa w kolektor ssący jeżdżą lepiej niż ten z wtryskiem bezpośrednim. To subiektywna opinia, ale 1.4 TCe w Megane wydawało mi się chętniej reagować na gaz i rozwijać moc bardziej płynnie niż 1.4 TSI w Golfie VI, który wduszeniu gazu przez moment „zastanawia się”, potem eksploduje mocą, a następnie szybko przymiera.

Co do zalet funkcjonalnych Megane, to przede wszystkim zwracam uwagę na to, że kombi ma dłuższy rozstaw osi niż hatchback, i to zdecydowanie czuć we wnętrzu. Najlepiej poszukać sobie bogatej odmiany, bo materiały wykończeniowe w kabinie różnią się między wersjami wyposażenia i to nie jest tak, że te „dopasione” mają po prostu parę guzików więcej. Fajnym elementem jest karta Hands Free, której nie trzeba wkładać do slotu, żeby uruchomić wóz.

Ogłoszenia z Megane 1.4 TCe kombi są mocno handlarskie. Znalazłem jedno, które wygląda na ofertę prywatną (link w tytule powyżej).

Renault Megane

Peugeot 208

208-mka to samochód, w którym spędziłem najwięcej czasu jako w aucie dla dziennikarzy. Jeździłem nim na co dzień przez dwa tygodnie. W tym czasie zdążyłem bardzo polubić ten wóz. To prawda – deska rozdzielcza jest dziwna i nigdy się jakoś szczególnie do niej nie przyzwyczaiłem. To prawda, że nie warto dopłacać za egzemplarz, w którym klimatyzacją steruje się z ekranu. Ale jeśli chodzi o połączenie poręczności z przestronnością, czyli o typowo miejski kompromis, 208 wypada znakomicie. Bardzo dobrze wspominam małą kierownicę i dynamiczny silnik 1.4 VTi. Niestety wkrótce później wycofano ją na rzecz 3-cylindrowego 1.2. Warto jednak zainteresować się 208-mką z parzystą liczbą cylindrów. Jeździ naprawdę nieźle i mało pali. Do gustu przypadło mi też wykończenie tego wozu. Skrzypienie? Zero. Wstawki z prawdziwego aluminium, a nie błyszczącego plastiku. Fotele z długimi siedziskami i podłokietnikiem. Jak w dużym aucie, tylko o małych rozmiarach. Jakaś typowa usterka? Ponoć skrzynia biegów mogłaby być trwalsza, ale nie ustaliłem czy problem dotyczy też 1.4 VTi czy bardziej diesli 1.6 e-HDi.

Peugeot 208

Citroen C4 Picasso II

Nie każdy lubi minivany, ale trudno nie przekonać się do drugiej generacji C4 Picasso (obecnie C4 Spacetourer). Nie polubisz go tylko jeśli masz uczulenie na wielkie powierzchnie przeszklone i lubisz jeździć czołgiem w stylu Chryslera 300C. Choć w kabinie panuje pewna ekranoza, obsługa wcale nie należy do trudnych, jedynie regulacja nawiewu podczas jazdy wymaga oderwania wzroku od drogi – to mój główny zarzut do tego wozu. Można było zrobić przycisk na kierownicy do regulacji temperatury i nawiewu jak w Priusie. Bardzo fajnie sprawdzają się osobne fotele z tyłu: można zabrać dwójkę dzieci i jednego dorosłego i wszyscy się zmieszczą, czego o normalnym kompakcie nie da się powiedzieć. Niezadowoleni będą tylko bardzo wysocy pasażerowie, bo tylne fotele są nieco za nisko nad podłogą i kolanami można podeprzeć sobie brodę.

Pozostaje kwestia wyboru silnika – ja stawiam na diesla 2.0 HDi 150 KM, może być z ręczną skrzynią (rzadko wybierana konfiguracja). Uwaga: wariant BlueHDi ma klasyczny, suchy filtr cząstek stałych i dotrysk AdBlue. Nie ma jednak powodów do paniki.

Citroen C4 Picasso

 

Citroen DS3

Ostatni w tym zestawieniu Citroen to DS3. Technicznie ma wiele wspólnego z Peugeotem 208, ale jeśli chodzi o charakter, jest konkurentem Mini. Ma też niektóre silniki wspólne z konkurentem produkowanym przez BMW. Mimo licznych udoskonaleń nadal nie można polecić silnika 1.6 THP 156 KM – ma nietrwały rozrząd, układ zapłonowy, żre olej itp. Wiem, że zaraz odezwą się osoby, które miały samochód z takim silnikiem i im się nie zepsuł. Jest to tzw. dowód anegdotyczny. Jak miałem Peugeota, to jeździłem z nim do mechanika, który robił tylko francuskie i on na pytanie jakiego silnika nie kupować, odpowiadał że 1.6 THP (zainteresowanym podam namiar). Wróćmy jednak do DS3: auto jest przede wszystkim wygodniejsze niż Mini i ma mniej udziwnione wnętrze. Nie jest też tak gokartowe, co wbrew pozorom ma spore znaczenie w polskich miastach. Jeśli ktoś nie potrzebuje pięciu drzwi – można je śmiało polecić, mnie przekonało przede wszystkim wykonaniem wnętrza. To zupełnie inna liga niż zwykłe C3. Z 1,6-litrowym dieslem nie wygramy wyścigów spod świateł, ale osiągnięcie spalania na poziomie 5 l/100 km jest najzupełniej realne.

Citroen DS3

Peugeot 207 SW

Jeśli dla kogoś 208-mka jest za droga i za mało praktyczna, a Clio IV ma za mały silnik – może poszukać Peugeota 207 kombi. Auto nie doczekało się następcy, bo na jego miejsce wprowadzono crossovera 2008. Szkoda. Było i ładne, i praktyczne, i niezawodne, i miało duże (jak na dzisiejsze standardy) wolnossące silniki benzynowe 1.4 i 1.6. Uwaga: występują tu dwie rodziny jednostek 1.4: starsza, bardzo prosta, 73-konna (pasek rozrządu) i 1.4 VTi 95 KM (łańcuch). Typowo dla Peugeota, zamontowano w nim duże, wygodne fotele – pod tym względem francuskie wozy miażdżą zwłaszcza konkurencję japońską. Z łatwością znajdzie się też egzemplarz z panoramicznym dachem. Ja akurat nie lubię tego wyposażenia, ale rzeczywiście sprawia ono, że w środku jest dużo jaśniej niż w aucie z dachem blaszanym. Do dziś nie wiem, kto skopiował boczną linię: Kia Cee’d z Peugeota czy na odwrót. Ale to pewnie Francuzi, oni wszystko kopiują…

Największa wada 207 SW to dla mnie duża średnica zawracania: prawie 11 m. Ale da się z tym żyć.

Peugeot 207

Peugeot Partner

Uwaga, będzie kontrowersyjna opinia. Peugeot Partner i Citroen Berlingo to najlepsze samochody francuskie ostatnich lat. Niezależnie czy mowa o pierwszej, czy o drugiej generacji. Są to pojazdy, które nadają się do każdego normalnego zastosowania. Pociągną przyczepę, przewiozą rodzinę, towar, rowery, można w nich nawet spać po drobnych przeróbkach (są konwersje na mini-kampera). Pierwszy Partner jest dość prymitywny, ale bardzo solidny i ma duży prześwit, a tylna belka na drążkach skrętnych nie klęka w nim tak łatwo. Partner II ma wszystko lepsze z wyjątkiem prześwitu – faktycznie w tylnej części auta jest on za mały, więc choć to głupio brzmi, niezłą poradą jest założenie opon o profilu o 5% większym niż fabrycznie zalecany (tzw. porada wujka Janusza). Albo poszukać podwyższonej odmiany Outdoor (to dla miastowych).

Partnera najlepiej znaleźć w wersji Tepee, czyli typowo osobowej. Jako Berlingo nazywał się Multispace. Drzwi przesuwne z każdej strony są świetnym rozwiązaniem dla ludzi z dziećmi. Dziecko nie jest w stanie przywalić nimi w samochód stojący obok. Nie jest też w stanie oprzeć się o nie po zwolnieniu klamki i wylecieć na jezdnię. Wiem, to dziwnie brzmi dla kogoś, kto dzieci nie ma.

Rzadkość stanowi Partner z nadwoziem 7-osobowym. Moim zdaniem nie warto szukać akurat takiej odmiany, miejsca w ostatnim rzędzie są trochę za małe. Wariant 5-osobowy ma gigantyczną przestrzeń bagażową (675-3000 l). Główna wada Partnera: dużo pali w trasie – więcej niż w mieście.

Peugeot Partner

Renault Megane RS

Wiem, że Megane już było w tym przeglądzie, ale kombi. A tu mowa o zupełnie innym samochodzie. Megane RS jest najlepszym hot-hatchem, jakim jeździłem. Zaznaczam, że nie jestem znawcą hot-hatchy, ale miałem okazję przejechać się i Golfem GTI (za nudny), i Focusem ST (ładnie brzmi, twarde zawieszenie), i Civikiem Type-R, i Peugeotem 308 GTi… Megane RS z tych wszystkich aut wypadło najlepiej z dwóch powodów: po pierwsze, genialnie wygląda. Te poszerzenia, to nadwozie coupe, a jeszcze jeśli jest żółte, to już w ogóle wizualny orgazm. To niby jest nieważne, bo z zewnątrz się nie jeździ, ale mimo wszystko ma jakieś tam znaczenie, gdy mowa o hot hatchu. Po drugie – było i bardzo mocne, i komfortowe. Zawieszeniu daleko było do twardości kamienia, a mimo to RS prowadzi się jak typowe auto sportowe.

Znalazłem w ogłoszeniach ciekawy egzemplarz: czwarta szuka z limitowanej do 500 egzemplarzy serii Red Bull RB8 o mocy 265 KM. Pytanie, czy ktoś rzuci na stół 80 000 zł za francuski wóz, nawet tak ciekawy jak ten. Przecież, jak powie typowy Polak, „za te piniondze mogiem mieć BE EM WU”.

Renault Megane RS

Renault 19 Cabrio

Jeśli dotychczasowe oferty były za drogie, mam coś taniego i fajnego w zanadrzu. Za 3200 zł można kupić sobie Renault 19 w wersji otwartej. Załapiemy się jeszcze na ten sezon jazdy ze złożonym dachem (wprawdzie ostatnio bez ustanku pada, ale bądźmy dobrej myśli). Wprawdzie poliftowe R19 ma trochę mniej uroku niż model przedliftowy, jednak niskie, by nie rzec śmieszne ceny tego wozu, rekompensują jego przeciętną aparycję. Trzeba się nastawić na to, że raz na jakiś czas przyjdzie nam usunąć jakąś drobną awarię typu niedziałający włącznik wentylatora chłodnicy, ale nie jest to samochód nadmiernie usterkowy. Wystawiony egzemplarz nie należy do kolekcjonerskich ideałów, ale dzięki takim samochodom można spełnić swoje marzenie o czerwonym kabriolecie za równowartość miesięcznego wynagrodzenia. No i przynajmniej nie mamy Mazdy MX-5 jak połowa naszych znajomych.

Renault 19 Cabrio

Peugeot 205

I na koniec – jeden z najlepszych samochodów w kategorii „youngtimer”. Serio, kupujcie je teraz. To ostatni moment. Z ogłoszeń zniknęły już nieciekawe graty polepione z czego popadło (tzn. wciąż się zdarzają, ale jest ich mniej). Ceny drgnęły do góry, jednak ma to taką zaletę, że pojawiło się więcej ciekawych egzemplarzy z charakterem. Na przykład teraz w ogłoszeniach znalazłem 1.6 z automatyczną skrzynią biegów, idealnie zachowaną odmianę Junior (najsłabszą jaka była) z nadwoziem 5d, wariant Rallye bez GTI, czyli z silnikiem 1.3 102 KM na dwóch gaźnikach, znalazłem nawet kabrioleta w wersji Roland Garros. Wszystkie te samochody są „jakieś”, tzn. wyróżniają się na tle 5,2 mln sztuk wyprodukowanych 205-tek. Jeśli nadwozie nie jest dziurawe, a tylna belka nie ma terminalnie wybitych łożysk, to niewiele złego może nas spotkać po zakupie takiej 205-tki. Najważniejsze, żeby wóz był prosty i bezwypadkowy, bo sztywność nie jest jego najmocniejszą stroną. Przy okazji: jeździłem 205-tką GTI, była absolutnie wspaniała, ale i tak na teraz odradzam jej zakup, bo ceny oszalały. To świetny wóz, ale nie „30 000 zł-świetny”.

Peugeot 205

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać