Wiadomości

Właściciele aut elektrycznych są jak rowerzyści. Jeżdżą po drogach, ale za to nie płacą

Wiadomości 04.04.2024 799 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 04.04.2024

Właściciele aut elektrycznych są jak rowerzyści. Jeżdżą po drogach, ale za to nie płacą

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski04.04.2024
799 interakcji Dołącz do dyskusji

Władze amerykańskiego stanu New Jersey dość szybko zdały sobie sprawę z tego, czego nie widzą jeszcze władze krajów europejskich: właściciele samochodów elektrycznych nie płacą podatku zawartego w paliwie. To będą musieli zapłacić go inaczej.

250 dolarów (ok. 1000 zł) rocznie z zaplanowanym wzrostem o 10 dolarów co rok aż do kwoty 290 dolarów: taki jest plan stanu New Jersey na właścicieli samochodów elektrycznych. Nie wiadomo jeszcze dokładnie, czy będzie to dotyczyć wszystkich posiadaczy aut na prąd, czy tylko tych, którzy kupią je po wejściu nowego prawa w życie. Jedno jest wszak pewne: właściciele samochodów elektrycznych są jak rowerzyści. Jeżdżą po drogach, ale nie płacą za nie nic.

Ale na tym nie koniec pomysłów gubernatora stanu New Jersey

Uznał on, że nie wystarczy, aby właściciele aut elektrycznych płacili dolary corocznie. Do ceny każdego samochodu elektrycznego będzie doliczana opłata wstępna w wysokości czterokrotności podatku rocznego, czyli w 2024 r. będzie to 1060 dolarów. Czy to w ogóle wpłynie na sprzedaż samochodów elektrycznych? Wątpię, ponieważ najtańszy samochód elektryczny w USA, poza dziwactwami i wynalazkami, czyli Tesla Model 3, kosztuje ok. 30 tys. dolarów po uwzględnieniu zniżek i dopłat lub ponad 40 tys. jeśli płaci się pełną cenę w salonie. Zwyżka ceny o 1000 raczej nie wpłynie na jego popularność. Zwłaszcza, że w stanie New Jersey po pierwsze występuje możliwość dopłaty do zakupu auta elektrycznego w wysokości do 4000 dolarów, a po drugie – właściciele są nadal zwolnieni z podatku rocznego od posiadania auta (to inny niż ten za użytkowanie dróg, doliczony do ceny paliwa). Ostatecznie więc zakup Tesli i tak nadal się opłaca, a niektórzy nawet obliczyli, że Tesla wychodzi taniej niż Corolla.

Auta elektryczne to tylko 1,8 proc. samochodów w New Jersey, a władze już panikują

Nie do końca, bo im wcześniej przeprowadzą ten ruch, tym mniej bolesne będzie to w przyszłości, gdy samochody elektryczne się upowszechnią. Ale jeśli ktoś uważa, że to skandal i tak nie powinno być, oraz naiwnie liczył że auta bezemisyjne zawsze będą miały zniżki i zwolnienia, to mam dla niego świetne rozwiązanie. Wprowadźmy zakaz, lub wręcz fizyczną blokadę ładowania samochodów elektrycznych z gniazdka w domu. Będzie można je naładować tylko w stacji ładowania. A tam każda kilowatogodzina prądu będzie obłożona dodatkowym podatkiem drogowym i wszyscy będą zadowoleni. Oczywiście oprócz tych, którzy wzorem rowerzystów sądzą, że drogi budują się i naprawiają za darmo.

kierowca potrącił rowerzystę
Mmm, drogi za darmo

W Europie na razie podobne pomysły są w powijakach

W Norwegii płaci się roczną opłatę 48 euro za posiadanie samochodu elektrycznego. Wprawdzie już dawno skasowali darmowe parkowanie i parę innych zachęt, ale nadal zakup i jazda autem na prąd są po prostu opłacalne w stosunku do aut spalinowych, co zresztą ma odzwierciedlenie w statystykach sprzedaży. W Norwegii udział aut czysto elektrycznych w rynku przekroczył 90 procent, a aut w ruchu – 20 procent. Tyle że Norwegia jest absurdalnie bogata i może sobie na takie eksperymenty pozwolić. Natomiast kraje UE prędzej czy później będą musiały się zmierzyć z problemem niepłacenia za drogi przez użytkowników aut elektrycznych. Pewnego dnia któraś władza będzie musiała powiedzieć: hej, elektrofile, jeśli chodzi o ulgi – to tyle. W Polsce, mimo znikomego udziału EV, pewnie zdarzy się to szybciej niż później. Na wszelki wypadek zaopatrzę się w zatyczki do uszu, żeby kwik zarzynanych właścicieli elektrowozów nie uszkodził mi słuchu.

Ale te podatki są pewne jak… śmierć i podatki.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać