Wiadomości

Pieszy wchodzący na przejście wcale nie musi iść. Sąd uznał, że stanie też wystarczy

Wiadomości 31.10.2022 67 interakcji

Pieszy wchodzący na przejście wcale nie musi iść. Sąd uznał, że stanie też wystarczy

Piotr Barycki
Piotr Barycki31.10.2022
67 interakcji Dołącz do dyskusji

Pieszy wchodzący na przejście dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem – tako rzecze ustawa Prawo o Ruchu Drogowym i od samego początku pojawiły się wątpliwości co do tego, jak wygląda pieszy wchodzący. Teraz rozstrzygnął to sąd. 

Wyrok – wyłapany przez BRD24.pl – jest o tyle ciekawy, że wynika z niego, że pieszy wcale nie musi faktycznie i fizycznie wchodzić na przejście, żeby zyskać przysługujące mu pierwszeństwo. Czasem nawet takie nie-wchodzenie jest zachowaniem jak najbardziej właściwym, które – ponownie – nadal wiąże się z uzyskaniem pierwszeństwa i spełnieniem definicji „wchodzenia”.

Pieszy wchodzący na przejście dla pieszych – jak to widzi sąd?

Zgodnie z uzasadnieniem wyroku w sprawie, gdzie kierująca nie ustąpiła pierwszeństwa pieszej, która stała przed pasami, pieszy wcale nie musi a) umieścić nogi nad pasami lub b) przekroczyć w jakimś stopniu krawężnik czy c) coś podobnego, np. dotknięcie jezdni na wysokości przejścia dla pieszych. Wystarczy, że wykaże jakikolwiek zamiar wejścia na przejście, a tym jak najbardziej może być… stanie przed przejściem. Dlaczego?

Powody zapisane w uzasadnieniu są dwa. Po pierwsze – zatrzymanie się przed pasami może oznaczać po prostu rozwagę ze strony pieszego. Skoro nie można wejść bezpośrednio przed jadący pojazd, bo jest to złamaniem przepisów, to zdecydowanie warto się zatrzymać, spojrzeć w lewo i w prawo – dokładnie tak, jak oczekują tego kierowcy. I z tego wynikałby drugi problem i druga część uzasadnienia sądowego wyroku.

Gdyby przyjmować, że pieszy stojący przed przejściem nie jest pieszym wchodzącym na przejście, to przy wspomnianym przez sąd rozsądnym zachowaniu, polegającym na zatrzymaniu się i upewnieniu, że można wejść na przejście dla pieszych, pieszy… nigdy nie mógłby wejść na przejście i nigdy nie zyskałby pierwszeństwa. Chyba że tak naprawdę-naprawdę nic by nie jechało, albo udałoby się trafić w jakąś lukę, gdzie da się zamachać nogą nad krawężnikiem. Tylko to z kolei gryzłoby się trochę z pojęciem pierwszeństwa.

Jak żyć, jak jeździć, jak chodzić po przejściach?

Wszystko: ostrożnie, może z wyjątkiem tego pierwszego, bo to nuda. Z perspektywy kierowcy trzeba przyjąć – choć oczywiście precedensów jako takich w Polsce nie mamy – że w razie czego kolejny sąd może wyrokować tak, jak ten z omawianego przypadku. Czyli w skrócie: jeśli pieszy stoi przed pasami, najlepiej przodem do nich i nie grzebie np. w telefonie, to prawdopodobnie mamy do czynienia z pieszym wchodzącym – nawet jeśli tylko w wydaniu filozoficznym – i należy mu ustąpić pierwszeństwa. Tak, może to prowadzić do przypadku, kiedy zatrzymamy się przed kimś, kto np. przypadkiem stoi koło przejścia i czeka na znajomego albo na deszcz – ale lepiej zatrzymać się dwa razy bez sensu niż raz nie zatrzymać się w ogóle albo zrobić to zbyt późno.

Piesi natomiast powinni uważać z bezkrytycznym testowaniem tej interpretacji przepisów, bo choć ma dużo sensu, to bardzo możliwe, że do sporej części kierowców wyroki sądowe i ich uzasadnienia albo nie docierają, albo docierają z opóźnieniem.

W całym tym zamieszaniu widzę jeszcze jeden problem.

Pierwszeństwo podczas wchodzenia na przejście dla pieszych wprowadzono w czerwcu zeszłego roku i do teraz musieliśmy czekać na taką sądową interpretacje, która nie wiadomo, jak szeroko się poniesie. Nie jestem wprawdzie ekspertem od prawa, ale mam wrażenie, że to powinno nie budzić najmniejszej wątpliwości, a tym bardziej nie czekać na względnie istotną interpretację – która dość dyskusyjnie wynika z samego zapisu – grubo ponad rok.

Coś tutaj poszło nie tak.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać