Felietony

Pani wiceminister klimatu jeździ gratem. Wkrótce nie dojedzie do domu, ale się cieszy

Felietony 05.03.2024 85 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 05.03.2024

Pani wiceminister klimatu jeździ gratem. Wkrótce nie dojedzie do domu, ale się cieszy

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski05.03.2024
85 interakcji Dołącz do dyskusji

W rozmowie z Radiem Plus Urszula Zielińska, piastująca stanowisko wiceministra klimatu, przyznała, że nie jeździ samochodem elektrycznym, ponieważ mieszka w bloku i nie ma stacji ładowania. Czy to nie jak my wszyscy?

Wściekamy się na polityków za ich oderwane od rzeczywistości działania. Za to, że wszędzie jeżdżą limuzynami i latają samolotami na zupełnie niepotrzebne sympozja, szczyty klimatyczne i inne głupoty, podczas których pouczają nas, jak bardzo powinniśmy zrezygnować z dobrodziejstw cywilizacji. A kiedy w końcu okazuje się, że jakiś polityk lub polityczka faktycznie są tacy jak my – to znowu się denerwujemy, że nie robią tak, jak nam każą.

Urszula Zielińska z Zielonych w oświadczeniu majątkowym wykazała, że ma samochód

Jest to VW New Beetle z 2005 r., czyli zapewne spełnia normę Euro 3. Pani wiceminister mieszka w centrum Warszawy, w bloku – co sama powiedziała w wywiadzie – więc jeśli założenia strefy czystego transportu nie zostaną zmienione, to od 2028 r. nie dojedzie własnym samochodem do własnego domu. Co oczywiście jest nie tylko idiotyczne, ale również stanowi złamanie wszelkich praw nadrzędnych i dyskryminację arbitralnie wybranej grupy obywateli. To jednak zdaje się pani minister nie przeszkadzać, bo przecież ma autobusy i dobrą komunikację miejską.

Samochodu elektrycznego nie kupiła, bo nie ma gdzie go ładować

Rozważała nawet wypuszczenie przewodu z drugiego piętra mieszkania, ale na szczęście zrezygnowała z tego pomysłu. Bardzo długie przedłużacze słabo reagują na przepuszczanie przez nie prądu potrzebnego do ładowania auta. Chciałbym jednak przy tej okazji przyjrzeć się dokładniej wypowiedzi pani wiceminister i odnieść po kolei do tego, co mówi, ponieważ jest to bardzo ważne w kontekście naszej motoryzacyjnej przyszłości jako obywateli.

Dlaczego pani wiceminister nie ma samochodu elektrycznego?

Odpowiedź brzmi: ponieważ nie ma ładowarki pod blokiem. Otóż ja, jako użytkownik samochodu spalinowego, również nie mam stacji benzynowej pod blokiem. Muszę do niej jechać własnym autem. Co więcej, w przyszłości zapewne będę musiał jeździć coraz dalej i dalej, bo stacji benzynowych będzie coraz mniej. Obecność stacji ładowania pod blokiem lub jej brak to nie jest żadne wytłumaczenie dla nieposiadania samochodu na prąd. Oczywiście rozumiem, że ktoś nie chce ponosić tego kosztu i woli jeździć 20-letnim gratem, ale jako że przejeździłem już naprawdę sporo tych aut elektrycznych, to wiem, że całkowicie da się żyć z „elektrykiem” również mieszkając w bloku bez ładowarki. Co najwyżej narażamy się na ostracyzm w grupie elektrofanatyków, ale to jedynie zaleta.

Zatem odrzucam argument o braku stacji ładowania, przyjąłbym natomiast argument o zbytecznym śladzie węglowym przy wyprodukowaniu nowego auta, kiedy stare jeszcze działa (ależ by to było, gdyby ktoś z polityków rzeczywiście to przyznał!).

Najważniejsze jednak, jak pani wiceminister reaguje na informację, że z czasem nie wjedzie do centrum miasta

Odpowiada „i bardzo dobrze!”. To dość zaskakujące, bo wydaje mi się, że próbowała wyprzeć w swoim umyśle to, że nie dojedzie do własnego domu. I tu jest moment, w którym pani minister mówi, że im mniej samochodów, tym lepiej – pozostaje więc sprawdzić, czy w 2028 r. faktycznie swojego auta się pozbędzie. Stawiam że tak, na rzecz nowego. Po prostu, gdy zbliży się termin ważności jej New Beetle’a, będzie zmuszona postąpić tak, jak pozostali: zadłużyć się w banku, żeby móc kupić nowy produkt od koncernu. Wtedy już nie będzie wymówki, że nie ma stacji ładowania. Albo płacisz ratę, jeździsz i ładujesz, albo zostają ci te bardzo dobre autobusy.

Zwracam też uwagę, że pani wiceminister zaczęła – choć nie dokończyła – wypowiadać się negatywnie o samochodzie hybrydowym. Musi chyba powiedzieć o tym swojej znajomej z rządu, Magdalenie Biejat, która jeździ hybrydową Toyotą Auris i do strefy czystego transportu wjedzie bez ograniczeń nawet za 10 lat.

Podsumowując: pani minister robi słusznie, jeżdżąc starym autem

Tak właśnie powinno się postępować: jeździć samochodem tak długo, jak długo jest użyteczny. Nie wymieniać go co 4-5 lat bo skończył się leasing. Można pochwalić Urszulę Zielińską, że nie ma „nowoczesnego SUV-a z Euro 6”, którego ślad węglowy jest nieporównywalny ze starym New Beetle’em. Nie ma się też co jej dziwić, że mieszka w centrum i ma samochód – a kto nie ma? Chyba tylko ci, którzy nie posiadają prawa jazdy. Można jedynie wyrazić pewne zaskoczenie, że Urszula Zielińska nie broni swojej własnej sprawy i wygody, ale jest gotowa poświęcić ją na rzecz zgodności z polityczną ideologią. Byłby to może pierwszy przypadek, gdy polityk postąpiłby tak, jak oczekuje tego od innych. A skoro obietnica padła, to pozostanie ją rozliczyć za jakieś 3 lata. Chociaż z dotrzymywaniem obietnic to akurat ten rząd ma ogromny problem.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać