28.01.2020

Czy nowy Opel Corsa to dobry pomysł na samochód do pracy? Test wersji 1.2 Turbo

Co można zrobić tuż po odebraniu kluczyków do nowego auta miejskiego? Oczywiście najlepiej będzie pojechać w trasę. Przy okazji sprawdziłem, czy nowy Opel Corsa sprawdzi się – tak jak jego poprzednicy – jako samochód do pracy.

„Generic. Generic. Generic. Iconic” – głosi reklama najnowszego Opla Corsy (a właściwie Vauxhalla), którą znalazłem w aktualnym numerze jednego z brytyjskich czasopism motoryzacyjnych. Wspomniane słowa są wypisane jedno pod drugim, a na samym dole umieszczono ładne zdjęcie efektownie skonfigurowanego egzemplarza nowego modelu. Przekaz? Jasny: „wiemy, że poprzednio robiliśmy nudne wozy. Ale ten już taki nie jest”. Nowa Corsa ma samym wyglądem sprawiać, że klienci będą chcieli ją kupić. Albo… dostać.

Na przykład jako samochód służbowy.

Dlaczego akurat służbowy? Użyję tu ulubionego argumentu wielu miłośników dyskusji politycznych. Brzmi on: „wystarczy się rozejrzeć”.

Corsa – podobnie jak Yaris i Clio, a przeciwnie np. do Citroena C3 albo Hondy Jazz – jest bardzo popularnym samochodem w małych, średnich i dużych firmach. Często jest wozem służbowym dla pracowników trochę niższego szczebla. Jeżdżą nim przedstawiciele handlowi czy serwisanci. Zazwyczaj nie tylko po mieście. Skąd taka popularność? Pewnie ze względu na to, że firmy biorą hurtowo Ople dla całej kadry. Insignie dla dyrektorów, Astry dla kierowników, a innym trafiają się Corsy. Wiele wskazuje na to, że z tą generacją będzie podobnie.

Ale czy sprawdzi się w tej roli? Nie pozostało mi nic innego, jak tylko to sprawdzić. Wziąłem więc Corsę 1.2 PureTech o mocy 100 KM z automatyczną skrzynią biegów i od razu pojechałem nią w trasę. Wcześniej spisałem kilka cech idealnego auta służbowego, wziąłem notes, długopis i notowałem, czy Opel rzeczywiście spełnia te warunki. Sprawdźcie to i wy.

Samochód służbowy powinien być praktyczny.

Pod tym pojęciem kryje się cała masa cech. Zacznijmy od początku. Z przodu nie obędzie się bez miejsca na kubek z kawą. Są aż dwa, no i mieści się w nich nawet duża kawa. Akurat taka, która rozbudzi po całej nocy przygotowywania ofert.

Co ważne, w Corsie wreszcie ktoś pomyślał też o miejscu na smartfona. Miło, że w 2020 roku producenci nareszcie się orientują, że ludzie mają takie rzeczy. Tutaj jest nawet indukcyjne ładowanie.

Niestety, z praktycznością jest gorzej z tyłu. Samochód służbowy często służy też jako auto rodzinne. Tutaj… lepiej poprosić szefa o coś większego. Może się zgodzi, w zamian za nadgodziny? Z tyłu Corsy mogę usiąść „sam za sobą” tylko w zamian za dodatek za pracę w trudnych warunkach (czy red. prowadzący mnie słyszy?). Jest ciasno – na głowę, na nogi, na wszystko.

Mikołaj.zip

Co z bagażnikiem? Odradzam, jeśli ktoś musi wozić dużo sprzętów. Ale kilka firmowych gadżetów i wizytówki się zmieszczą. Pojemność: 309 litrów.

Samochód służbowy nie może denerwować.

Co mam na myśli? Pędzę z tłumaczeniem. W aucie, które jest używane do pracy, spędzamy mnóstwo czasu. Niestety, czasami nawet więcej niż w domu. Dlatego taki wóz musi być przyjazny. Nie może mieć udziwnień, które na dłuższą metę doprowadzają do szewskiej pasji. Zresztą szewcy rzadko mają służbowe Corsy.

Dlatego na plus zapisuję obsługę klimatyzacji za pomocą fizycznych przycisków i pokręteł. Mimo że Corsa jest spokrewniona z Peugeotem 208 (w którym steruje się „klimą” z ekranu), tutaj wszystko jest tak, jak powinno być.

Co z obsługą ekranu? No cóż, całość nie wygląda zbyt ładnie. Obsługując cały ten system można pomyśleć, że trochę już trąci poprzednią dekadą. Ale jest dość intuicyjny. To najważniejsze.

Wygląda, jakby po bokach czegoś brakowało.

Plusem jest też kierownica, która ma „normalny” rozmiar (czy Peugeot 208 to widzi? Czy kierownica mu zasłoniła?) i nie zasłania zegarów. Czytelnych.

Co jeszcze? System start stop dość długo „zapamiętuje”, że się go wyłączyło. Nie trzeba klikać za każdym odpaleniem silnika, tylko mniej więcej raz dziennie.

A co trzeba zapisać na minus? Pewnie czarny, błyszczący plastik, który wygląda dobrze najwyżej przez osiem sekund po czyszczeniu. Kto ma czas ciągle przecierać go szmatką, gdy trzeba jeździć i pracować?

Samochód służbowy powinien być szybki.

Czy Corsa taka jest? Ma 100 KM, co nie zapowiada się na marzenie szybkiego kierowcy. Dodajmy do tego fakt, że ma tylko trzy cylindry. Źle brzmi, prawda?

To znaczy… silnik rzeczywiście nie brzmi jak melodia dla uszu. Ale czy to przeszkadza? Niespecjalnie, chyba że ktoś akurat przesiadł się wielkiego, aksamitnie mruczącego V8.

Jeśli chodzi o osiągi, są przyzwoite. Z automatyczną, ośmiobiegową skrzynią biegów (hydrokinetyczną), Corsa osiąga 100 km/h w 10,8 s. Automat w aucie służbowym tej klasy może dziwić. Ale założę się, że to będzie zdarzać się coraz częściej.

Silnik 1.2 jest żwawy, a skrzynia działa szybciej niż się tego spodziewałem. Szkoda, że czasami lekko poszarpuje. W mieście czasami trudno o rywala dla Opla. Rach, ciach i mamy na liczniku 60 czy 70 na godzinę. Wystarczy.

Jak jest w trasie? Na drodze ekspresowej – przyzwoicie. Podczas wyprzedzania ciężarówek na drodze jednojezdniowej czasami chciałoby się mieć pod prawą stopą trochę więcej. Ale czy dopłata do wersji 130-konnej ma sens? Wątpię.

A skoro już jesteśmy przy zachowaniu w trasie…

Samochód służbowy powinien radzić sobie poza miastem.

Corsa może i ma miejskie rozmiary (4060 mm długości – to więcej niż miał Fiat Multipla z 1999 r!), ale jako służbówka często wyrusza w trasy. Jak sobie tam radzi? Wiemy już, że osiągi są wystarczające. Przyzwoite są też fotele. Na początku długo szukałem swojej pozycji za kierownicą. Gdy ją znalazłem, okazało się, że musiałem potwornie mocno odsuwać się do tyłu. Ale w trasie nic mnie nie bolało.

Łącznie z uszami. Właśnie…. jak wygląda sprawa z wyciszeniem?

Mam ponurą minę, ale nie było tak źle.

Jak na segment B, jest bardzo dobrze. Nawet podczas gonienia targetów i klientów z prędkością 140 km/h, w środku można prowadzić telekonferencję bez zbytecznego podnoszenia głosu. Zauważalnie głośniej robi się od razu po przekroczeniu tej prędkości, o czym zawiadomił mnie kolega jeżdżący często w sprawach służbowych do Niemiec.

Tyle jest obrotów przy 120.
A tyle przy 140.

Nowy, mały Opel pewnie się prowadzi, nawet na szybkich zakrętach. Z kolei na tych miejskich, ciaśniejszych, daje pewną dozę frajdy. Jak przystało na mały, francuski samochodzik. To znaczy, niemiecki, oczywiście…

Po zmroku nie da się nie polubić doskonałych, matrycowych reflektorów Full LED. Warto przekonać szefa, żeby dorzucił na nie dodatkowe 2150 zł (chyba że kupi nam bogatą wersję wyposażenia –wtedy są w standardzie). No i w trasie aż tak nie przeszkadza dość słaba widoczność z wnętrza. W mieście – owszem. Dobrze, że jest kamera cofania.

Samochód służbowy powinien być oszczędny.

Pod tym zdaniem podpisze się każdy szef i każdy zarządca floty. Pracownik obdarowany służbówką zresztą też, bo przecież za urlopowe wyjazdy trzeba płacić z własnej kieszeni. Ile pali Corsa 1.2 100 KM?

Od 8 do 9 litrów w mieście, 7-8 na ekspresówce (jadąc przepisowo) i 6 litrów na drodze krajowej. Średnia z całego testu to 7,8 l. Te wyniki można skwitować gestem obracania dłoni. Czyli jest „tak sobie”. Ewentualnie „ujdzie”.

Powinien też być niedrogi.

Czy Corsa taka jest? Cena tego wozu z silnikiem 1.2 100 KM zaczyna się od 59 750 zł. Jeśli ktoś nie chce zmieniać biegów samemu, musi dorzucić jeszcze 6800 zł. Taki Opel (w drugiej od dołu w hierarchii wersji Edition) ma już m.in. klimatyzację (bazowa nie ma) i radio z bluetooth. Brak alufelg i LED-ów.

Testowany egzemplarz to wersja GS Line. Zaczyna się (z tym silnikiem i skrzynią) od 72 950 zł. Za taką sztukę, jak na zdjęciach trzeba zapłacić bliżej 90 tysięcy. W 2020 roku takie ceny w segmencie B przestały szokować.

Zarządcy flot mogą – zamiast opisywanego silnika benzynowego – wybrać diesla 1.5 o mocy 102 KM. Z ręczną skrzynią kosztuje tyle, co „benzyniak” z automatyczną (z automatyczną nie ma go wcale). Teoretycznie, to lepszy wybór dla firm. Ale przecież diesle są już niemodne i niepoprawne wizerunkowo.

Czy Corsa to dobry samochód do pracy?

Zaskakująco dobry. Radzi sobie w trasie i jeździ lepiej, niż można by się spodziewać. Problem jest tylko jeden. Kompletnie nie ma miejsca z tyłu, i to pomimo dość pokaźnych, jak na ten segment, wymiarów.

Dlatego Corsa nie zagrozi bardziej rodzinnym konkurentom, takim jak Fabia czy Ibiza. Nie sprawdzi się na Uberze. Ale za to po raz pierwszy może służyć jako auto służbowe w branży, w której liczy się wygląd i styl.

Celowo w tym tekście nie wspomniałem jeszcze zbyt wiele o wyglądzie. Po pierwsze dlatego, że wszyscy od niego zaczynają. Po drugie – dlatego, że nie chciałem, by przysłonił inne cechy Corsy. Ale trzeba przyznać, że ten Opel naprawdę dobrze wygląda. Zaskakująco dobrze, zwłaszcza w takiej konfiguracji, jak na zdjęciach. Doskonały kolor!

Czy prezentuje się lepiej od Peugeota 208? Niekoniecznie, ale Opel też ma swoje zalety. Główna z nich to bardziej funkcjonalne i mniej udziwnione wnętrze. Poza tym, większość wad tych aut pozostaje taka sama. Albo się je polubi, albo nie… ale po raz pierwszy rzeczywiście można kupić Opla Corsę oczami. Czy zarządcy flot dadzą się uwieść? Czy ta generacja rzeczywiście jest „iconic”? Tego nie wiem. Ale w moim notesiku przy haśle „Corsa” nagryzmoliłem „pozytywne zaskoczenie”.