Porady

Odśnieżanie samochodu z włączonym silnikiem jest możliwe. Wystarczy nienawidzić ludzi

Porady 24.11.2022 487 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 24.11.2022

Odśnieżanie samochodu z włączonym silnikiem jest możliwe. Wystarczy nienawidzić ludzi

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz24.11.2022
487 interakcji Dołącz do dyskusji

Odśnieżanie samochodu z włączonym silnikiem obrosło w legendy. Ktoś ma niby nas złapać i ukarać mandatem. Tymczasem, jedyny powód, dla którego nie powinniśmy tego robić, w ogóle nas nie obchodzi.

Internet i drukowana prasa krzyczą, że nie wolno odśnieżać samochodu z włączonym silnikiem. Będzie mandat, srogie kary, schwytania przez policję, bolesne pojmania i areszt. Trzeba się bać. Co roku to samo straszenie i co roku mało kto się tym przejmuje. Odśnieżanie z włączonym silnikiem trwa w najlepsze, tylko czasami się zerka przez ramię, czy radiowóz nie jedzie. Każdy dymi na postoju, bo tak mu wygodniej, nie ważne, ile osób przy tym uwędzi, jak kiełbasę w wędzarni. Ten przepis nie działa, nie da się go egzekwować, a ludzie nie są w stanie mniej dymić.

Trochę śniegu dziś napadało

A skutki nadeszły dziś rano, ludzie próbują uwędzić innych ludzi. Co przypomniało, jak w trakcie krótkiego spaceru chciano uwędzić mnie rok temu. Ludzie nie znają innych sposobów na odparowanie i odmrożenie szyb niż włączenie silnika.

Ford S-Max to właściwie dosięgnął mnie już w pierwszy dzień świąt, nie był potrzebny śnieg. Dymił sobie wesoło pod klatką przez kilkanaście minut, bo to nie może tak być żeby jechać zimnym samochodem. Dym snuł się na kilka metrów po chodniku, czuć było w nim wszytko, cieknące wtryski, wspomnienie po DPF, a nawet nie do końca strawiony wigilijny opłatek. Nie dało się go ominąć, trzeba było przejść przez postawioną dla sąsiadów szarą chmurę.

Potem zaatakowała benzynka w Mesiu. Stara dobra motoryzacja sprzed lat 15 stała sobie z włączonym silnikiem wzdłuż chodnika i bez właściciela w pobliżu. W środku świeżo odśnieżonego samochodu czekał już dziecięcy plecaczek. Ten bombelek nie może zmarznąć w drodze do przedszkola, a ja nie mogłem przejść chodnikiem z moim bombelkiem bez podłączenia się przez kilka metrów do rury wydechowej.

Kawałek dalej stał Chrysler Voyager, pomarańczowy kabel przedłużacza ciągnięty w poprzek chodnika pomagał ładować akumulator. Wszystko było w porządku, lecz wracam po chwili, a on już jest odpalony, ale tak dla pewności musi pochodzić jeszcze kilka minut. To nic, że kabel ciągnięty był z okna domku jednorodzinnego i można było wjechać na podwórko i tam sobie podymić. Nie, to wszyscy przechodnie muszą inhalować się spalinami, które waliły prosto w mój dziecięcy wózek. No panie co ja poradzę, stoi to stoi. To jest samochód, musi dymić.

Pod przedszkolem też jest miło. Wszyscy jesteśmy mili i się lubimy. Jeden rodzic idzie zaprowadzić dziecko, drugi czeka w odpalonym samochodzie. Nie będzie wyłączał silnika, to tylko pięć minutek. W zimnym ma siedzieć? Akumulator przeciążać? I tak wsadzony jest taki o mniejszej pojemności niż zaleca producent, żeby było taniej. Spaliny malowniczo spowijały wejściową furtkę. Chyba w pewnym momencie ułożyły się w twarz Karola Wojtyły.

Żaden z tych kierowców żadnego mandatu nigdy nie dostanie, bo całej Polski nie da się złapać.

Odśnieżanie auta z włączonym silnikiem a mandat

Taka rzecz nie istnieje w przyrodzie, czyli przyznany mandat za odśnieżanie z włączonym silnikiem. Znajdźcie mi kogoś kto dostał, albo chociaż kogoś komu za to policjant pogroził palcem. Teoretycznie istnieje art. 60 prawa o ruchu drogowym. Zgodnie z ust. 1 nie można oddalać się od pojazdu, gdy silnik jest w ruchu, a według ust. 2 zabrania się używania pojazdu w sposób powodujący uciążliwości związane z nadmierną emisją spalin do środowiska lub nadmiernym hałasem. To on może stać się podstawą wystawienia mandatu.

W praktyce wszyscy mają ten przepis głęboko w pompie. Polska narodowa pompa jest największa na świecie, mieści się w niej wszystko, czego nie da się wyegzekwować. Może faktycznie czasami trafi się jakiś długo odśnieżający pechowiec, na którego natknął się znudzony patrol, ale w skali całego kraju jest to sprawa nie do skontrolowania. Można sobie dymić, ile dusza zapragnie, przy odśnieżaniu, skrobaniu, odparowywaniu, nagrzewaniu i bez wyraźnego powodu. Szansa na mandat jest znikoma.

Rzecz najważniejsza, czyli minimalny poziom zainteresowania, czy nie dymimy bliźniemu swemu prosto w twarz, kompletnie nikogo nie obchodzi. Takie szczegóły, że najwięcej szkodliwych produktów spalania produkuje zimny silnik, to już kompletna abstrakcja. Liczy się jeszcze to, czy lepiej rozgrzewać, czy nie rozgrzewać na postoju, jak będzie korzystniej dla portfela, w której wersji krótko lub długookresowo będzie taniej?

W nóżki musi być ciepło

To że kurtka jest zimowa to za mało, w samochodzie ma być nagrzane od pierwszych minut. To nic, że tych pierwszych minut musi być ze 30, żeby na postoju nagrzał się 20-letni diesel, albo 1-litrowy silnik benzynowy. Takie szczegóły umykają w pogoni za ciepłem. Marznąć nie przystoi, walić ludziom spalinami w twarz, jest już bardzo ok. Nowocześni ludzi muszą mieć swoje zasady. Nie po to zarabiają pienionszki żeby mieć zimne nogi. Na nóżki mi tu ciepłego daj.

Zaparowane bywają też szyby od wewnątrz. Jest to rzecz kompletnie nie do ogarnięcia, że szyby od środka też trzeba myć lub mieć pod ręką coś do wycierania. Przecież lepiej wysmarować je ziemniakiem rok wcześniej i dziwić się, że nie pomogło. No niestety trzeba wtedy postać z włączonym silnikiem. Tak się pechowo wydarzyło, to absolutnie nie wina kierowcy, że nic nie widać, taki mamy klimat.

No i Fordy. Przecież nie po to ktoś wydał swoje ciężko zarobione pieniądze na samochód z podgrzewaną szybą, żeby mu się teraz od skrobania porysowała. Jak to potem sprzedać po 15 latach, takie porysowane, będzie trzeba z 500 zł z ceny opuścić, albo co. To już lepiej używać grzania szyby i trochę podymić. W końcu po coś to jest proszę pana.

Wysokość mandatu za odśnieżanie z włączonym silnikiem

Te i inne małe dramaty, jak skrobaczka, której nie dali do samochodu służbowego, a jak wiadomo do służbowego nic za swoje pieniądze nie wolno kupić, są usprawiedliwieniem dla aut dymiących na postoju. Tej fali bezmyślności i braku szacunku dla innych nie da się powstrzymać. Na pewno nie jakimś czysto wyimaginowanym mandatem.

Wysokość mandatu, albo nieuchronność kary, nie jest taka istotna. Najtrudniejsze w dymieniu na postoju jest to, że trudno jest spojrzeć dwa metry poza czubek własnego nosa. Śmiało dymcie sobie dalej i niczego się nie bójcie. Mandat grozi wam tylko teoretycznie, nic innego się nie liczy.

P.S. Mandat za jazdę nieodśnieżonym samochodem wynosi nawet, o mamuniu, 500 zł. Tego też na pewno szukaliście w sieci, bo inne powody by porządnie odgarnąć śnieg z samochodu nie istnieją.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać