Wiadomości

Jak zabiorą prawo jazdy, to już nie oddadzą. Wytłumaczenie zrozumie tylko dobry prawnik

Wiadomości 26.03.2024 50 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 26.03.2024

Jak zabiorą prawo jazdy, to już nie oddadzą. Wytłumaczenie zrozumie tylko dobry prawnik

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski26.03.2024
50 interakcji Dołącz do dyskusji

Straciliście prawo jazdy na trzy miesiące i liczycie, że wkrótce trafi do was z powrotem? Możecie się niemile zdziwić, bo z powodów proceduralnych odzyskanie uprawnień jest drogą przez mękę. Czy to źle? Niekoniecznie.

Kary za wykroczenia o poważnym kalibrze muszą być dotkliwe, denerwujące i nieuniknione. Jedną z takich kar jest obligatoryjne odebranie uprawnień do prowadzenia pojazdów na 3 miesiące w przypadku przekroczenia prędkości o co najmniej 50 km/h w obszarze zabudowanym. Wydawałoby się, że wszystko jest proste: policja zatrzymuje pirata drogowego, odbiera mu prawo jazdy, po trzech miesiącach jazdy rowerkiem i komunikacją miejską miłośnik szybkiej jazdy dostaje prawo jazdy z powrotem i więcej nie grzeszy. Teoretycznie.

W praktyce odebranie prawa jazdy na „3 miesiące” może potrwać znacznie dłużej

Problem polega na tym, że pod koniec roku 2022 Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok, w którym uznał za niekonstytucyjną procedurę odbierania prawa jazdy „z automatu” kierowcy, który przekroczył prędkość o ponad 50 km/h w obszarze zabudowanym. To sprawiło, że starości stracili możliwość odbierania uprawnień na wniosek policji. Wcześniej ścieżka była taka: policja zatrzymywała prawo jazdy, wysyłała wniosek do starosty o odebranie uprawnień i starosta je odbierał. Po trzech miesiącach decyzja o odebraniu wygasała i można było prawo jazdy odebrać.

Teraz starości mówią, że niczego nie będą odbierać, bo wyrok Trybunału im tego zabrania. Teoretycznie powinni wysłuchać kierowcy, dając mu prawo do obrony i dopiero wtedy podjąć decyzję, tyle że nie ma na to nowej procedury w przepisach. W związku z czym policja zatrzymuje prawo jazdy, ono trafia do starosty, a on go nie odbiera, bo nie może. A to oznacza, że po trzech miesiącach kierujący nie odzyska uprawnień, bo ich oficjalnie nie stracił. Czyli prawa jazdy nie ma, ale ma – prawny kot Schrödingera.

Podobno coraz więcej osób pisze skargę w tej sprawie

Powinni byli dostać swoje prawa jazdy z powrotem, ale wszystko się przeciąga i nie wiadomo, ile zajmie. Ustawodawca nie wykonał wyroku Trybunału i nie wprowadził do procedury prawa do obrony ze strony kierowcy – póki co odebranie uprawnień dalej jest obligatoryjne i ma postać decyzji administracyjnej. Chciałbym powiedzieć, że solidaryzuję się z „pokrzywdzonymi” kierowcami, którzy nie dostali swojego prawa jazdy z powrotem, ale jakoś nie umiem.

Teraz będzie kontrowersyjna opinia

Gdyby prawo jazdy odbierano już za 1 km/h powyżej limitu, to pewnie byłbym pierwszy do awanturowania się o prawo do obrony dla kierowców. Niech ten, kto nigdy nie pojechał szybciej, niż pozwala ograniczenie, pierwszy rzuci panewką od Trabanta. Regularnie zdarza mi się jechać o 5-10 proc. ponad limit, żeby nadążać za resztą ruchu i nie tamować go. Nie przypominam sobie jednak sytuacji, w której pojechałbym o 50 km/h za szybko. A gdyby mi się nawet to zdarzyło, odczuwałbym głęboki wstyd i ani w głowie byłoby mi niezbywalne prawo do obrony. Oddałbym prawo jazdy na 3 miesiące i jeździłbym na rowerze. Wątpię jednak, żeby do takiego obrotu spraw miało dojść.

W związku z tym całą tę sprawę trzeba uznać za słabość działania państwa, w którym każda instytucja próbuje być ważniejsza od drugiej. Ustawodawca chciał skutecznego i bezlitosnego karania, trybunał mówi, że to źle, policja robi swoje, a starosta wykręca kota ogonem. Podziękować można Trybunałowi Konstytucyjnemu, który swoim wyrokiem wprowadził chaos.

Dlatego to dobry moment na zmianę

Prawo jazdy nie powinno być odbierane na trzy miesiące, a na stałe – jak przekroczysz o 50 km/h w obszarze zabudowanym, tracisz uprawnienia w całości i musisz przechodzić cały kurs od nowa. Można w to wmontować gdzieś prawo kierowcy do obrony, na przykład w formie obligatoryjnego stawiennictwa w lokalnym wydziale ruchu drogowego policji na przesłuchanie. Jeśli kierowca nie byłby w stanie podać okoliczności, które zwalniałyby go z odpowiedzialności (co pewnie zdarzyłoby się raz na 10 000 przypadków) – prawo jazdy traci na stałe. Okrutne? Wciąż nie tak okrutne, jak jazda 100 na ograniczeniu do 50.

(a przy okazji przydałby się audyt tych ograniczeń)

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać