Bezpieczeństwo ruchu drogowego / Felietony

Nie noś kasku, nie noś odblasków, chodź biegać sam nocą po lasku. Idealny świat według aktywistów

Bezpieczeństwo ruchu drogowego / Felietony 20.12.2023 31 interakcji

Nie noś kasku, nie noś odblasków, chodź biegać sam nocą po lasku. Idealny świat według aktywistów

Paweł Grabowski
Paweł Grabowski20.12.2023
31 interakcji Dołącz do dyskusji

Zamki w drzwiach stygmatyzują ofiary kradzieży, bo może i dobrze zabezpieczają mieszkanie przed złodziejami, ale jednocześnie przenoszą ciężar odpowiedzialności na właścicieli mieszkań, a przecież za 100 proc. włamań odpowiadają włamywacze. Z pozoru można je wyłącznie chwalić, ale to błąd. Dokładnie to samo robią odblaski dla pieszych. Mam na to dowody.

Od dziecka wpajano mi, że muszę nosić odblaski, bo nic mnie to nie kosztuje, ale może mi uratować życie. Pamiętam, że zaraz po dostaniu roweru na pierwszą komunię, rodzice dokupili mi do niego zestaw oświetlenia, żebym był bezpieczny. Mieszkałem na wsi (do tego jeszcze wrócimy), musiałem wracać poboczami bez chodników, więc miałem ze sobą latarki, odblaski, a później latarkę zastąpił telefon komórkowy. Gdy zacząłem jeździć samochodem, to zrozumiałem jak ważna jest widoczność. Powtarzam to moim dzieciom, kupuję im odblaskowe rzeczy, nawet mimo tego, że mieszkamy w dużym mieście wojewódzkim.

Sam też wieczorami zakładam na ramię opaskę odblaskową. Niektórzy powiedzą, że ona nic nie daje, że jest zbyt mała. To nieważne. Pomijając kwestię bezpieczeństwa, to robię to dlatego, żeby po tym jak mnie na pasach rozjedzie rozpędzony kierowca ze Świdnika (przejeżdżają tacy obok mnie, uwierzcie na słowo, że nie powinni dostawać prawa jazdy), nikt w komentarzach na lokalnym portalu nie napisał, że jakbym miał odblaski, to nic by się nie wydarzyło. Niedawno dowiedziałem się, że promowanie noszenia odblasków wśród pieszych jest ich stygmatyzowaniem.

Więcej o bezpieczeństwie pieszych przeczytacie w:

Odblaski dla pieszych przenoszą ciężar winy na ofiary

Radna warszawskiego osiedla Grochów, pani Dorota Spyrka podzieliła się na moim ulubionym darmowym portalu (teraz trochę przez Elona Muska nie do końca jest darmowy, ale to szczegół) swoimi przemyśleniami dotyczącymi kampanii promującej noszenie odblasków przez pieszych.

Pani Dorota zwraca uwagę, że takie akcje przenoszą ciężar odpowiedzialności za wypadki na pieszych, w sytuacji gdy za 90 procent wypadków odpowiadają kierowcy. Otóż nie. Według danych policji za 2022 r. za 1/4 wypadków z udziałem pieszych odpowiadają piesi, ale to nie jest teraz ważne.

Pozwolę sobie wytłumaczyć państwu delikatną różnicę pomiędzy dobrymi radami, a tzw. victim blamingiem. Jeśli pójdę ubrany w szalik Lecha Poznań na trybunę fanatycznych kibiców Legii Warszawa, albo wejdę na przejście dla pieszych bez rozglądania pod nadchodzący samochodów, albo w patologicznej dzielnicy zacznę się obnosić drogim zegarkiem lub telefonem, to ryzykuję tym, że stanie mi się krzywda. Jeżeli do niej faktycznie dojdzie, to absolutnie nigdy nie będę jej winny, bo będę ofiarą. Ale jednocześnie moje zachowanie było nieodpowiedzialne, a mogłem uniknąć niebezpiecznej sytuacji przy zachowaniu minimum rozsądku. I to jest właśnie dobra rada – uważaj na siebie, zachowuj się odpowiedzialnie, noś odblaski. Natomiast dobrą radą nie jest przerzucanie winy na ofiarę.

Pani Dorota pomija jeszcze jeden aspekt – prowadzenie kampanii skierowanej do pieszych nie sprawia, że znikają kampanie skierowane do kierowców, których jest pełno. Mówią o konieczności zapewnienia poprawnego oświetlenia, o tym, że jazda po alkoholu to zło, a przecież niedawno mieliśmy słynną kampanię, w której mówiło się, że trzeba zwolnić o 10 km/h w mieście. Takie kampanie dzieją się cały czas.

Nie rozumiem natomiast tego oburzenia. Jeżeli chociaż jedno życie zostało uratowane w wyniku takiej kampanii, to znaczy, że było warto na nią wydać pieniądze. To kampania informacyjna, podobna jak te, które wzywają kobiety i mężczyzn do regularnych badań. Przestańmy w końcu szukać problemów, tam gdzie ich nie ma.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać