Wiadomości

Dobra wiadomość: nowe BMW serii 5 zachowa swoje V8. Ale są też złe wieści

Wiadomości 23.08.2021 467 interakcji

Dobra wiadomość: nowe BMW serii 5 zachowa swoje V8. Ale są też złe wieści

Piotr Barycki
Piotr Barycki23.08.2021
467 interakcji Dołącz do dyskusji

Zacznijmy może od tych dobrych wiadomości. Nowe BMW serii 5 w wersji M5 ma – tak jak obecne – oferować ośmiocylindrową, widlastą jednostkę napędową zasilaną benzyną. Z tym, że dostanie ona drobne wsparcie.

Tym wsparciem – jak informuje Autocar – będzie oczywiście silnik elektryczny, który w parze z 4,4-litrowym V8 ma zapewnić moc w okolicach nawet 750 KM. Brzmi trochę absurdalnie, ale chyba czas na dobre przyzwyczaić się do takich wartości, nawet w samochodach, które z zewnątrz wyglądają zwyczajnie. W końcu hybrydowa Panamera Turbo S już dawno temu miała 680 KM (teraz ma jeszcze więcej), a hybrydowe AMG GT z dwiema parami drzwi będzie miało ponad 700, może nawet 800, bo dlaczego i nie. Klienci chcą więcej mocy, to i więcej mocy dostaną.

Oznacza to też oczywiście, że nowe M5 będzie trzeba tankować i ładować z gniazdka. Przy czym pewnie niezbyt wielu klientów będzie robić to drugie – ale może do czasu debiutu tego modelu w 2023 r. coś się w zachowaniu użytkowników wtyczkowozów zmieni.

To gdzie ta zła wiadomość?

Jest V8, jest mnóstwo mocy, ładować nie trzeba, to gdzie problem? Problem w tym, że o ile ośmiocylindrowy silnik S63 z M5 najpewniej przetrwa – w plug-inowej wersji – o tyle jego cywilny wariant, czyli N63, ma na to niewielkie szanse. A co za tym idzie, z oferty zniknie jedna z ostatnich limuzyn tego segmentu z V8 pod maską – M550i.

Tak, gdyby ktoś przegapił, to w segmencie E właściwie nie ma już takich samochodów. Mercedes z cywilnego V8 w klasie E wycofał się tak dawno temu, że pewnie część osób już zapomniała, że w ogóle tam było. A przecież w W212 był to jak najbardziej normalny widok, natomiast w przypadku W211 – sądząc po liczbie ogłoszeń na rynku wtórnym – osiem cylindrów było całkiem popularnym wyborem.

Teraz takiego wyboru w Mercedesie już nie ma (jak ktoś chce V8, to zapraszamy po klasę S) i najwyraźniej w BMW też go nie będzie. Ośmiocylindrowe M550i zapewne zastąpi również hybryda plug-in – z tym, że silnik elektryczny będzie współpracował z jednostką sześciocylindrową – tak jak ma to miejsce obecnie np. w BMW 545e xDrive.

A do tego na szczycie gamy może się znaleźć…

To jest akurat i4.

… wariant w pełni elektryczny. Na razie to wprawdzie wyłącznie spekulacje, ale patrząc na obecną sytuację na rynku – jak najbardziej mogą się zmienić w rzeczywistość. To, że i5 powstanie, jest właściwie pewne. Pewne jest też to, że BMW będzie musiało w końcu zrobić elektryczną M-kę – w końcu elektryczne AMG zapowiedział już Mercedes i prawdopodobnie niedługo je zaprezentuje, na razie w postaci super wzmocnionego EQS.

Możliwe więc, że M5 w wersji wtyczkowej wcale nie będzie na szczycie gamy serii 5, a jego miejsce zajmie właśnie i5. Zresztą podobna sytuacja ma już miejsce w przypadku serii 4. M4 w najbardziej hardcore’owej odmianie, czyli M4 Competition M xDrive Coupe ma 510 KM. BMW i4 M50 – a więc nawet nie pełna M-ka – ma ich natomiast 544.

Niekoniecznie oczywiście oznacza to, że naładowana akumulatorami i5 będzie szybsza od M5 czy będzie się lepiej prowadziła (patrz: hybrydowa Panamera kontra nie-hybrydowa Panamera). Ale czasem najważniejsze dla klienta jest to, czy dany model ma najwięcej koni. I i5 może w takiej konkurencji wygrać ze swoim spalinowo-elektrycznym odpowiednikiem.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać