Wiadomości

Rządowy ekoprogram wywołał odwrotny efekt. Klienci rzucili się na wielkie samochody

Wiadomości 18.07.2023 94 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 18.07.2023

Rządowy ekoprogram wywołał odwrotny efekt. Klienci rzucili się na wielkie samochody

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski18.07.2023
94 interakcje Dołącz do dyskusji

„No do licha, miało wyjść inaczej” – mógłby powiedzieć nowozelandzki rząd, gdyby oglądał serial „Chłopaki z baraków”. Zmiany w systemie Clean Car Discount spowodowały, że Nowa Zelandia odnotowała rekordowy popyt na największe, paliwożerne modele. 

Nowozelandzki rynek motoryzacyjny jest podobnie nudny jak cała Nowa Zelandia. Klienci przez lata kupowali głównie Mazdy, teraz kupują głównie Toyoty. Do rzadkości należą jakieś nietypowe pojazdy, chociaż zdarza się trochę importów z Japonii. Jednak przechadzając się ulicami Nowej Zelandii na Google Street View, widzimy głównie kompaktowe samochody produkcji japońskiej i koreańskiej.

Nowa Zelandia ma też program o nazwie Clean Car Discount

Program ten jest o tyle niezły, że można uzyskać zniżkę, jeśli kupuje się samochód o niskiej emisji CO2, a zwyżkę w przypadku pojazdów o wysokiej emisji. Czyli im więcej pali twój wóz, tym więcej kasy trzeba będzie dołożyć do jego ceny, żeby go zarejestrować. Dotyczy to również pojazdów używanych, importowanych do Nowej Zelandii. Wszystko było super i wszystko działało. Do tej pory rynek był dosyć stabilny i zdominowany przez pojazdy typu pick-up lub SUV-y średniej klasy. Na przykład w roku 2022 w Nowej Zelandii sprzedało się łącznie 164 tys. samochodów, w 2021 r. wynik był prawie identyczny.

W 2023 r. postanowiono wprowadzić zmiany do Clean Car Discount

Będzie więcej kija a mniej marchewki. Nowe zasady obowiązują już od 1 lipca. Pojazdy „neutralne”, czyli te, które nie mają ani zniżki, ani zwyżki, nie mogą już emitować między 147 a 191 gramów CO2 na kilometr. Teraz mogą emitować 100-149 g CO2/km. Zmniejszyła się zniżka podatkowa przy zakupie samochodu elektrycznego – z 8625 na 7015 dolarów (maksymalnie). Zwiększyło się za to obciążenie dla kupujących auta paliwożerne, z 5175 na 6900 dolarów. Wszystkie te zmiany zostały zapowiedziane odpowiednio wcześniej. I to był chyba błąd, ponieważ wystąpił odwrotny skutek.

Wszyscy, którzy odwlekali zakup pickupa, uznali „teraz jest dobry moment”

Wskutek tego w czerwcu w Nowej Zelandii sprzedano 23 560 samochodów. W stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego jest to wzrost o prawie 100 proc. Nowozelandczycy wysupłali ostatnie dolary, sprzedali parę owiec i popędzili do salonów, ale nie po auta oszczędne i ekologiczne. O nie, kupili oczywiście wielkie pickupy, zanim zdrożały. Dzięki zmianom w rządowym systemie CCD na nowozelandzkie drogi wyjedzie nienaturalnie więcej pickupów i SUV-ów. Pierwsza czwórka sprzedaży to Toyota Hilux, Toyota RAV4, Ford Ranger i Mitsubishi Triton (L200). Były to też jedyne pojazdy, które sprzedały się w liczbie 1000 sztuk lub więcej, a przy okazji wszystkie 4 zanotowały trzycyfrowe wzrosty w stosunku do czerwca 2022 – od 121 do… 921 procent. Ten ostatni, imponujący wynik przypadł w udziale Mitsubishi Triton.

nowa zelandia

Miało być czyściej, i może będzie, ale za jakiś czas

Na razie wyszło trochę nie tak. Być może to przekona rząd Nowej Zelandii, że najbardziej demokratycznym rozwiązaniem jest roczna opłata od masy samochodu, jak w Holandii – trzeba jednak wziąć pod uwagę lokalną specyfikę, gdzie wiele osób zajmuje się rolnictwem i korzysta z aut typu pickup zgodnie z ich przeznaczeniem, a nie do wożenia powietrza na pace i dzieci do prywatnej szkoły. Ciekawe, czy w Nowej Zelandii przyjmą się pickupy napędzane elektrycznością. I czy androidy śnią o elektrycznych owcach.

Czytaj również:

Koniec świata. Tak wygląda elektryczna Toyota Hilux

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać