Wiadomości

Młodzieżowym słowem roku powinno być „uwu”. Jak to Mitsubishi Delica Mini

Wiadomości 04.11.2022 11 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 04.11.2022

Młodzieżowym słowem roku powinno być „uwu”. Jak to Mitsubishi Delica Mini

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski04.11.2022
11 interakcji Dołącz do dyskusji

Jeśli przypadkiem nie znacie żadnej młodzieży, to szybko objaśnię o co chodzi.

Uwu oznacza tyle co „słodziaczek”, odpowiednik angielskiego „cute” albo japońskiego „kawaii”. Wzięło się jednak nie z żadnego skrótu, a z dosłownego odczytania japońskiego kaomoji (literkowej emotki) z kotkiem mrużącym oczka. Spójrzcie, to jest oryginalne uwu:

 

Kiedy moje dzieci chcą powiedzieć, że coś jest słodkie, np. kucyk albo balonik z jednorożcem, to powiedzą „uwuuuu”. Dokładnie tak samo powiedziałem ja na widok Mitsubishi Delica Mini. Jeszcze go oficjalnie nie pokazano, ale do internetu przeciekły już jego zdjęcia. Będzie to uterenowiony kei-car z napędem na 4 koła i CVT (one wszystkie mają CVT – no, prawie). W związku z tym zarówno jego wymiary, jak i silnik, podlegają w całości państwowym regulacjom i nie mogą być inne. Długość – 3395 mm, szerokość – 1475 mm, wysokość niby nie jest ograniczona, ale zawiera się w przedziale 1640-1660 mm. Do tego mamy bardzo długi rozstaw osi, prawie 250 cm i oczywiście „podatkowy” silnik o mocy 64 KM osiąganych z pojemności 660 ccm.

Delica to nazwa używana w Japonii od lat

Tak nazywają się tam dostawcze busy Mitsubishi – to co u nas znaliśmy pod nazwą L300 czy L400, tam nazywało się Delica. Od czasów L300 popularne są odmiany uterenowione, taka japońska wersja Volkswagena T3 Syncro. Miałem nawet przyjemność pojeździć takim samochodem.

Aktualna generacja, pozostająca w produkcji od wielu lat, nazywa się Delica D:5 – tak, z dwukropkiem.

Mitsubishi Delica

Jest więc nieskończenie słodkie, że teraz zrobią baby-wersję tego samego wozu. To znaczy nie tego samego, bo konstrukcyjnie one są różne, ale postarano się, żeby odniesienia były oczywiste i nie pozostawiające wątpliwości. Wielki napis Delica z tyłu, terenowe wykończenia, groźny przód, „leśny” kolor i inne detale mają sprawić, żeby słodziaczkowy kei-car stał się trochę groźniejszy. To oczywiście czyni go jeszcze bardziej słodkim, jak małego kotka, który groźnie miauczy, w rzeczywistości popiskując.

Czarne chmury zbierają się nad kei-cars w Japonii

Po wielu latach wzrostów sprzedaży i zeżarciu przez kei-cars połowy rynku japońskiego, władze tamtego kraju planują zlikwidować przywileje dla właścicieli bardzo małych samochodów. Póki co jednak kei-cars potrafią lądować na pierwszym miejscu japońskiej listy sprzedaży, jak Honda N-Box, a są to liczby idące w setki tysięcy. Ten rynek jest naprawdę chłonny i warto się o niego bić, nawet jeśli bijący wygląda jakby muchy nie był w stanie skrzywdzić. W każdym razie bardzo podoba mi się pomysł robienia malutkich wersji dużych samochodów. Wyobrażacie sobie takie baby-BMW X7? To byłoby uwu. Nazwałbym je na przykład X1… a nie, czekajcie…

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać