Wiadomości

Mieszkańcy małego miasteczka wyręczają władze i malują linie na asfalcie. Tylko strasznie krzywe

Wiadomości 26.07.2023 23 interakcje
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 26.07.2023

Mieszkańcy małego miasteczka wyręczają władze i malują linie na asfalcie. Tylko strasznie krzywe

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz26.07.2023
23 interakcje Dołącz do dyskusji

Wydawało mi się, że po atrapach fotoradarów trudno jest wznieść się na wyższy poziom trollowania kierowców. Malowanie krzywych linii to jednak jest wyższa sztuka.

Bywa tak, że władza nie nadąża za problemami jakiejś społeczności. Wtedy musi ona brać sprawy w swoje ręce. Nie jest to problem wyłącznie polski, choć nasze państwo teoretyczne ma w działaniu w poprzek ludzkim potrzebom wyjątkowe zasługi. Jednym z takich problemów są zbyt szybko jeżdżące samochody. Zdarza się, że jest on rozwiązywany przy pomocy atrapy fotoradaru. Już nie raz opisywaliśmy sytuację, gdy ktoś postawił sobie taką atrapę na własnym podwórku, gdy nie mógł znieść zachowania przejeżdżających koło niego kierowców. Ma być to metoda skuteczna, a ostatnio pochwalił ją nawet wicemarszałek województwa. Co jest sytuacją lekko kuriozalną, bo chyba jako przedstawiciel władzy powinien zaproponować inne rozwiązanie. Może się nie znam na priorytetach władzy samorządowej, ale mam przeczucie, co wydarzyłoby się u nas, gdyby zaszczepić ostatnie rozwiązanie z Francji. Politycy nie mogliby się zdecydować, czy klaskać i przyjechać z orędziem, czy wystawiać mandaty. Tak, krzywe linie w Polsce mogłyby wprawić niektórych w osłupienie.

Mieszkańcy namalowali krzywe linie na asfalcie

We francuskiej miejscowości Baune mieszkańcy mieli problem ze zbyt szybko jeżdżącymi samochodami. Wzięli więc farby w swoje ręce i pokryli jedno ze skrzyżowań krzyżującymi się falistymi liniami. Cytowany przez Connexion burmistrz miasteczka twierdzi, że linie mają powodować wizualne zaburzenia, żeby kierowcy zwalniali. Obowiązuje tam ograniczenie prędkości do 30 km/h, a podobno niektórzy kierowcy jadą tam nawet z prędkością 100 km/h. Wygląda to tak.

Powstało tu małe arcydzieło, ale sprawa jest dość dziwna. To skrzyżowanie wcale nie wygląda na zachęcające do podróżowania z nadmierną prędkością. Ma kształt litery „T”, a prowadzące do niego uliczki nie przypominają szerokiej autostrady. Podejrzewam, że najbardziej zainteresowany uspokojeniem ruchu może być właściciel apteki, która jest umiejscowiona na wprost jednej z ulic dojazdowych.

Jeśli dobrze namierzyłem to skrzyżowanie, to nie wygląda na „prowokujące” do przekraczania prędkości. Źródło: Google.

Dlaczego akurat tutaj miałby powstać szczególny problem, to nie wiem, ale wiem, jaki może powstać. Takie miejsce to atrakcja turystyczna, a kolejni kierowcy mogą chcieć tu przyjechać, żeby zrobić sobie zdjęcie. Plączące się linie zapewne działają i faktycznie kierowca przebywający pierwszy raz na tym skrzyżowaniu może czuć się zdezorientowany. Podobno sprawę badają urzędnicy. U nas już by jechali z farbą.

Atrapy fotoradarów lepsze od linii

Taka samowola u nas by nie przeszła. Odpowiednie służby już by jechały, żeby ją ukrócić. Sprawa nabrałaby politycznego wymiaru, a lokalna społeczność wyszłaby z widłami bronić wymalowanych linii. Zaraz ktoś uruchomiłby busa oklejonego zdjęciami ofiar tego skrzyżowania.

Miejsc-kandydatów do malowania falistych linii mamy w naszym kraju nieprzebrane zasoby. Może francuski sposób to jednak idealny plan na przewalczenie urzędniczej niemożności. Tylko to ich skrzyżowanie, jakieś takie niepozorne. Nasze fuszerki są lepsze.

Czytaj dalej:

Rodzice postawili fotoradar pod przedszkolem i wyszło na jaw, jak sami jeżdżą

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać