Testy aut nowych

Jeździłem najdziwniejszym nowym autem w Polsce. To Luksusowy Minivan za 730 tys. zł

Testy aut nowych 29.09.2023 112 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 29.09.2023

Jeździłem najdziwniejszym nowym autem w Polsce. To Luksusowy Minivan za 730 tys. zł

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski29.09.2023
112 interakcje Dołącz do dyskusji

Na pewno byliście ciekawi, jakie jest najdziwniejsze nowe auto dostępne w polskiej sprzedaży. Teraz już wiecie: to Lexus LM, czyli minivan ociekający luksusem za grubo ponad pół miliona złotych.

Na początek historyjka: gdy padł pomysł, aby do Europy sprowadzić drugą generację minivana LM (pierwsza była Toyotą Alphard z innym znaczkiem na rynek chiński), to przedstawiciele Lexusa z różnych dużych rynków europejskich powiedzieli: tego się u nas sprzeda zero sztuk. Jednak kiedy auta przybyły i ludzie faktycznie mogli się z nimi zapoznać, poszczególni importerzy zaczęli zmieniać zdanie. Okazało się, że zainteresowanie tak niszowym produktem istnieje, i to na całkiem niemałym poziomie. Lexus planuje sprzedać 250 LM-ów w Europie w tym roku, w tym ok. 70 aut w Polsce. W przyszłym roku do klientów trafi 140 LM-ów tylko w Polsce i nawet 800 w całej Europie. Przy okazji, Polska jest drugim po Wielkiej Brytanii europejskim rynkiem zbytu dla marki Lexus. Skoro część statystyczną mamy już za sobą…

CO TO W OGÓLE JEST???

Ja wiem, że luksusowe minivany od lat świetnie sprzedają się w Japonii i innych krajach azjatyckich. Co ciekawe, Toyotę Alphard – poprzednika serii LM – oferowano również w Rosji i to z  wielkim silnikiem 3.5 V6. Można więc powiedzieć, że luksusowe minivany wykonują długi marsz na zachód: najpierw podbiły Japonię, potem Chiny, weszły do Rosji, żeby w końcu trafić do Europy. Lexus LM to owszem minivan, ale nie na podwoziu żadnego dostawczaka, tylko na podłodze wspólnej z modelem RX. W Europie spotkamy go w odmianie siedmio- lub czteromiejscowej. Przy czym ta pierwsza wersja to nawet jeszcze jest względnie normalna, choć i tak z pewnym odchyleniem – no ale to jednak van z trzema rzędami siedzeń, czego możemy się spodziewać. To, co dzieje się w odmianie czteromiejscowej, to jest inny, nieznany nam świat. 

Najpierw słowo o wersji siedmiomiejscowej

Auto oficjalnie nazywa się LM350h AWD, co oznacza że ma 2,5-litrowy silnik benzynowy + układ hybrydowy oraz dwa silniki elektryczne – drugi dopędza tylne koła. Bardzo podobnie jak w RX-ie, układ AWD nie ma żadnego wału napędowego pod samochodem. Piszę bardzo podobnie, a nie identycznie, ponieważ zastosowano inny akumulator główny niż w RX, jest ponoć jeszcze efektywniejszy i pozwala dłużej jechać na prądzie. 

Model siedmiomiejscowy w rzeczywistości ma sześć miejsc w układzie 2+2+2. Jednak producent zdecydował się homologować ten wóz jako 7-miejscowy, dodając środkowy pas bezpieczeństwa i zagłówek w ostatnim rzędzie. Oczywiście, spróbowałem tam usiąść – tortura, bo siedzi się na łączeniu foteli, czyli miejsce na nasze ciało jest wypukłe, a nie wklęsłe. Pozostałe miejsca są oczywiście superluksusowe, ale w ostatnim rzędzie ilość miejsca na nogi raczej nie zachwyca. Moim ulubionym detalem odmiany 7-os. jest możliwość złożenia ostatniego rzędu foteli w sposób typowo japoński, czyli do pionu wzdłuż bocznych ścian nadwozia. Tak samo jest w Toyocie Alphard, Nissanie Elgrand i innych autach z tego segmentu.

Oczywiście drzwi przesuwne i tylna klapa są poruszane elektrycznie, a pasażerowie drugiego rzędu mają do dyspozycji mnóstwo udogodnień – na konferencji prasowej podkreślano, że to nie jest samochód dla kierowcy, to jest samochód do bycia wożonym. No i wariant o 7 miejscach, ten tańszy, jest rzeczywiście eleganckim minivanem z najwyższej półki, który nie ma konkurencji. Ale to jest nic, jak się zobaczy model czteromiejscowy.

Lexus LM o 4 miejscach to superluksusowa limuzyna

Ale nie jest to taka zwykła limuzyna. To superluksus w stylu azjatyckim, oznaczający możliwość całkowitego oddzielenia się od otoczenia. Siadasz w jednym z dwóch wielkich foteli z unoszonymi podnóżkami. Rozkładasz sobie oparcie do pozycji półleżącej. Zamykasz elektrycznie sterowane rolety boczne (dla obu okien po każdej stronie) i rolety dachowe, a potem zamykasz jeszcze szybę między kierowcą a przedziałem pasażerskim – dodatkowo można ją „zadymić”, czyli uczynić nieprzezroczystą. I znajdujesz się w idealnej izolacji od rzeczywistości. Klimatyzacja samoczynnie ustawia optymalną temperaturę za sprawą aplikacji Climate Concierge. Możesz połączyć sobie telefon z wielkim ekranem dzielonym na pół i oglądać inny film niż pasażer obok (teoretycznie, mnie się to nie udało). Nie ma to nic wspólnego z „luksusowymi” vanami typu klasa V czy VW Caravelle, jest to raczej coś na kształt prezydenckiego Cadillaca zamkniętego w nadwoziu vana. 

Zabawa z przyciskami i ekranami jest tak naprawdę nieskończona. Każdy z pasażerów ma swój pilot, przypominający smartfon. Można za jego pośrednictwem sterować oświetleniem, klimatyzacją, fotelami i roletami. Znudziło ci się ambientowe podświetlenie w kolorze niebieskim i chcesz różowe? Cyk. Może masaż całego ciała w fotelu? Jeden klik. No przecież zapomniałbym, że do dyspozycji prezesostwa są jeszcze wysuwane z podłokietnika stoliki oraz podświetlana lodóweczka umieszczona pod ekranem. 

Jest to też na swój sposób przerażające

Kiedy opuścisz wszystkie rolety i zgasisz światło, czujesz że pojazd jedzie, ale nie widzisz za bardzo przesuwającego się otoczenia. Trochę jak w więźniarce, tylko więcej gadżetów. Być może to jest właśnie ten ostateczny luksus. Ja z tyłu LM-a czułem się nieco niekomfortowo, ale chodzi tu tylko o komfort mentalny. Trzeba umieć żyć luksusowo, a ja chyba nie potrafię. 

Na koniec jednak powiem parę słów o tym jak to jeździ, ponieważ występują tu pewne elementy zaskoczenia. Pierwszym elementem jest obecność obrotomierza – widzę go chyba po raz pierwszy w hybrydzie. Można dzięki niemu zaobserwować, jak podczas przyspieszania CVT trzyma stałe obroty na poziomie ok. 3000. I tu druga ciekawostka: wcale nie dzieje się to bezgłośnie, praca silnika jest bardzo mocno słyszalna jak na auto tak luksusowe. Z drugiej strony mimo ogromnych rozmiarów zewnętrznych i wielkiej powierzchni czołowej auto pozostaje ciche nawet przy 120 km/h i szum opływającego powietrza w ogóle nie przeszkadza. A z trzeciej strony to ten dźwięk silnika właściwie nie dochodzi do kabiny z tyłu, więc nie ma problemu. I ze spalaniem też nie ma: osiągnąłem wynik 7,4 l/100 km bez żadnego wysiłku.

Ten samochód ma tyle gadżetów, że można by o nich napisać kilka wpisów

Samo umiejscowienie niektórych przycisków ma już element zaskoczenia. Klapę bagażnika otwiera się guzikami z prawego boku, przy samym rogu auta. Sterowanie skrzynią automatyczną też wymaga przyzwyczajenia, bo nie przesuwamy po prostu wybieraka w przód i w tył, ale trzeba wykonać nim specjalny, charakterystyczny ruch. Są też momenty wprowadzające w złość lub zakłopotanie, na przykład kiedy pojazd dzwoni, żeby ostrzec nas, że jedziemy zbyt szybko. Problem w tym, że nie odczytuje znaku „koniec obszaru zabudowanego” i przez następne wiele kilometrów twierdzi, że maksymalna dopuszczalna prędkość to 50 km/h. Pewnie poprawią to po liftingu. 

Kto kupi ten samochód?

Lexus mówi: niektórzy bogaci przedsiębiorcy, chcący się wyróżnić. Firmy flotowe, obsługa lotnisk i hoteli. Ja dodam jeszcze zakłady pogrzebowe. Twierdzicie, że nie da się przerobić go na przewóz trumny? Potrzymajcie mi piwo. Aha, zapomniałbym o cenie, ale to nie aż takie ważne, bo bogaci ludzie o tym nie rozmawiają. 600 tys. zł za 7-miejscowego i 730 tys. zł za 4-miejscowego Lexusa LM to uczciwa oferta. Samochody tego typu mają być drogie, gdyby były tanie, czy można byłoby je nazywać luksusowymi? 

Czytaj również:

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać