Ciekawostki

Podziwiam właścicieli samochodów elektrycznych. To muszą być jacyś niesamowici ludzie

Ciekawostki 12.12.2021 528 interakcji
Adam Majcherek
Adam Majcherek 12.12.2021

Podziwiam właścicieli samochodów elektrycznych. To muszą być jacyś niesamowici ludzie

Adam Majcherek
Adam Majcherek12.12.2021
528 interakcji Dołącz do dyskusji

Piszę to bez krzty ironii. Samochody elektryczne są super o ile ich właściciele zadbali przed zakupem o własny punkt ładowania, albo mają nerwy ze stali i wrodzony spryt.

Jak się odgrażałem, tak zrobiłem – postanowiłem, że ten weekend będzie slow. Wszystkie sprawy służbowe załatwiłem w piątek do 17., naładowałem akumulatory Enyaqa o pojemności 60 kWh do 80 proc. – tak zaleca producent – zapakowałem rodzinę i ruszyliśmy w odwiedziny do rodziny. Od domu do celu – 195 km. Zasięg na wyświetlaczu – 210 km. Elegancko, damy radę. Wprowadziłem adres w nawigację – niespodzianka, Skoda twierdzi, że nie damy rady, po 80 km trzeba zjechać na ładowarkę w Słupii pod Bralinem. Faktycznie zasięg zaczął spadać szybciej niż pokonywana odległość, po 60 km do przejechania mieliśmy 10 km więcej, niż wskazywał licznik zasięgu. No dobra, zima, 4 osoby na pokładzie, ogrzewanie na 20 stopni Celsjusza, muzyka gra – trudno, zjedziemy na pół godzinki, w końcu mamy slow weekend i donikąd nam się nie spieszy. Aplikacja pokazywała, że ładowarka jest wolna, tzn. dość szybka, bo 40 kW, ale za to nie zajęta. Niestety, nie tylko my w nią celowaliśmy, bo gdy dotarłem do celu okazało się, że kwadrans wcześniej podłączył się do niej gość w elektrycznym Mercedesie Sprinterze – zostało mi ładowanie z 22 kW AC. Szczęśliwie Sprinter potrzebował jeszcze tylko kwadransa i szybko wpiąłem w gniazdo wtyczkę CCS, a energii zaczęło przybywać w tempie 147 km na godzinę ładowania. 40 minut i znowu byliśmy w trasie.

Do celu dotarłem z zapasem 60 km. 

Podróż zajęła 40 minut dłużej niż zwykle – 195 km zrobiliśmy w 3 godziny, w tym połowę S8, resztę zwykłymi drogami krajowymi. Wysadziłem rodzinę, ucałowałem teściową i pojechałem na kolejnego Greenwaya – niedaleko, za miastem, tylko 12 km drogi. Widziałem, że ktoś zajął łącze CCS, ale niespecjalnie miałem inne wyjście – kolejna ładowarka dopiero 20 km dalej. 

Podjechałem na zamkniętą stację paliw, za którą było stanowisko Greenwaya. Stała tam Tesla Model 3, a jej właściciel oglądał film. Podłączyłem się do gniazda prądu przemiennego, komputer pokazał, że do 80 proc. dociągnę w 3 godziny.

Zbliżała się godzina 22. No trudno. I znowu głupi miałem szczęście – po 20 minutach TM3 odjechała tęgim boczurem rozsypując śnieg, a ja przepiąłem się na wtyczkę CCS. 40 minut i chwilę po 23. już byłem u teściowej na herbacie.

Powrót w niedzielę odbył się bez niespodzianek

Znowu – przerwa w Słupii pod Bralinem, tym razem tylko 25 minut bo stwierdziłem, że lepiej będzie podjechać do superszybkiego Greenwaya we wrocławskim centrum handlowym Magnolia. Jak pomyślałem, tak zrobiłem, CCS co prawda był według aplikacji zajęty, ale 43 kW z AC też nie w kij dmuchał. Na miejscu okazało się, że CCS-a zajął Sprinter InPostu, a Chademo – NV200 tej samej firmy, więc po podłączeniu pod gniazdo AC typu 2., czas ładowania do 80 proc. komputer oszacował na 6 godzin i 10 minut. Gdy tak się zastanawiałem, co ze sobą począć, podjechał kolejny Sprinter InPostu – kierowca spojrzał ze smutkiem, pogrzebał w telefonie i odjechał dalej. Jakie to szczęście, że we Wrocławiu nie mamy elektrycznych Traficarów.

Zainspirowany przez kierowcę Mercedesa zerknąłem do aplikacji – pod Wrocław Fashion Outlet też jest Greenway i ma wolny kabel z wtyczką CCS. Szybka decyzja – jadę. Może kierowca InPostu nie wpadł na ten sam pomysł. W niedzielny, przedświąteczny wieczór w zakorkowanym Wrocławiu dotarłem do celu w 18 minut. Ładowarka była pusta, a w zasięgu wzroku nie wypatrzyłem żadnego paczkomatowego Sprintera. I tak sobie tu stoję, aplikacja mówi, że o 19:16 będzie po wszystkim. A jak poczekam do 19:35 to dobiję do 90 proc. I będę miał jakieś 230 km zasięgu. Ale ja się wtedy najeżdżę! A na razie siedzę i kończę ten wpis…

ładowanie Greenway Wrocław

I żeby nie było – nie mam do nikogo pretensji. Gdybym kupował auto elektryczne dla siebie, zadbałbym o to, by w gniazdku pod domem pojawiło się odpowiednie zasilanie. A tak – biorę co dają. I podziwiam elektrofili, którzy mieszkają w blokach. Musicie mieć anielską cierpliwość, nerwy ze stali i znakomite zdolności organizacyjne. A ja nie mogę się doczekać najbliższego slow-tygodnia.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać