Felietony

Dwóch producentów samochodów elektrycznych zauważyło, że mogą być zmieceni z planszy

Felietony 03.03.2024 1775 interakcji

Dwóch producentów samochodów elektrycznych zauważyło, że mogą być zmieceni z planszy

1775 interakcji Dołącz do dyskusji

Niedawno pisaliśmy o poważnym problemach chińskiej marki HiPhi. Okazuje się, że inni producenci samochodów elektrycznych również mają poważne kłopoty – dwie marki z USA sugerują, że mogą być zmiecione z planszy.

Wchodzimy w okres, kiedy elektromobilność zderza się z rzeczywistością i nadchodzi czas rozliczenia. Nie chodzi o rozliczenie emisji dwutlenku węgla lub innych wykreowanych przez ostatnie lata parametrów sztucznie mierzących sens przesiadki na samochody elektryczne. Producenci samochodów elektrycznych muszą zmierzyć się teraz z największym i najbardziej istotnym parametrem – popytem. To oznacza, że dla wielu firm zaczyna się okres desperackiej walki o przetrwanie, który dla niektórych skończy się odklepaniem w matę. Problemy mają Rivian oraz Fisker.

Rivian Automotive Inc.

Rivian, producent pickupa R1T oraz SUV-a R1S podał do informacji publicznej, że zwalnia ok. 10 proc. swoich pracowników i nie jest to pierwszy raz, kiedy zarząd marki mówi o pożegnaniu się z częścią swoich ludzi. Przy okazji firma ogłosiła swoją prognozę produkcyjną na 2024 rok – producent zapowiedział, że wyprodukuje 57 tys. samochodów, zamiast zakładanych 80 tys. Yahoo Finance podało, że Rivian stracił ok. 40 tys. dolarów na każdym sprzedanym samochodzie w ciągu ostatnich trzech miesięcy 2023 roku, czyli o 10 tys. dolarów więcej, niż w trzecim kwartale. To oznacza, że trend malejących strat odwrócił się. Takie wieści odbiły się na wycenie aukcji Rivian Automotive Inc.

Czy problemy finansowe oznaczają początek końca tego producenta? Tego nie wiadomo, bo prognozy, mimo dość oczywistych problemów, nadal podawane są w optymistycznym tonie. Zupełnie inaczej wypowiada się kalifornijski Fisker, tam koniec jest naprawdę bliski.

Przeczytaj również:

Fisker Inc.

W o wiele gorszej sytuacji jest kolejna amerykańska marka Fisker. Jej założyciel Henrik Fisker to człowiek odpowiedzialny w przeszłości m.in. za design BMW Z8 oraz Aston Martina DB9. Uzdolniony projektant został ofiarą własnego ego i zamiast kreślić dalej przepiękne samochody, to postanowił stworzyć coś ze swoim nazwiskiem w logo. Najpierw były wariacje Fiskera na temat BMW 6 E63 o nazwie Latigo, ale pomysł zmianę tuning ze zmianą znaczka się nie przyjął.

Twórca nie zniechęcił się i postawił sobie jeszcze bardziej ambitne zadanie – stworzył elektrycznego (REV) sedana Fisker Karma. W pewnym momencie historii Karma była stawiana jako bardzo wyrównany konkurent dla Tesli. Niestety również wtedy firma poniosła porażkę. Tym razem przynajmniej częściowo winny był czynnik zewnętrzny oraz losowy – huragan Sandy. Żywioł zniszczył plac, gdzie znajdowało się wiele nowo zmontowanych Fiskerów.

Drugie podejście

Nieustępliwy Henrik nie poddał się i ponownie zaczął upatrywać szansę w coraz szybciej rozwijającej się elektryfikacji. Marka Fisker podjęła kolejną próbę zaistnienia – zaprojektowała i wybudowała SUV-a o nazwie Ocean oraz stworzyła projekty kolejnych modeli. Ocean trafił na testy dziennikarzy, które wypadły bardzo pozytywnie oraz rozpoczęła się produkcja. Z danych opublikowanych przez producenta wynika, że w 2023 roku firma zbudowała 10,142, egzemplarze oraz że 4,700 z nich znalazło nabywców.

Szczęście Fiskera niestety nie trwało długo. Firma ogłosiła niedawno smutne wieści. Zdaniem zarządu istnieje prawdopodobieństwo, że marka nie przetrwa do końca 2024 roku. Na dodatek udziałowcy pozwali zarząd do kalifornijskiego sądu w związku z prawdziwością danych przedstawianych inwestorom. Poza tym qz.com podało, że rozpoczął się proces restrukturyzacji – marka zaczęła od zwolnienia 15 proc. swojej załogi.

Producenci samochodów elektrycznych widzą, że zbierają się czarne chmury

Widząc, jak dwóch aspirujących producentów samochodów elektrycznych z USA, mówi głośno o poważnych kłopotach, a jeden z nich nawet o zamknięciu, można powoli zacząć odnosić wrażenie, że to oni będą największymi przegranymi ery elektryfikacji. Barka, na której płynie ten biznes chwieje się coraz bardziej, a najsłabsi zaczną po prostu wypadać za burtę. Najnowsze wieści mówią o tym, że być może linę ratunkową Fiskerowi rzuci japoński Nissan, ale należy to chwilo postrzegać jako plotki.

Co ciekawe, sam Elon Musk, dokłada swoje pięć groszy, żeby wspomniana barka nie przestała się bujać. Lider Tesli robił to przez ostatnie miesiące np. poprzez obniżanie cen swoich samochodów, ale najbogatszy człowiek świata przyznał ostatnio w rozmowie cytowanej przez Business Insidera, że żarty się skończyli. To moja parafraza opinii Muska o chińskich producentach, którzy sprawili, że Amerykanin zaczął się poważnie obawiać o swoją pozycję na rynku. I wiecie co? Podobno Model Y właśnie zaliczył pierwszą od dawna podwyżkę cen. Ma chodzić o jakieś tam promocje, ale sygnał jest dość jasny. Trzeba działać, bo najsłabsi mogą być zmieceni z planszy.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać