Felietony

Internet pokochał ten filmik straży miejskiej. Szkoda, że wprowadza w błąd

Felietony 22.09.2023 59 interakcji

Internet pokochał ten filmik straży miejskiej. Szkoda, że wprowadza w błąd

Piotr Barycki
Piotr Barycki22.09.2023
59 interakcji Dołącz do dyskusji

Prawie 10 000 polubień, gigantyczne zasięgi – wniosek może być jeden: tysiące osób dzięki krótkiemu filmikowi straży miejskiej poznało sekrety skomplikowanych przepisów dotyczących pierwszeństwa na przejeździe dla rowerów, zadanie dobrze wykonane. Jest tylko taki problem, że filmik wprowadza w błąd i pewnie nikt nie będzie próbował tego odkręcić.

Zacznijmy od dwóch rzeczy. Tak, przepisy dotyczące pierwszeństwa na przejazdach dla rowerów są zawiłe, porozrzucane tu i tam, a do tego po prostu kiepskie. Tak, edukacja wszystkich uczestników ruchu w tym zakresie – do tego w prosty i przystępny sposób – jest wspaniałą i szczytną ideą, którą należy realizować.

Ale nie w taki sposób.

O jaki filmik chodzi? O ten, który zatacza kolejne rundy po sieci, do tej pory zebrał ponad 9000 polubień, prawie milion odsłon i setki komentarzy, w tym takie, zgodnie z którymi takie materiały powinno się prezentować w wiadomościach:

Jest weekend, zachowajcie ostrożność. 🚴‍♀️Straż Miejska w Sopocie

Posted by Marcin Skwierawski – wiceprezydent Sopotu on Saturday, July 29, 2023

Pełna zgoda – powinien się pojawiać, jako instrukcja, jak nie wprowadzać w błąd wszystkich uczestników ruchu i jak nie zbierać materiałów źródłowych. Nie żebym był święty w tym zakresie, ale przynajmniej robię to za prywatne pieniądze.

Ale do rzeczy. Akapit po akapicie.

Uwaga: jeśli ktoś na bazie tego tekstu uzna, że próbowałem dowieść, że rowerzysta ma zawsze pierwszeństwo, to prawdopodobnie należy do grupy osób, dla których wiązanie sznurówek i jednoczesne oddychanie stanowi szczytowy etap rozwoju. Można sobie darować dalszą obecność tutaj. 

„Dojeżdżając do przejazdu dla rowerów, nie masz pierwszeństwa, ustąp pojazdom. Pierwszeństwo masz tylko wtedy, gdy znajdujesz się na przejeździe”

Status faktyczny stwierdzenia: nieprawda (przynajmniej w takim ujęciu), do tego podana w niebezpieczny sposób. 

Jest to właściwie sam początek nagrania i obstawiam, że większość osób zakończy oglądanie na tym etapie i właśnie za to sypią się lajki na Facebooku. Problem tylko taki, że takie ogólnikowe stwierdzenie sugeruje, że rowerzysta nigdy nie ma pierwszeństwa przed przejazdem, zyskując je zawsze dopiero w momencie pojawienia się na przejeździe. Pomijając bzdurność samego tego przepisu, który nigdy zaistnieć nie powinien – nie jest to prawda. I to w co najmniej dwóch przypadkach.

Pierwszy z nich znajdziemy w art. 27 ustawy Prawo o ruchu drogowym w punkcie 1a. I to jest przywoływany już wielokrotnie przepis, zgodnie z którym:

Kierujący pojazdem, który skręca w drogę poprzeczną, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa kierującemu rowerem, hulajnogą elektryczną lub urządzeniem transportu osobistego oraz osobie poruszającej się przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch, jadącym na wprost po jezdni, pasie ruchu dla rowerów, drodze dla pieszych i rowerów, drodze dla rowerów lub innej części drogi, którą zamierza opuścić.

W wersji obrazkowej ten przepis wygląda tak:

Zielona strzałka – rowerzysta jadący prosto, czerwona strzałka – kierujący skręcający w drogę poprzeczną. Zgodnie z przytoczonym artykułem, rowerzysta ma w tym wypadku pierwszeństwo niezależnie od tego, czy jest już na przejeździe, czy dopiero do niego dojeżdża. Wbrew pozorom jest to bardzo często spotykany przypadek – szczególnie w miastach – i zaczynanie filmu od informacji, że rowerzysta zawsze ma pierwszeństwo dopiero po wjechaniu na przejazd dla rowerów, jest potencjalnie fatalne w skutkach – szczególnie przy umiarkowanej powszechnej znajomości tego przepisu.

Drugi przypadek, aczkolwiek raczej ekstremalnie rzadko spotykany, to taki, gdzie pierwszeństwo na przecięciu się drogi dla rowerów i jezdni regulują… znaki. Tak, są takie. W praktyce wygląda to tak:

Kadr kiepski, ale widać wyraźnie znak A-7 umieszczony przed przejazdem rowerowym i kolejny – już przed jezdnią. Nie ma więc wątpliwości, że może dotyczy on tylko następnej jezdni, no bo dwa znaki to dwa znaki.

Można w tym przypadku trzymać się argumentu, że A-7 dotyczy tylko następnej jezdni – zgodnie z fragmentem definicji – ale właśnie, to tylko część definicji (dziękuję osobie, która wskazała mi dalszą część). Zgodnie z rozporządzeniem w sprawie znaków i sygnałów drogowych:

5. Znak A-7 „ustąp pierwszeństwa” ostrzega o skrzyżowaniu z drogą z pierwszeństwem. Znak A-7 znajdujący się w obrębie skrzyżowania dotyczy tylko najbliższej jezdni, przed którą został umieszczony.

6. Przepis ust. 5 stosuje się odpowiednio do znaku A-7 umieszczonego przed torowiskiem pojazdów szynowych lub w innych miejscach przecinania się kierunków ruchu.

Co oznacza, że przejazd rowerowy nie musi być uznawany za jezdnię (bo i jak w tym kontekście), ale bez wątpienia jest to miejsce przecinania się ruchu. A-7 więc obowiązuje i nie ma tutaj – dla jadącego od strony ustawienia tych znaków – znaczenia, z której strony nadjeżdża rowerzysta. Kierowca pojazdu powinien się zachować dokładnie tak, jakby dojeżdżał do… dwóch jezdni z pierwszeństwem (tj. do DDR i potem do faktycznej jezdni).

Pierwsze sekundy filmu straży miejskiej sugerują jednak, że takie coś nie występuje i taka wiadomość została przesłana do prawie miliona osób. O ile nie boli to jakoś specjalnie w drugim przypadku, o tyle w tym pierwszym jest wręcz karygodne.

Ale filmik trwa dalej i robi się ciekawiej.

Pomińmy może fragment o przejściach dla pieszych – on jest akurat prawidłowy i miło o tym przypomnieć. Aczkolwiek milej byłoby nie malować zebr, które wprowadzają zamieszanie i wymagają od pieszych i rowerzystów znajomości absurdalnych szczegółowych rozporządzeń. Pomińmy go też dlatego, że pewnie większość osób do tego miejsca już nie oglądała.

Na sam koniec pojawia się jednak dość zaskakujące podsumowanie, które każe mi zakładać dobrą wolę osób tworzących materiał i złą wolę montażysty. Nagle bowiem okazuje się, że:

„Są tylko dwa przypadki, kiedy masz pierwszeństwo. Gdy znajdujesz się na przejeździe rowerowym. Drugi przypadek, gdy kierowca pojazdu skręca w drogę poprzeczną, przecinając drogę dla rowerów”

Status faktyczny stwierdzenia: nieprawda i to tak na kilku poziomach. Również niebezpieczna. 

Po pierwsze – ustaliliśmy już, że pierwszeństwo można mieć też przed przejazdem. W bardzo konkretnych przypadkach, ale jak najbardziej można je mieć, więc pierwszy punkt nie jest prawdziwy.

Z drugim jest jeszcze gorzej, bo to nie jest uproszczenie przepisów, a pomieszanie dwóch różnych, wprowadzające dodatkowo w błąd i to znów – potencjalnie katastrofalny w skutkach.

Twórcy materiału pomieszali tutaj wspomniany punkt 1a artykułu 27 – który faktycznie mówi o skręcaniu w drogę poprzeczną, ale i o rowerzyście poruszającym się dowolną częścią tej drogi, a nie jadącemu drogą dla rowerów – z artykułem 27 i punktem 3 (heloł, to jest obok siebie!), który mówi, że:

Kierujący pojazdem, przejeżdżając przez drogę dla pieszych i rowerów lub drogę dla rowerów, jest obowiązany ustąpić pierwszeństwa kierującemu rowerem, hulajnogą elektryczną lub urządzeniem transportu osobistego oraz osobie poruszającej się przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch.

Podstawowe różnice? Punkt 1a wyróżnia kierunkowość oraz lokalizację samochodu i roweru, a jednocześnie nie precyzuje, na jakiej części drogi znajduje się rowerzysta. Bez wątpienia jednak, żeby zaistniało pierwszeństwo rowerzysty, niezbędny jest skręt w drogę poprzeczną i rowerzysta znajdujący się na tej samej drodze. Co oznacza, że – przy założeniu braku znaków na tym skrzyżowaniu i uwzględnieniu tylko tego przepisu, dostajemy coś takiego:

Rowerzysta zbliżający się do przejazdu ma pierwszeństwo przed samochodem oznaczonym czerwoną strzałką, bo skręca on w drogę poprzeczną i opuszcza drogę, na której części znajduje się rowerzysta jadący prosto. Natomiast te same przesłanki nie są spełnione w przypadku samochodu oznaczonego błękitną strzałką.

Można oczywiście tutaj dowodzić, że rowerzysta jest na drodze z pierwszeństwem (bo pierwszeństwo ma droga, a droga dla rowerów jest częścią drogi), ale w tym przypadku nie ma to znaczenia. Znaczenie ma to, że ten przepis ma bardzo określone warunki.

Przepis z punktu 3, który straż miejska zmieszała tutaj z punktem 1a, takiej warunkowości natomiast nie ma. Ma tylko jeden punkt, który należy spełnić i jest to sytuacja, kiedy rowerzysta jedzie po drodze dla rowerów (albo po drodze dla pieszych i rowerów), a kierujący innym pojazdem ją przekracza (ok, to dwa warunki). Koniec wymagań. Przykład obrazkowy:

Czyli sytuacja, w której ciągłość drogi dla rowerów albo podobnego tworu nie zostaje przerwana – i co istotne, niekoniecznie musi być zachowana ciągłość wizualna nawierzchni, bo znak C-13 ma jasno określone warunki „znoszenia” go, w tym skrzyżowanie albo po porostu przekreślony znak C-13. A że m.in. drogi wewnętrzne nie tworzą formalnie skrzyżowań na przecięciu z drogami publicznymi, to cóż – DDR trwa w najlepsze. Tyczy się to większości np. wyjazdów ze sklepowych parkingów, przejazdów i podobnych, o ile oczywiście nie ustawiono odpowiednich znaków.

W takiej sytuacji kierujący rowerem ma – według ustawy – zawsze pierwszeństwo. Nie ma najmniejszego znaczenia, z której strony jedzie samochód, w którą stronę skręca, ani jaki cel przyświeca mu w życiu (chyba że przyświeca sygnał pojazdu uprzywilejowanego). W takim układzie droga dla rowerów ma status drogi z pierwszeństwem i tak należy ją traktować. Tak, nawet jak z busa nic nie widzicie, wasz problem.

Bonusowym pomieszaniem z poplątaniem przekazu z tego filmiku jest to, że miał on być teoretycznie o przejazdach, natomiast w częściowo przytoczonym przez straż miejską fragmencie o przekraczaniu drogi dla rowerów… nie występuje sytuacja, gdzie rowerzysta pojawia się w ogóle na przejeździe, bo takiego przejazdu nie ma. Gdyby był, to rowerzysta nie byłby wtedy na drodze dla rowerów, tylko na przejeździe dla rowerów, a to – według ustawy – dwie różne rzeczy.

Oczywiście można teraz wyjąć magiczną kartę pod tytułem:

„Ale przecież zawsze lepiej jest uważać”. Jasne, ślepa wiara w pierwszeństwo sprowadziła kłopoty na niejednego kierowcę, niezależnie od tego, jaki kształt miała kierownica, którą akurat trzymał w rękach. Fakt, że jeśli ktoś mający przed sobą znak A-7, wjeżdża w kogoś, kto miał znak D-1, z jakiegoś powodu nie kończy się krytyką tego drugiego, odstawmy może na razie na bok. W każdym razie: gdyby filmik składał się z powtarzanego przez minutę i trzydzieści sekund hasła „rowerzysto, nie jesteś nieśmiertelny, nie wlatuj jak zły na przejazd bez zachowania szczególnej ostrożności”, to byłoby git i w sumie nawet zgodne z przepisami. Zero uwag.

Problemem jest tutaj bowiem to, że straż miejska przedstawiła w krótkim i popularnym filmiku, bazującym – przynajmniej w założeniu – na konkretnych przepisach, zestaw prostych, przewidzianych w prawie zasad, których wszyscy powinni się trzymać, spłycając je, pomijając ich część i mieszając tak, że ostatecznie wyszła z tego w większości nieprawda.

W tym momencie setki tysięcy ludzi (albo tych 9000, które dały lajka – można się domyślić, jaki pojazd prowadzą) zostało utwierdzonych w tym, że rowerzysta nigdy nie ma pierwszeństwa, chyba że znajduje się bezpośrednio na przejeździe. No chyba że dotrwał do końca filmiku, to wtedy wie o drugim przypadku, ale i tu od straży miejskiej dowiedział się tylko niewielkiej części prawdy.

Doskonała robota, tylko pogratulować.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać