Wiadomości

Elektryczny samochód za 16 tys. zł. Chińska rewolucja na fladze ma cebulę

Wiadomości 10.04.2024 1252 interakcje
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 10.04.2024

Elektryczny samochód za 16 tys. zł. Chińska rewolucja na fladze ma cebulę

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz10.04.2024
1252 interakcje Dołącz do dyskusji

Krąży w ludzkich głowach takie przekonanie, że Chińczycy w motoryzacji dawno nas prześcignęli. Obawiam się, że elektryczny samochód za 16 tys. zł udowadnia, iż wcale nie.

Europejska motoryzacja ma być w jakimś głębokim, ciemnym miejscu, wobec nadchodzącej chińskiej fali. Ma nas zmieść, zatopić, zdominować, bo oni „już dawno są przed nami”, a my „zostaliśmy w blokach”, generalnie to „prześcignęli nas”. Nieprawda to jest. Może i nas rozjadą, jak się ładnie jakimiś cłami nie obronimy, ale nie z powodu swej technologicznej przewagi. Chińczycy mają tylko jeden lewar – cenę. Elektryczny samochód w cenie roweru, tylko udowodnia, że mam rację.

Bez niskiej ceny, nikt by na to nie spojrzał

Chińskie samochody wdzierają się do europejskich rankingów sprzedaży. Pisaliśmy o tym wielokrotnie. Kąsają tort elektryczny, ale coraz odważniej także spalinowy. Nie stoi za tym żadna wyrafinowana filozofia. Najczęściej ich produkt jest po prostu bardzo tani. Często też trzeba przymykać oczy na różne niedostatki. Obecnie na polski rynek powraca marka, która przestrzeliła z cenami. Skywell powróci jako Skyworth (a może odwrotnie?), ale może teraz lepiej przemyśli kształt cennika. Jest to sprawa absolutnie kluczowa, bo bez dobrej ceny nikt na chińskie samochody by nie spojrzał. Nie dlatego, że są brzydkie, czy słabe, bo zdarzają się takie z godną prezencją. Do przełamania uprzedzeń konieczna jest bardzo dobra, wyróżniająco dobra oferta cenowa. Żadnej przewagi technologicznej tu nie ma. Te auta nie zajeżdżają dalej na prądzie niż samochody marek, których nazwy lepiej kojarzymy, a ich systemy multimedialne często wyglądają jak zaprojektowane w piwnicy przez niewidomego ślusarza. Nie ma szału.

Komisja Europejska niedługo powinna ogłosić wyniki śledztwa, jakie prowadzi w sprawie cen chińskich samochodów w Europie. Śledztwo wykaże, że są dotowane przez aparat państwowy i dlatego narusza to zasady wolnej konkurencji. Tak wykaże, gdyż nie ma innej drogi, by obronić europejskich producentów przed chińskimi niskimi cenami i zalewem europejskiego rynku. Cena odświeżonego Chery Ice Cream pokazuje, jakie dzieją się tam cuda.

Chery Ice Cream — samochód w cenie roweru

Niektórzy powiedzą, że nawet w połowie ceny roweru ze średniej półki. Carnewschina donosi, iż w Chinach zaprezentowano odświeżone modele Chery, które nazywają się Ice Cream i Little Ant. Nazwy dość nietypowe, przynajmniej dla nas. Ceny też raczej niedostępne dla Europejczyków.

Samochody za bardzo się nie zmieniły, ale cenniki już tak. Little Ant, który z innym znaczkiem mógłby śmiało być jakąś małą Toyotą, kosztuje od 59 900 juanów. Ice Cream za to niszczy rozum i godność europejskich cen, bo jego cennik otwiera 29 900 juanów. Jest to równowartość 16 tys. zł.

Chery Ice Cream

Jest to prawie śmieszne, że tyle może kosztować samochód elektryczny. Ice Cream kosztuje oburzająco mało, a Little Ant-owi obcięto z początkowej ceny ponad 2 tys. dolarów. Odświeżono auto, nagle kosztuje o 1/5 mniej, co na tej półce cenowej jest raczej wyczynem. Nikt mi nie wmówi, że osiągnięto to dzięki dopracowaniu procesu technologicznego i obniżeniu kosztów produkcji. Dlaczego rzeczy z Chin są tanie, to raczej wszyscy wiemy. W cenach aut dochodzi jeszcze czynnik polityczny. Jest potrzeba, by było tanio, to będzie.

Te auta to typowe pudełka do poruszania się po mieście. Nikt takich samochodów nie chce w Europie, ale da się przedstawicieli tego odważnego nurtu kupić i w Polsce, oczywiście w zupełnie innej cenie. Little Ant ma akumulatory pojemności 23 kWh. Nissan Leaf kiedyś nie mógł pochwalić się większą pojemnością, a podbijał nasz kontynent.

Kto do tego dopłaca?

Kiedyś czytałem, że chińscy producenci robią samochody, wydając 10 tys. euro na sztukę mniej niż europejscy. W takim razie, w przypadku Chery Ice Cream ktoś musiał przynieść im tak z 7 tys. euro w walizce. Cała ta rewolucja opiera się na walce ceną. Pojawiają się tylko nieliczne rodzynki, które oprócz niej oferują coś jeszcze.

Czytaj więcej o chińskich samochodach:

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać