TechMoto

2018 rok był ostatnim, w którym sprzedaż aut spalinowych wzrosła. Teraz będzie tylko spadać. Podobno

TechMoto 01.01.2019 150 interakcji
Adam Majcherek
Adam Majcherek 01.01.2019

2018 rok był ostatnim, w którym sprzedaż aut spalinowych wzrosła. Teraz będzie tylko spadać. Podobno

Adam Majcherek
Adam Majcherek01.01.2019
150 interakcji Dołącz do dyskusji

Według analityków w tym roku po raz ostatni wzrosła sprzedaż samochodów z silnikami spalinowymi. Od 2019 będzie się ich sprzedawać coraz mniej. Za to coraz ważniejszą rolę w sprzedaży będą odgrywać samochody elektryczne.

Peak car – to moment, od którego intensywność użytkowania prywatnych samochodów na świecie zacznie spadać. Coraz mniej ludzi będzie potrzebować prywatnych samochodów, bo przesiądą się na superwygodny transport publiczny, albo taniej i efektywniej będzie korzystać ze współdzielonych aut z carsharingu. Temu tematowi przyjrzał się jakiś czas temu Piotr Barycki i stwierdził, że póki co nie zanosi się na to, by ta wizja miała globalną szansę realizacji w bliżej określonym czasie. Nie ma też najmniejszych szans byśmy spotkali się z tym momentem w ciągu najbliższych lat w Polsce. 

Nie brakuje natomiast głosów, że taki pik dosięgnął już samochody z napędem spalinowym.

Pisaliśmy już o przewidywaniach Wall Street Journal, zgodnie z którymi za mniej więcej 10 lat napędy elektryczne mają wyprzeć pod względem opłacalności napędy spalinowe i nikt nie będzie chciał jeździć dzisiejszymi autami. Dodatkową cegiełkę do tematu dokładają analitycy cytowani przez Financial Times. 

Uważają oni, że nigdy więcej nie sprzeda się już tyle nowych samochodów z silnikami benzynowymi i Diesla. Rok 2018 ma być rekordowym rokiem ze sprzedażą niewiele wyższą niż w 2017, ale ma to być jednocześnie ostatni rok, w którym sprzedało się tak dużo samochodów z silnikami spalinowymi. 

Według agencji Moody’s w 2018 r. sprzedało się w sumie 95,5 miliona samochodów, o 0,2 proc. więcej niż w 2017 r. Początkowo przewidywania były wyższe, ale wydarzenia takie jak amerykańsko-chińska wojna celna, Brexit, czy unijne plany w kwestii ograniczania CO2, na czele z wprowadzeniem normy WLTP, skutkowały spadkami sprzedaży w drugiej połowie roku. 

Moody’s przewiduje, że w przyszłym roku sprzeda się o 1,2 proc. więcej aut w ogóle. Jednak przyrost sprzedaży samochodów elektrycznych do ok. 1,5 mln sprawi, że w sumie samochodów z tradycyjnymi układami napędowymi sprzeda się mniej niż w tym roku. I w kolejnych latach będzie ich wciąż ubywać. 

Czy faktycznie na samochodach z silnikami spalinowymi można już stawiać kreskę?

Wciąż nie brakuje głosów, że optymizm dotyczący aut elektrycznych jest nieco przesadzony. Wciąż mają sporo wad. Cenne minerały potrzebne do produkcji akumulatorów nie potanieją, więc auta są drogie. Nie imponują zasięgiem – bez wcześniejszego zaplanowania trasy nie pojedziesz swobodnie na urlop na drugi koniec kraju. Wciąż brakuje odpowiedniej infrastruktury by móc korzystać z elektryków naprawdę swobodnie i bez obaw o miejsce do ładowania energii elektrycznej. 

Czytałem ostatnio stwierdzenie, że z samochodami elektrycznymi jest trochę jak z olejem rycynowym podawanym dzieciom w latach 70. Dzieci przyjmowały go tylko pod naciskiem rodziców, bo dzięki niemu miały być zdrowsze. Dziś też instytucje różnej maści chcą przekonać ludzi, że auta elektryczne to jedyne słuszne rozwiązanie by w przyszłości żyło nam się lepiej. I wprowadzają je groźbą (kar dla producentów ze strony UE), albo obietnicą korzyści – np. podatkowych. I dlatego elektryki sprzedają się najlepiej tam, gdzie to się opłaca. Tam gdzie można oszczędzić na podatku, ładować za darmo, parkować za darmo, albo korzystać z buspasów. A gdy kończą się przywileje, kończy się zainteresowanie elektrykami. 

Tesle się sprzedają bo są modne i kupuje się je nie dlatego, że są elektryczne, ale że są Teslami. Ale gdy na rynek na poważnie wjadą e-trony, EQC-e, iX-y i Taycany, dobra passa Tesli może się odwrócić. Ba, już dziś Porsche twierdzi, że większość potencjalnych klientów deklarujących zainteresowanie Taycanem to obecni właściciele samochodów Tesli. Elektryki są modne i w niektórych kręgach wypada je mieć. Ale nawet jeśli ci wszyscy modni faktycznie zostaną przy elektrykach, 1,5 mln to kropla w morzu 96 mln wszystkich aut, które zgodnie z przewidywaniami sprzedadzą się w 2019 r.

Wygląda więc na to, że auta elektryczne pozostaną autami przyszłości dłużej niż nam się wydaje. I nawet ten „pik” niewiele tu zmieni. 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać