Testy aut nowych

E.T. chciał do domu. Peugeot e-2008 nie planuje się od niego oddalać

Testy aut nowych 30.09.2022 64 interakcje
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 30.09.2022

E.T. chciał do domu. Peugeot e-2008 nie planuje się od niego oddalać

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz30.09.2022
64 interakcje Dołącz do dyskusji

Peugeot e-2008 bardzo ładnie maskuje się wśród spalinowych samochodów. Dużo lepiej niż E.T. pod kocykiem, ale Peugeota zdradza niechęć do dalekich podróży. Po opuszczeniu terenu zabudowanego widać, że to nie jest jeden z samochodów, jakie do tej pory mieszkały na Ziemi.

Naprawdę nie mam nic przeciwko elektrycznym samochodom. Nie wiem tylko, dlaczego niektórzy nie są w stanie przyznać, że nie są tak samo funkcjonalne jak spalinowe. Jeździłbym chętnie samochodem elektrycznym po mieście, na wakacje też bym sobie wyruszył. Wszędzie, gdzie nie muszę się spieszyć i mogę planować, byłbym elektromobilny. To przyjemne jest, nowe, ciche. Podróży służbowych za to odbywać bardzo bym nie chciał, a zwłaszcza takich, gdzie ogranicza mnie czas lub mało precyzyjne plany. Na pewno nie chciałbym ich odbywać elektrycznym Peugeotem e-2008, a przynajmniej zastanowiłbym się 2008 razy. Do pomysłów o dalekich podróżach on sam zniechęca znakomicie. Nie trzeba nawet donikąd jechać, żeby to zobaczyć.

Peugeot e-2008

Elektryczny Peugeot e-2008 jest prawie taki sam jak spalinowy

Czyli ładny, a nawet bardzo ładny i nie jest to wyłącznie kwestia gustu. Z modelem 2008 naprawdę się postarano, w najwyższych wersjach wyposażenia ma się poczucie dobrze wydanych pieniędzy, patrząc z zewnątrz i rozsiadając się w środku. Elektryczna wersja niczym się tu nie różni od spalinowej, co czasami bywa wadą. Na pewno jest to jeden z ładniejszych, szczególnie wewnątrz, elektrycznych samochodów.

Kokpit stara się otulić kierowcę wchodząc głęboko w drzwi, nawet środkowego ekranu nam przychyli pod kątem. Wrażenie robią też zegary, które dają efekt trzech wymiarów. Nowocześnie i ze smakiem.

Peugeot e-2008

Trzeba się przyzwyczaić do mocno ściętej, niewielkiej kierownicy i do bardzo szerokiego progu, ale auto w wersji elektrycznej pozostaje wygodne, gdy już opanuje się wsiadanie. Właściwie, to ja za dużo o tym modelu nie planuję pisać, bo wszystko napisałem w teście wersji spalinowej. Dzisiaj przyszliśmy tu to po to, żeby dowiedzieć się nie jaki on jest ładny, ale jakim jest elektrycznym samochodem. A jest takim, który w mieście sprawdzi się bardzo dobrze, ale w trasy to on jeździć ani trochę nie lubi.

Zaraz ktoś tu wyskoczy, że on to elektrycznym Peugeotem to zwiedził pół Europy z całą rodziną, psem, rowerami i jeszcze kozę hodował i o co mi w ogóle chodzi. Umówmy się jednak, że podróżować można też na wrotkach, co nie znaczy, każdy to polubi.

Peugeot e-2008

Peugeot e-2008 nie chce jechać w trasę

I nie daje złudzeń, że jest inaczej. Ten elektryczny samochód to jest domator i nie zachęca kierowcy, by pojechać w podróż za miasto. Na papierze niczego mu nie brakuje, żeby śmignąć w trasę, ale w praktyce wyraża ostry sprzeciw.

Papier mówi, że pojemność akumulatorów netto to 46,2 kWh, a zasięg to 345 kilometrów. Na pewno nie jest to zasięg w trasie, bo nawet kalkulator zasięgu na stronie Peugeota nie pozostawia złudzeń. Przy prędkości 50 km/h, normalnym stylu jazdy i idealnej 20-stopniowej temperaturze podaje prawie 350 kilometrów zasięgu. Wystarczy prędkość zmienić na dopuszczalną na drodze ekspresowej, czyli 120 km/h, a zasięg spadnie do 185 kilometrów. Wartości 140 nie da się już wprowadzić, mimo że jego prędkość maksymalna to 150 km/h. Z ciekawości wprowadziłem dynamiczny typ jazdy, 15 stopniowy mróz, grzanie i prędkość 130 km/h. Z litości nie napiszę, ile wyszło, ale wyszło mało.

Peugeot e-2008

Niechęć do odbywania tras potwierdza też zachowanie i wyposażenie samochodu.

Jak w trasie pomaga Peugeot e-2008?

Nie pomaga. Próżno tu szukać trasowspomagaczy. Gdy wprowadzimy cel podróży odległy o kilkaset kilometrów, nawigacja w ogóle nie zareaguje, czyli nie da znać, że zabraknie nam zasięgu. Jasne jest, że na jednym ładowaniu tam nie zajedziemy, ale system nie przewiduje podpowiedzi, gdzie się naładować po drodze. Nawet nie pokaże pola zasięgu na mapie i nie da informacji, z jakim zapasem baterii zajedziemy do celu. Całą zabawę w planowanie ładowania musimy przeprowadzić sami i to poza samochodem.

system multimedialny e-2008

Stacje ładowania są obecne w POI nawigacji, ale gdzieś na szarym końcu listy. Wskazywanie kierowcy miejsc ładowania to w ogóle nie jest priorytet. Nawet podziałka stanu naładowania akumulatorów jest niesymetryczna, jakby precyzyjne obserwowanie nie było niczym ważnym. I nie jest, ale w mieście.

Peugeot e-2008

W mieście jest miło, ale dajcie Auto Hold

W mieście Peugeot e-2008 spisuje się bez zarzutu. Wprawdzie nie ma tu żadnych trybów typu one pedal, a rekuperację można tylko zwiększyć lub zmniejszyć, bez żadnych poziomów. Nikt nie pokusił też o łopatki za kierownicą, dlatego tryb B trzeba włączać przyciskiem koło manipulatora do zmiany kierunków jazdy. Jest tu brutalnie po spalinowemu.

boczki drzwi Peugeot e-2008

Nie doskwierało mi to za bardzo, ale za brak trybu Auto Hold w elektrycznym aucie to naprawdę bym wymierzał kary pieniężne. Ja rozumiem zamysł, żeby to się w ogóle nie różniło od wersji spalinowych, ale jakiś krok w stronę pasjonatów elektryczności to można było wykonać. W mieście można się dostojnie toczyć, z takim miłym poczuciem elegancji, w trybie B zasięgu zdaje się w ogóle nie ubywać (w ciepły dzień). Osiągnąłem wynik 11 kWh na 100 km. Za to w trasę wyruszałem z lekkim niepokojem, choć ten układ napędowy znałem już z innych samochodów koncernu.

Obecny manipulator.
środek Peugeot e-2008
I manipulator z innego egzemplarza na początku tego roku.

Już sto kilkadziesiąt kilometrów wywołuje niepokój

Przed jedną z podróży po drodze ekspresowej podładowałem się o grubo ponad 100 km więcej niż potrzebowałem. Chciałem mieć bezpieczny zapas, ale jak ruszyłem, to kilometry zasięgu uciekały tak szybko i niewspółmiernie do przebytego dystansu, że obawiałem się, że celu nie osiągnę. Niby wiedziałem, że gdy tylko przekroczę granice miasta, zasięg od razu przestanie tak dramatycznie spadać, a wręcz się zatrzyma, że te kilometry odrobię odzyskiwaniem energii w trakcie hamowania. To nie przeszkodziło mi z obawą patrzeć na umykające cyferki, gdy po przejechaniu około 150 kilometrów, zużyłem jakieś 250 kilometrów prognozowanego zasięgu. Chęć współpracy ze strony fabrycznej nawigacji na pewno pomogłaby okiełznać te nerwy, kiedy pozostały zasięg topnieje w oczach.

znaczek Peugeot e-2008

Peugeot przy stałej prędkości 120 km/h, utrzymywanej przy użyciu tempomatu, zużywał około 19 kWh na setkę. Jest jeszcze tu taki dowcip, że panowały prawie idealne warunki atmosferyczne, nie musiałem grzać, ani chłodzić wnętrza. Zimą musiałbym znacznie ograniczyć prędkość, żeby w ogóle dojechać do celu. Przekonałem się już o tym w elektrycznym Oplu Mokka. Tam podróżowanie po zatłoczonych drogach krajowych dało zupełnie inne rezultaty, bo nie da się wtedy jechać szybko. Opel cierpi on na tę samą przypadłość co Peugeot e-2008, czyli ten sam układ napędowy, nawet manipulator mają już ten sam.

Ładowanie Peugeota e-2008

Gdyby przyszło mi ładować elektrycznego Peugeota w trasie musiałbym wykazać się cierpliwością. Ładowałem go w ciepłym, podziemnym garażu centrum handlowego. Przy dostępnej mocy ładowania 50 kW (auto jest w stanie przyjąć 100 kW) uzupełnienie energii z 31 proc. do 89 proc. zajęło 45 minut. Po osiągnięciu stanu 80 proc. naładowania prędkość ładowania spadła dramatycznie, a gdybym miał kaprys dobić do setki, to musiałbym czekać kolejne 45 minut. Tak wskazywał komputer pokładowy. Nie jest to jakiś obezwładniająco dobry wynik. W dodatku w trasie trzeba się zadowolić 80 proc. naładowaniem, żeby nie czekać, więc kilometrów do zużycia zostaje jeszcze mniej. Jako miejski samochód Peugeot e-2008 jest więcej niż wystarczający, w trasie – może się czepiam…

Peugeot e-2008

Dla kogo Peugeot e-2008?

Świetnie sprzedaje się w Europie elektryczny Peugeot e-208. Zapewne tylko wyższa cena powstrzymuje przed tak samo dobrym wynikiem elektrycznego e-2008, choć sprawa nie rozbija się o jedno zero więcej.

To wygodny, przyjemny w użytkowaniu samochód. W mieście, a już szczególnie z własnym domowym gniazdkiem, zasięg nie wariuje. Można lać prąd i latać, bez żadnego stresu. Osobom, które chciałyby zaznać dalekich, elektrycznych podróży, doradziłbym sprawę przemyśleć, a co najmniej przetestować auto w jakiś zimowy weekend. Drogi szybkiego ruchu robią z niego zupełnie inny samochód. Mogę się założyć, że jeśli jakiś szaleniec ustawiłby przy 10-stopniowym mrozie temperaturę wewnątrz na 23 stopnie, a potem ruszyłby autostradą z maksymalną prędkością tego auta, to miałby problem z przejechaniem nawet stu kilometrów.

Najtańszy Peugeot e-2008 kosztuje 171 900 zł, należy więc dobrze przemyśleć swoje potrzeby transportowe. O kilka tysięcy złotych mniej zapłacić możemy za Opla Mokkę, który będzie z grubsza tym samym autem, lecz z mniejszym bagażnikiem, podobnie, tańszy będzie Citroen C4 w wersji elektrycznej. Sporo tańszy będzie też popularny, elektryczny Hyundai Kona. Dużo droższe, bo kosztujące w okolicach 200 tys. zł będą takie auta jak Hyundai Ioniq 5, Kia EV6, czy elektryczne Volkswageny, tylko tam o wsparcie kierowcy w planowaniu trasy postarano się bardziej.

Wybór na rynku elektrycznych pojazdów robi się coraz większy. Peugeot e-2008 to propozycja dla tych, którzy chcą poruszać się po mieście ładnym, elektrycznym samochodem. Takim, który aż prosi, żeby go nie zabierać z tego miasta.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać