Ciekawostki

Dosyć tych śmiesznych ofert. Biorę diaksa i tnę moje Camaro na kawałki

Ciekawostki 11.09.2020 345 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 11.09.2020

Dosyć tych śmiesznych ofert. Biorę diaksa i tnę moje Camaro na kawałki

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski11.09.2020
345 interakcji Dołącz do dyskusji

Tak powiedział pewien mieszkaniec Stanów Zjednoczonych. A jak powiedział, tak i zrobił, i jego Chevrolet Camaro z 1972 r. skończył w kawałkach.

Mnie też się zdarzało, czytając wiadomości z OLX, poczuć nagłą potrzebę demonstracyjnego pocięcia mojego samochodu na plasterki. Zawsze jednak udawało mi się opanować i zdać sobie sprawę, że zostałbym wtedy bez pieniędzy i bez auta. Nie wszyscy jednak mają nerwy ze stali i po setnym przeczytaniu wiadomości o treści „daję 800 i jestem za godzinę” dopada ich szał. Tak jak pewnego mieszkańca Stanów Zjednoczonych, który pociął swoje Camaro, żeby pokazać handlarzom, że wie co ma i tanio nie puści.

Chevrolet Camaro z 1972 r. w plasterkach

Jest takie angielskie słowo „lowballing”, które oznacza oferowanie śmiesznych pieniędzy w stosunku do tego, czego oczekuje sprzedający. Z lowballingiem w wersji polskiej spotkałem się wielokrotnie, przeważnie byli to kretyni, którzy dzwonili do mojego ogłoszenia z autem za, powiedzmy, 3000 zł i zaczynali rozmowę od „zróbmy coś z ceną, no 1000 mogę dać”, ale nie wiem co było dalej bo natychmiast się rozłączałem. Podobno w przypadku tego Chevroleta Camaro „lowballing” osiągnął swój historyczny szczyt, a jak twierdzi właściciel, objawił się on 10 tysiącami wiadomości od „pojękiwaczy i kopaczy w opony”. Pewnie z liczbą trochę przesadza, ale w tych kopaczy to wierzę. Noo, to za ile pan puści? No za tyle ile jest napisane w ogłoszeniu. Ahaaa, to ja się odezwę jak coś…

Opublikowany przez Clapd Out. Środa, 9 września 2020

ILE MOŻNA

Właściciel uznał, że auta już nie chce, ale nie chce też odsprzedać go komuś za grosze. Lepiej pociąć i niech wszystkie głąby oferujące 20% ceny płaczą że „to nie lepiej było sprzedać?”. Nie pochwalam tego zachowania, bo auto było w niezłym stanie i trochę mi go szkoda, ale rozumiem frustrację i satysfakcję z tego, że nie oddało się komuś towaru za grosze. I nie trzeba było oglądać jego krzywego uśmiechu zadowolenia na zasadzie „ale cię zrobiłem, frajerze”.

Wydaje mi się mało prawdopodobne, żeby ktoś kto wystawia pojazd np. za 10 000 zł, przystał na ofertę w rodzaju 3-4 tys. zł. Nie przypominam sobie takiej transakcji wśród aut, które znałem. Trudno mi stwierdzić, na co liczyli wszyscy „lowballers”, którzy atakowali człowieka od Camaro. Spodziewam się, że żaden z nich nie podjął nawet próby oględzin, wszyscy zaczynali od wulgarnej negocjacji ceny.

Opublikowany przez Clapd Out. Środa, 9 września 2020

Piła w dłoń i tniemy

I tak Camaro skończyło w kawałkach. Z jednej strony bez sensu, bo teraz sprzedający nie ma nic, z drugiej – jakby to powiedzieli Amerykanie, he made the news. Z trzeciej strony, ta bateryjna piła elektryczna wydaje się całkiem porządna, jeśli można nim pociąć duży amerykański wóz. Sprzedający zrobił ekonomiczny błąd tnąc panele nadwozia, bo przecież mógł to wszystko rozłożyć i sprzedać na części bez cięcia blachy, ale rozumiem że chodziło o jakąś demonstrację. Miejmy nadzieję, że nie stanie się to obowiązującym standardem i nie wprowadzi szantażu do ogłoszeń. Już widzę te ogłoszenia: Chevrolet Camaro z 1972 r., zdjęcia z piłą łańcuchową w rękach i opisem „JEŚLI DO PIĄTKU NIE DOSTANĘ 20 TYŚ DOLCÓW TO AUTO BĘDĘ CIĄŁ NA KAWAŁKI LIVE”.

Fot. Jon Walton

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać