Wiadomości

Dogadywanie się po stłuczce może być złym pomysłem. Tu nikt nie wiedział, kto naprawdę jest sprawcą

Wiadomości 29.11.2022 14 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 29.11.2022

Dogadywanie się po stłuczce może być złym pomysłem. Tu nikt nie wiedział, kto naprawdę jest sprawcą

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz29.11.2022
14 interakcji Dołącz do dyskusji

Z dogadywaniem się przy stłuczce nie ma się co spieszyć, mimo przykładu z Lublina. Kierowca Jeepa nie chciał o tym słyszeć, a to jego winę orzekła policja.

Dwa pojazdy zderzyły się na parkingu pod hipermarketem E’Leclerc przy ul. Turystycznej w Lublinie. Sytuacja powtarzalna w życiu, jak mycie zębów. Tym razem miała nieoczekiwany przebieg. Jeden z kierowców, poruszający się Saabem, myślał, że to on zawinił. Poprosił kierującego Jeepem, żeby się jakoś dogadać, czyli nie wzywać policji i spisać oświadczenie. Widoczny na zdjęciach stan Saaba każe podejrzewać, że uszkodzenia nie były mikroskopijne. Dodatkowo Jeep potrącony przez Saaba uderzył w stojącą Mazdę, więc sytuacja raczej nie zachęcała, by przekazać sobie kilka banknotów i się rozejść. Jak widać, nie zachęcała też do spisania oświadczenia i zadowolenia się numerem polisy sprawcy.

Finał sprawy opisanej przez lublin112 był dla obu kierowców zaskakujący. Policja, która przybyła na miejsce zdarzenia, orzekła winę kierowcy Jeepa. Saab wyjeżdżał z bocznej alejki, Jeep poruszał się główną i zapewne dlatego jego kierowca sądził, że ma pierwszeństwo. Niestety, na parkingu, nawet jeśli pozostały tam resztki oznakowania poziomego, obowiązywała wyłącznie zasada, by ustępować pierwszeństwa pojazdom nadjeżdżającym z prawej strony. Znaków pionowych określających pierwszeństwo nie było. Kierowca Jeepa pierwszeństwa nie ustąpił, więc to jemu została przypisana wina. Do niej się nie przyznał i sprawa trafi do sądu. A mógł skorzystać z okazji i zamiast płacić za wszystkie szkody, odjechać z numerem polisy. Co prowadzi do pytania?

Czy warto dogadywać się przy stłuczce bez policji?

Odpowiedź nie jest prosta, ale na pewno trzeba uważać. Dla wielu tak naprawdę decydujący będzie stan i wiek samochodu, ale też podejście do posiadanych rzeczy. Jedni nie przejmą się rysą, drudzy popadną w czarną rozpacz. Przy niewielkich uszkodzeniach typu zarysowanie lakieru łatwiej jest przychylić się do prośby sprawcy, żeby załatwić sprawę gotówką, nawet bez policji i także bez ubezpieczyciela. Nawet taka drobna życzliwość może się zemścić.

Po pierwsze, zemścić może się brak kompetencji w ocenie powstałych szkód. Pęknięty zderzak może wygenerować więcej niespodziewanych kosztów. Wymiany mogą wymagać zaczepy, może uszkodziło się mocowanie lampy, a pomysł, że sprawę ogarnie się za kilka złotych, może okazać się chybiony.

Trudne może być też oszacowanie, ile będzie kosztować naprawa. Wycena niewielkiego warsztatu może być kompletnie różna od tego, co usłyszymy w ASO, nawet w przypadku niewielkiej rysy. Rysy też bywają różne, inne możliwości naprawy szkód pojawią się, gdy uszkodzona została tylko powłoka lakiernicza, a inna, gdy uszkodzenie sięga głębiej. Dogadywanie się bez mieszania w sprawę ubezpieczyciela jest ryzykowne, ale tylko to możemy nazwać dogadywaniem się. Jeśli spisuje się oświadczenie, to już nie jest dogadywanie się, tylko zwykłe niewzywanie policji, które też niesie ryzyko.

Kto jest winny?

Sytuacja z Lublina wnosi jeszcze dodatkowy wątek, trudność w przypisaniu winy. Sytuacja z parkingu nie była szczególnie zawiła, a jednak obaj kierowcy błędnie ją ocenili. Nietrudno wyobrazić sobie znacznie bardziej skomplikowane zdarzenia, gdzie kierowcy błędnie ocenią, kto naprawdę zawinił. Trzeba też pamiętać, że takie dogadanie się pod sklepem wcale nie wyklucza dalszych roszczeń. Rozjedziemy się do domu, a po jakimś czasie odezwie się do nas ubezpieczyciel, z zupełnie inną wizją tego, kto komu i za co powinien zapłacić. Spisujmy przynajmniej oświadczenie, ze szczegółowym opisem zdarzenia. Policyjny protokół to dodatkowe potwierdzenie naszej oceny sytuacji i zabezpiecza na wypadek, gdy sprawca zechce później się wycofać z oświadczenia lub kompletnie nie potwierdzać, że zdarzenie miało miejsce.

Dla poszkodowanego dogadywanie się nie niesie praktycznie żadnych korzyści. Wprawdzie może zarobić kilka złotych za szkodę, której na przykład wcale nie musi naprawiać, ale ponosi też ryzyko. Za to sprawca może zyskać, jeśli nie wezwie się policji, a jedynie spisze się oświadczenie. Uniknie wtedy mandatu, który teraz powinniśmy dostawać z automatu przy kolizji, choć niektórym udaje się tego uniknąć nawet przy obecności policji.

Trzeba odróżnić dogadywanie się bez policji od dogadywania się nawet bez włączania w sprawę ubezpieczyciela. Wymianę gotówki można polecić tylko w skrajnych przypadkach, gdy mamy do czynienia bez żadnych wątpliwości z niewielkim uszkodzeniem. Warto i tak zadzwonić do warsztatu i poznać chociaż wstępną wycenę naprawy. Spisanie oświadczenia wraz z numerem polisy to już mniejsze ryzyko, ale nie można wykluczyć, że kierowca Saaba w końcu by się zorientował, że to on miał pierwszeństwo i zanegował swą winę. Powinien teraz zostać największym przeciwnikiem dogadywania się, mimo że sam go pragnął. Kierowca Jeepa może być teraz trochę rozdarty.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać