Wiadomości

Citroen rozwiązał większość problemów Ami. Zapomniał tylko wstawić drzwi

Wiadomości 16.12.2021 55 interakcji

Citroen rozwiązał większość problemów Ami. Zapomniał tylko wstawić drzwi

Piotr Barycki
Piotr Barycki16.12.2021
55 interakcji Dołącz do dyskusji

Może to i lepiej, skoro w wersji produkcyjnej były z nimi same problemy?

A tutaj, w nowej, studyjnej wersji, proszę bardzo – żadnych problemów z uszczelkami przy drzwiach, żadnych opadających szyb. Wystarczyło po prostu pozbyć się drzwi i problem z głowy:

Rozwiązanie wprawdzie trochę w stylu polskich miast, gdzie jeśli czujniki jakości powietrza wskazują wysoki poziom zanieczyszczeń, to przenosi się je w inne miejsce, ale zawsze to jakiś ruch. Teraz, jeśli woda dostanie się do środka Ami, to będzie dosyć oczywiste, dlaczego tak się stało. Ewentualnie można powalczyć z deszczem za pomocą przezroczystych zasłon przeciwdeszczowych, które przewidziano w tym projekcie.

Nie musimy się też martwić o kamienie, które przy braku drzwi mogłyby się nam obijać o nogi – My Ami Buggy ma specjalne, dodatkowe osłony, które powinny nas przed tym uchronić. Dodatkowe wzmocnienia – w formie terenowych orurowań zamontowano też m.in. na reflektorach, światłach z tyłu i zderzaku. Istnieje spora szansa, że tym samym kierowca i pasażerowie zyskali szansę na przeżycie zderzenia z przelatującą ulotką reklamową.

Oczywiście taki Ami jest też trochę bardziej SUV-owaty.

Co w dobie niekończącej się mody na SUV-y faktycznie może być rozwiązaniem pewnego problemu i próbą wpasowania się w trendy. Przy czym trzeba Amiemu oddać, że jest nie tyle SUV-owaty, co terenowy – ogumienie ma słuszne, a poszerzone błotniki faktycznie mają tutaj swoje zastosowanie, nawet jeśli chodzi tylko o ukrycie tych bardzo szerokich opon. Nie zabrakło tu też masy innych dodatków w stylu offroadowym – od zapasowego koła na bagażniku dachowym, aż po LED-owy pas, który miałby ułatwić nam poruszanie się po bezdrożach.

O ile oczywiście te bezdroża nie byłyby zbyt daleko od domu, bo zasięg Ami to zaledwie kilkadziesiąt kilometrów.

Poprawiono nawet fotele.

Mają aż 70 mm pianki, zamiast 35 mm w standardowej wersji, a do tego całe obicie można zdemontować i wyprać. Albo wymienić, jeśli podróż była dla kogoś zbyt emocjonująca.

Mało tego – fotele są numerowane, tak żeby nie było wątpliwości, kto jest numerem 1, a kto numerem 2 w samochodzie. A żeby wiedzieli o tym też inni użytkownicy dróg, którzy na pewno na takie ami się zapatrzą, to po każdej stronie – w sportowym stylu – opisane jest, kto gdzie siedzi. I tak po lewej stronie znajdziemy napis Pilot, a po prawej – Co-pilot.

Niestety takiego Ami być może nigdy nie kupimy.

Cały projekt jest głównie zabawą pt. „co można zrobić ciekawego z Ami” i szanse na trafienie na rynek ma niemal zerowe. Chociaż jest co najmniej jedno miasto na świecie, gdzie taki pojazd wzbudziłby zapewne spore zainteresowanie, a może nawet sprzedawałby sie szokująco dobrze. Ale to już temat na inny wpis…

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać