Klasyki / Ciekawostki

Zima się już skończyła, ale możesz uzbroić się na kolejną. Takich skuterów śnieżnych już nie robią

Klasyki / Ciekawostki 30.04.2021 140 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 30.04.2021

Zima się już skończyła, ale możesz uzbroić się na kolejną. Takich skuterów śnieżnych już nie robią

Piotr Szary
Piotr Szary30.04.2021
140 interakcji Dołącz do dyskusji

Już 20 maja odbędzie się aukcja Bombardiera B7. Jeśli zawsze marzyłeś o czymś, co wygląda jak skuter śnieżny na bazie Citroena 2CV i czołgu, to Twoja szansa na zrobienie sobie prezentu.

Każdy z nas słyszał o tzw. zimach stulecia. Wszyscy widzieliśmy zdjęcia zasp o wysokości autobusu, wszyscy mamy też w rodzinie kogoś, kto w takich warunkach musiał chodzić do szkoły (a w obie strony było pod górę).

Starsi wspominają to czasem z sentymentem, młodszych to fascynuje lub śmieszy. Ale te kilkadziesiąt lat temu niekoniecznie były to powody do śmiechu – nierzadko poważniejsze opady śniegu oznaczały po prostu odcięcie od świata i problemy z przemieszczaniem się.

To właśnie dlatego powstał Bombardier B7

skuter śnieżny
fot. Bonhams

Przyczyna powstania tego pojazdu, który można uznać za jedną z najbardziej udanych propozycji w historii skuterów śnieżnych i innych pojazdów podobnego typu, jest niestety niewesoła. Twórca B7, Joseph-Armand Bombardier, wpadł na pomysł jego skonstruowania, gdy z powodu złych warunków nie udało się przetransportować do szpitala jego 2-letniego syna. Dziecko zmarło z powodu powikłań związanych z zapaleniem wyrostka robaczkowego.

Bombardier dowiedział się później, że podobne sytuacje nie zdarzały się wcale tak rzadko jak uważał. W związku z tym zaprojektował pojazd, który miał „unosić się nad śniegiem” i który dziś można by opisać jako 7-osobowy (stąd nazwa) skuter śnieżny z zamkniętą kabiną pasażerską. Pierwszy Bombardier B7 był gotowy w 1935 r., a pierwsze egzemplarze dla klientów dostarczono rok lub dwa lata później.

Wyszło znakomicie

Nowy pojazd był bardzo sprawny w terenie. Tak sprawny, że po zbudowaniu pierwszych kilkunastu egzemplarzy, do 1939 r. wpłynęły zamówienia na blisko 100 kolejnych B-Siódemek. Za te zdolności terenowe odpowiadał m.in. fakt, że konstrukcja B7 była drewniana (dla zmniejszenia masy własnej). Pewną ciekawostkę stanowi też fakt, że wiele egzemplarzy miało szyby boczne o okrągłym kształcie (nieobecne w tym egzemplarzu) – takie rozwiązanie oferowało wyższą wytrzymałość w warunkach zamieci śnieżnej.

skuter śnieżny
Minimalistyczny design pozwalający skupić się na przyjemności z prowadzenia. / fot. Bonhams

Wyżej wspomniany sukces pozwolił nie tylko na budowę większych modeli (B12 oraz C18, ten ostatni służył jako autobus szkolny), ale i na założenie istniejącego do dziś przedsiębiorstwa. Nadejście II wojny światowej spowodowało oczywiście załamanie popytu na pojazdy, ale firma przetrwała realizując zamówienia dla wojsk aliantów.

Za napęd odpowiadał silnik V8

Zapewne spodziewalibyście się tu tego samego co ja: silnika z jakiegoś dużego motocykla lub ewentualnie 4-cylindrowej jednostki wziętej z samochodu. A tu psikus: zadanie napędzania gąsienic powierzono 3,6-litrowej, dolnozaworowej ósemce Forda, która podobno osiągała tu blisko 90 KM.

Niestety lepszych zdjęć silnika nie ma – to musi Wam (i mi) wystarczyć. / fot. Bonhams

Jednostkę napędową sprzężono z 3-biegową skrzynią manualną. Osiągi są nieznane, ale i niezbyt istotne – nie o nie w tym pojeździe chodziło. Ale jeśli warunki nie były ciężkie, to nie stanowiło problemu poruszanie się po śniegu z prędkością rzędu 50 km/h.

No dobra, opony to chyba do wymiany. / fot. Bonhams

20 maja taki klasyczny skuter śnieżny będzie można sobie kupić

Będzie to jedna z propozycji oferowanych licytującym podczas aukcji na wyspie Amelia. Warto zauważyć, że pomimo naprawdę dobrego stanu Bombardiera B7 i faktu, że jest on na chodzie, oczekiwana cena końcowa wydaje się być bardzo zachęcająca – dom aukcyjny Bonhams szacuje, że zwycięzca zapłaci za pojazd ok. 30-40 tys. dol., czyli jakieś 110-150 tys. zł. Załóżmy, że będzie to 140 tys. zł, podzielmy na 7 osób i wychodzi po 20 tys. zł na głowę – no niech mi ktoś powie, że to nie jest okazja.

To co, kto jeszcze się zrzuca?

skuter śnieżny
fot. Bonhams

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać