Bezpieczeństwo ruchu drogowego

BMW z kartką w szybie, a na niej napisane mrożące krew w żyłach „Pomocy”. Jak tu się zachować?

Bezpieczeństwo ruchu drogowego 10.07.2023 452 interakcje

BMW z kartką w szybie, a na niej napisane mrożące krew w żyłach „Pomocy”. Jak tu się zachować?

452 interakcje Dołącz do dyskusji

W sieci pojawiło się nagranie z wideorejestratora kierowcy poruszającego się po S5 w kierunku północnym. Widzimy na nim zarejestrowane w Szwecji BMW, które ma w tylnej szybie kartkę z napisem „pomocy”. Tox co zrobił kierowca z nagrywającego pojazdu, zasługuje na pochwałę.

Moi redakcyjni koledzy ostrzegali mnie, że opisywanie tego filmiku to „śliski temat”, ponieważ finał tej historii jest nieznany, a potencjalne scenariusze są dość skrajne. Ja jednak postanowiłem, że wezmę się za komentarz, bo przypomniała mi się podobna historia.

Zanim dojdziemy do tego, co się stało na S5, to chcę przytoczyć historię z pewnej łódzkiej korporacji. Jeden z zespołów znudzony swoim projektem postanowił sobie zażartować i wykleił na szybie swojego pokoju napis „help”. To było na szóstym piętrze i było dobrze widoczne dla spostrzegawczych kierowców, którzy stoją tam codziennie w korkach. To nawet nie była forma protestu przeciwko firmie, to był po prostu głupi żart. Zespół zapomniał o tym, co wisi w ich oknie. Minęło wiele dni i społeczeństwo wykazało się znieczulicą, ale pewnego razu na recepcji firmy pojawiła się policja. Okazuje się, że funkcjonariuszy zaniepokoił ten napis i przyszli sprawdzić, co się dzieje. Jeśli dobrze pamiętam, to sprawę załagodził management firmy i skończyło się na przeprosinach dla mundurowych.

Do bardzo podobnej sytuacji doszło teraz na S5, ale nie do końca. W szybie BMW był napis „pomocy”, ale autor nagrania nie zignorował spostrzeżonej informacji. Zamiast tego przyjrzał się BMW i zanotował jego numery rejestracyjne. Postanowił nawet śledzić uciekający pojazd, ale niemiecki Touring zaczął uciekać i okazał się zbyt szybki dla nagrywającego. Właściciel wideorejestratora nie mogąc nadążyć za uciekającym BMW, postanowił zgłosić wszystko na policję. Czy zachował się odpowiednio, zawiadamiając o potencjalnym przestępstwie?

Czy niezawiadomienie o przestępstwie jest przestępstwem?

W polskim prawie karnym są dwa rodzaje obowiązków zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. Chodzi o obowiązek społeczny oraz obowiązek prawny. Różnią się konsekwencjami w razie niepodjęcia stosownych kroków.

I tak obowiązek społeczny wynika z art. 304 § 1 k.p.k. Z artykułu tego możemy dowiedzieć się, że każdy, kto dowiedział się o popełnieniu przestępstwa, ma społeczny obowiązek zawiadomić o tym prokuraturę lub policję. Ale w przypadku obowiązku społecznego, niezawiadomienie odpowiednich organów ścigania nie stanowi przestępstwa. Co innego w przypadku , gdy aplikowany jest obowiązek prawny. Ten obowiązuje jedynie, gdy przestępstwo dotyczy najpoważniejszych czynów zabronionych. Ustawodawca wymienił je w art. 240 § 1 k.k. Do czynów tych należy m.in.: zabójstwo, obcowanie płciowe z osobą małoletnią lub doprowadzenie jej do poddania się czynnościom seksualnym, zamach na życie Prezydenta RP oraz seksualne wykorzystanie bezradności lub niepoczytalności innej osoby. Niepoinformowanie organów ścigania o przestępstwie w przypadku czynów zabronionych wyszczególnionych w ww. artykule stanowi przestępstwo. W tym przypadku za niepoinformowanie organów ścigania grozi kara pozbawienia wolności do lat 3.

Dobrze, prawie doskonale, tylko wolniej

Z informacji dostępnych dla kierowcy nagrywającego srebrne auto,  niestety nie można było wykluczyć najpoważniejszych czynów zabronionych, a więc kierowca bardzo dobrze zrobił, zgłaszając to na policję. Niepotrzebnie jednak podejmował na własną rękę próbę pościgu. Jedyni uczestnicy ruchu drogowego, którzy mogą świadomie łamać przepisy (w tym ograniczenia prędkości) to pojazdy uprzywilejowane. Tak więc po zebraniu danych koniecznych do zgłoszenia sprawy policji, kierowca powinien odpuścić i wrócić do poruszania się z dozwoloną prędkością, a nie ok. 200 km/h – o czym wspomina w opisie.

Tak jak pisałem na początku – nie znamy finału tego zgłoszenia. Obawiam się, ze pojazd mógł przejechać niezatrzymany przez cały kraj i odpłynąć promem do Szwecji. Miejmy nadzieję, że to był tylko żart, jak ten w łódzkiej firmie. Tak czy siak, należy się cieszyć, że ktoś natychmiast zareagował, a nie olewał wołania o pomoc tygodniami.

Czytaj dalej: 

150 km/h na autostradzie. To nowy limit prędkości u naszych sąsiadów

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać