Testy aut nowych

Elektryczny Fiat Scudo – test. Na razie nie może pan opuszczać miasta

Testy aut nowych 07.11.2022 66 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 07.11.2022

Elektryczny Fiat Scudo – test. Na razie nie może pan opuszczać miasta

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski07.11.2022
66 interakcji Dołącz do dyskusji

Elektryczny Fiat Scudo ma całą listę zalet. Jedyną jego wadą jest to, że nie powinien opuszczać miasta. 

„Ale jak to elektryczny, miał być spalinowy!” – tak napisałem do kolegi, jak dowiedziałem się, że Scudo z dieslem nie dostanę i będę musiał zadowolić się wersją elektryczną. Z jednej strony się zmartwiłem, no bo przecież autem spalinowym jeździ się może i trudniej, ale łatwiej uzupełnia się paliwo, z drugiej strony swoje rozczarowanie natychmiast zadeptałem, bo wiem doskonale że takie elektryczne samochody dostawcze są przyszłością najbliższych lat. Już niedługo nie będzie możliwości narzekać, że to nie ten spalinowy, bo żadne spalinowe nie będą już istnieć. Im szybciej się to zaakceptuje, tym lepiej. Opcjonalnie można wyprowadzić się na Filipiny albo do Chile, tam elektryfikacja postępuje raczej słabo.

Na początek chciałem tylko powiedzieć…

Zanim przejdę do opowiadania o Scudo, to chciałem tylko zwrócić uwagę na taki fakt: elektryfikację floty w Europie w sposób wymuszony napędzają kraje najbogatsze. Kraje uboższe, czyli byłe „KDL” zupełnie nie są na nią gotowe i budzi ona w nich słuszne przerażenie. Podejrzewam, że przedsiębiorcy, myśląc o wymianie dostawczaków spalinowych za 150 tys. zł sztuka na takie elektryczne po 300 tys. zł za sztukę, są nieco zieloni ze strachu – jeszcze bardziej niż zielone tablice rejestracyjne. Możliwość jazdy po buspasie czy darmowego parkowania w mieście szybko zniknie, jak tylko auta elektryczne się upowszechnią. Być może powstaną pasy, po których będzie można jeździć samochodem spalinowym – i tylko po nich, cała reszta będzie tylko dla pojazdów bezemisyjnych. Na razie jednak „elektryczne auto dostawcze” budzi głównie niedowierzanie.

elektryczny fiat scudo

Elektryczny Fiat Scudo nie jest nawet Fiatem

To oczywiście nie jest żadne Scudo, tylko Peugeot/Citroen przebrany za Fiata i to, powiedzmy uczciwie, dość nieporadnie. Z żadnym Fiatem nie ma to nic wspólnego do tego stopnia, że dywaniki w środku mają logo Peugeota. Oczywiście w świecie aut dostawczych logotyp nie ma znaczenia. Fiat jest Peugeotem, Opel jest Fiatem, ale może być też Renaultem, Nissan to Mercedes, Volkswagen to Ford i na odwrót, i tak dalej. Nikt nie przywiązuje się do loga w dostawczakach, więc mogliby spokojnie to Scudo sprzedawać jako Maserati Scattola albo RAM Procargo Mexicali i dalej byłby to Peugeot-Citroen.

elektryczny fiat scudo

Dobrze, to teraz o największych zaletach Scudo

Po pierwsze, ma 300 km zasięgu, i to takiego realnego (z akumulatorem 75 kWh). Wspaniale, jestem zachwycony, obawiałem się zasięgu na poziomie 100-110 km, a tu proszę. Po drugie, jest niewrażliwe na załadunek. Naładowałem do niego dużo złomu i ruszyłem na skup złomu, co przyjął bez żadnego narzekania. Nie zmieniły się również osiągi, które oczywiście jak na samochód dostawczy są szokująco dobre, zwłaszcza jeśli chodzi o moment obrotowy. Ruszanie spod świateł to czysta przyjemność, jedzie się właściwie na równi z autami osobowymi. Oczywiście okupia się to zużyciem energii na poziomie ponad 25 kWh/100 km, jednak kiedy się pilnowałem, żeby z momentu obrotowego za bardzo nie korzystać – zszedłem na 22,3 kWh w mieście. Moim zdaniem mniej nie bardzo się da, chyba że będziemy jechać 40 km/h i nie korzystać z ogrzewania. W trasie nie jechałem, zresztą moim zdaniem elektryczne samochody dostawcze w ogóle się na żadne trasy nie nadają, cały ich sens sprowadza się do kręcenia się po mieście.

elektryczny fiat scudo

elektryczny fiat scudo
Uwielbiam „wyłącz silnik przed ruszeniem”

A w tym akurat elektryczny Fiat Scudo jest dobry. Bardzo łatwo się nim manewruje dzięki kamerze cofania, nawet długi tylny zwis nie przeszkadza aż tak bardzo. Jeździłem wersją Furgon Maxi (do cen zaraz przejdziemy), ale oczywiście można mieć takie Scudo w wersji brygadowej, kombi, a nawet jako platforma do zabudowy – chociaż wtedy odpada nadwozie Maxi, platforma występuje tylko w wersji standardowej. Gdyby mnie ktoś pytał o zdanie, to chętnie widziałbym taki furgon blaszany, ale z oknem w bocznych drzwiach i szybką między szoferką a ładownią. Klapka kryjąca gniazdo ładowania znajduje się w lewym przednim błotniku, ta w błotniku tylnym nie służy niczemu.

Jeszcze trochę o zaletach eScudo

Po pierwsze nie mogę wyjść z podziwu, jak sprytnie ukryto akumulatory w podłodze. Praktycznie nie ma różnicy w wysokości podłogi między wersją spalinową a elektryczną. Po drugie, testowany egzemplarz miał drzwi przesuwne po obu stronach, co oszczędziło mi parę raz zawracania i wjeżdżania tyłem w ciasne miejsce, żeby „drzwi były po tej samej stronie co miejsce rozładunku. Na tym nie koniec, bo trzeba jeszcze zwrócić uwagę na megasprytne składanie fotela pasażera i otwierane miejsce pod nim – specjalnie do przewożenia długich rzeczy. Pod siedziskiem miejsca środkowego znajduje się natomiast całkiem spory schowek. Mamy też gniazdo 12V w ładowni, żeby podłączyć sobie dodatkową lampkę – takie auta często wyposaża się w szafki od zabudowy, które zasłaniają fabryczne oświetlenie sufitowe. Innymi słowy, jest to wszystko bardzo przemyślane. Trudno żeby nie było, skoro mówimy o modelu roku 2016. Tak, ten Fiat to właśnie taka „nowość” – auto sprzed sześciu lat, które po kolei dostaje na ryjek kolejne logotypy z koncernu Stellantis.

To jeszcze coś o cenach

199 200 zł – tyle kosztuje długi furgon z dużym akumulatorem (mniejszy ma 50 kWh, ale to bez sensu). 1800 zł dopłacimy za lewe drzwi przesuwne, 1400 zł za kamerę cofania. Oba te wydatki są nieodzowne. Rozbudowany cennik pozwala nawet wybrać wyświetlacz head-up. Za jedyne 200 zł można dokupić sobie… zwiększoną o 275 kg ładowność. A można dokupić ją sobie np. 3 razy i mieć +825 kg? Dla kolegi pytam, wozi ogórki w słoikach i beczkach, a to strasznie ciężkie jest. W każdym razie te 200 tys. zł to jest oczywiście cena netto, ale kto kupuje takie wozy bez odliczenia VAT? (pytanie retoryczne).

Najważniejsze jest: czy elektryczny Fiat Scudo, lub raczej eScudo (jak Suzuki, hehe) jest faktyczną alternatywą dla wersji wysokoprężnej. Odpowiedź brzmi: tak, o ile auta w twojej flocie nie jeżdżą w trasy i przemieszczają się tylko po mieście lub terenach podmiejskich. Niewątpliwą zaletą jest możliwość jazdy po buspasie (w końcu to bus!), kwestia darmowego parkowania nie ma chyba aż takiego znaczenia przy dostawczakach. Pozostaje tylko problem, że kupując do swojej firmy busa napędzanego ropką masz auto, którym można kręcić się i po mieście, i strzelić 1000-kilometrową trasę.

elektryczny fiat scudo
To ładne jest.

W przypadku eScudo z tej wszechstronności musisz zrezygnować, bo jazda tym w trasie będzie udręką. Oczywiście elektrofanboje zaraz powiedzą, że jak to, oczywiście że się da jechać samochodem elektrycznym w trasie (milion wykrzykników) a autor to debil. Możliwe. Właściwie wszystko się da, jak się uprzesz. Ja jeżdżę cały rok na składaku, nawet jak bździ śnieg, bo się uparłem, a ktoś inny może się uprzeć, żeby kupić elektrycznego dostawczaka i udawać, że jest on tak samo wszechstronny jak spalinowy. Nie jest, ale to nic nie szkodzi, bo tego spalinowego po prostu zaraz nie będzie, i w trasę z towarem szybkopsującym się będzie trzeba jechać autem elektrycznym, ładując je co 2 godziny jazdy przez 6 godzin. Ale będzie śmiesznie. Nie mogę się doczekać.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać