Acura też zapragnęła zbudować własnego restomoda. Nie, nie na bazie pierwszego NSX-a
Ciekawostki 07.12.2019Tzw. restomody zwykle bazują na samochodach w rodzaju Porsche 911, klasycznych Jaguarów czy starych aut amerykańskich. Na to wszystko wchodzi Acura z autem, którego byście się nie spodziewali – modelem SLX.
Oczywiście mam świadomość, że
Wersja Acury pojawiła się na rynku dopiero w 1996 r.
Zmian wizualnych prawie nie ma.
Ograniczyły się one w zasadzie do pomalowania nadwozia, założenia osłony pod przednim zderzakiem i większych od seryjnych felg – teraz mają 17 cali średnicy. Obręcze uzbrojono w ogumienie uniwersalne (A/T). Jeśli ktoś będzie przyglądać się bardzo wnikliwie, zauważy też coś podejrzanego: napis
Napis jak napis. Co w nim podejrzanego?
Ano to, że SH-AWD to system napędu na obie osie, który w oryginalnej Acurze SLX nie był dostępny. W zmodyfikowanej terenówce nie ma już seryjnego napędu z dołączaną przednią osią – w zamian trafił tu wzięty z SUV-a RDX wspomniany napęd SH-AWD (gdzie SH oznacza
Seryjne auto było napędzane 3,2-litrowym, benzynowym silnikiem V6 o mocy 192 KM. Pożegnano go bez żalu.
Teraz pod maską można znaleźć 2-litrowy silnik VTEC Turbo. Cofanie się w rozwoju? Głupi pomysł? Cóż, za dźwiękiem V6 można tęsknić, ale V6 nie miało 350 koni. A VTEC Turbo w tym egzemplarzu ma. Wyrzucono też oczywiście 4-biegową przekładnię automatyczną – jej miejsce zajął
Horror. Znajdziemy tam horror.
Ma on postać wyświetlacza wyświetlającego m.in. prędkość obrotową nowego silnika. Nad ekranikiem są też diody, które zaświecają się kolejno wraz ze wzrostem obrotów, dzięki czemu nawet przy dynamicznej jeździe kierowca nie musi zerkać na obrotomierz, żeby wiedzieć, kiedy ma zmienić bieg. Ale nie, chwila… przecież to
Rzecz w tym, że restomody to nie są tanie rzeczy. Skoro więc już komuś się chce wymieniać kompletny układ napędowy 22-letniej terenówki (ten egzemplarz pochodzi z 1997 r.), dorzucając do tego nowe tylne zawieszenie, wykonanie nowej tapicerki i malowanie całego nadwozia, to oczekiwałbym, że zostanie dla takiego auta stworzony nowy panel wskaźników. Wiecie, wyglądający jak seryjny, ale z obrotomierzem wyskalowanym np. do 9 tys. obr./min. (z czerwonym polem zaczynającym się przy 8 tys.) i prędkościomierzem do co najmniej 160 mph (tj. niecałych 260 km/h).
Przy kosztach takiego projektu (i budżecie jego twórców) to by była sprawa do przełknięcia, natomiast zastosowanie takiego ekranika to po prostu pójście na skróty. Bardzo brzydkie pójście na skróty. Już nawet nie mam serca pastwić się nad tym, że i dźwignię skrzyni biegów można było zostawić na miejscu.
Mimo wszystko, cały pomysł oceniam pozytywnie.
Jakby nie patrzeć, użycie tak nudnego auta jako bazy do restomoda jest nadzwyczaj ciekawe i zdecydowanie wyróżnia się na tle klasycznych aut sportowych z nowoczesnymi silnikami V8. Teraz czekam na Hyundaia S-Coupe z silnikiem z i30 N i pierwszą Dacię Logan z silnikiem Megane R.S.