Marki

5 lat temu gama Volvo wyglądała jak park jurajski. A teraz?

Marki 21.02.2018 1 interakcja
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 21.02.2018

5 lat temu gama Volvo wyglądała jak park jurajski. A teraz?

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski21.02.2018
1 interakcja Dołącz do dyskusji

W 2014 r. w salonach Volvo stały samochody z minionej epoki. Wśród nich jeden prawdziwy dinozaur z 12-letnim okresem produkcji – XC90. Dziś ten producent ma najświeższą gamę na Starym Kontynencie. Wygląda na to, że Chińczycy wiedzą, jak zarządzać szwedzką perłą w koronie koncernu Geely.

Podobno to, że w gamie są stare modele, w niczym nie przeszkadza. Samochody w Europie nie sprzedają się tylko jako rynkowe nowości. Niektóre nawet nabierają dopiero tempa w późniejszym okresie swojej produkcji, jak choćby Nissan Qashqai. Jednak wystarczy prześledzić słupki sprzedaży najpopularniejszych modeli, żeby zobaczyć, że przez pierwszych pięć lat samochód zazwyczaj sprzedaje się nieźle (chyba, że od początku jest porażką), a potem zainteresowanie zaczyna spadać, bo konkurencja przedstawia nowsze i ciekawsze propozycje.

Volvo wzięło to sobie do serca. Starszym modelom tej marki nie dawało się wiele zarzucić, były naprawdę solidne i bezpieczne – pierwsza dekada XXI wieku to na pewno dobry okres szwedzkiego producenta. Dobrze, że pożegnano jednoznacznie nieudany model S40/V40 produkowany w kooperacji z Mitsubishi. Następca na bazie Focusa II był już o wiele lepszy. Tyle że większość z nich wytwarzano bardzo długo, tak jakby nie było wyraźnego pomysłu, w którą stronę iść i działano na zasadzie „póki się sprzedaje, jest dobrze”. Na szczęście od kilku lat widać prawdziwą ofensywę modelową, podobną do tej, jaką prowadził ok. 4-5 lat temu koncern Hyundai-Kia. Piszę o tym przy okazji premiery nowego Volvo V60 – na razie w Stanach Zjednoczonych. Poprzednia generacja V60 była na rynku od 7 lat i pamiętała jeszcze czasy kooperacji z Fordem. Jej silniki benzynowe z turbodoładowaniem pochodziły właśnie od tego producenta, z wyjątkiem 6-cylindrowego T6.

Obecna ofensywa Volvo zaczęła się od XC90 II generacji. Ten samochód ma już trzy lata – ależ ten czas leci!

Wprawdzie wkrótce po premierze XC90 II w internecie pojawiło się trochę negatywnych opinii na temat zawieszającego się oprogramowania, ale wygląda na to, że z tym problemem już sobie poradzono. Wprawdzie klienci na bardziej konserwatywnych rynkach narzekali „gdzie jest V-szóstka? Dlaczego nie ma trzech litrów pojemności?”, ale jazda testowa rozwiewała ich wątpliwości. Chyba, że chodziło o zaimponowanie sąsiadowi.

W 2016 r. pojawił się następca serii S80/V70, czyli S90/V90. Auto ma imponującą długość – prawie pięć metrów, a pod maską też tylko silniki 2.0. Można też je kupić w wersji plug-in hybrid i z napędem na 4 koła, ale w gamie pozostawiono diesla, bo problemy problemami, ale europejscy klienci nadal chętnie kupują takie wersje (choć faktycznie zainteresowanie nimi spada). A co najlepsze, S90/V90 z dieslem można mieć też z ręczną skrzynią biegów. Ciekawe, czy ktoś takie już kupił.

Ledwo zdążyliśmy się przyzwyczaić do S90, Volvo zaatakowało nowym XC60 na platformie SPA, a co ciekawe i niecodzienne w dzisiejszych czasach, tylko najbardziej podstawowa wersja w nim ma napęd na przednie koła. Reszta odmian to 4×4. Poprzednia generacja XC60 przez lata utrzymywała się w Polsce na pierwszym miejscu listy najchętniej kupowanych SUV-ów klasy premium.

Pod koniec ubiegłego roku zadebiutował mały SUV XC40, logiczne uzupełnienie gamy XC i pierwsze w historii Volvo z silnikiem trzycylindrowym. A dosłownie kilka chwil temu odsłonięto nowe V60: na razie tylko jako kombi i na razie tylko na rynek amerykański, ale już widać, że Audi nie będzie miało łatwego zadania ze szwedzkim rywalem. Widać też, w jakim tempie spopularyzowano pionowe ekrany w samochodach – zaczęło się od Tesli, w której zresztą ten ekran jest absurdalnie wielki. Teraz ma już je nie tylko Volvo, ale także Renault.

Cztery lata temu najstarszy model Volvo miał 12 lat, a najnowszy dwa. Teraz w gamie są cztery modele nie starsze niż dwa lata, a jedynym dinozaurem (właściwie takim dinozaurzątkiem) jest V40, które też pewnie doczeka się następcy zbudowanego na płycie SPA. Miejmy nadzieję, że będzie miał większy bagażnik niż obecny model.

Staroć!

 

Strategia działa – styczeń 2018 był o 22% lepszy dla Volvo niż styczeń 2017.

A nowe V60 tylko to poprawi. I bardzo dobrze. Nie każdy dobry samochód musi być niemiecki. Tylko jedno mnie niepokoi: te silniki 3-cylindrowe. Pewnie, że Volvo powinno mieć nieparzystą liczbę cylindrów pod maską, ale nie trzy, tylko pięć.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać