Sto lat, Nikonie! Pierwsza cyfrowa lustrzanka Nikona kończy 18 lat
15 czerwca 1999 został zaprezentowany Nikon D1, pierwsza cyfrowa lustrzanka Nikona. Od tego momentu minęło właśnie 18 lat! Świat zmienił się nie do poznania, ale lustrzanki nadal są z nami.
Na przełomie tysiącleci krajobraz na rynku foto wyglądał zupełnie inaczej niż dziś. Kiedy Nikon cały czas rozwijał analogowe, sprawdzone konstrukcje, konkurencja szła mocno do przodu. Pierwszą cyfrową lustrzankę pokazał Fujifilm, ale dość szybko na lidera rynku wyrósł Kodak.
Niestety tylko nieliczni mogli przekonać się o tym, jak sprawdza się w pracy cyfrowa lustrzanka. Debiutujący Nikon D1 kosztował 3800 funtów, a na funta trzeba było wyłożyć 6 zł. Daje to 23 tys. zł, co w tamtych czasach miało zupełnie inna wartość niż dziś. A tańszych lustrzanek cyfrowych zwyczajnie nie było.
Nikon D1 oferował matrycę CCD o rozdzielczości zaledwie 2,7 MP (2000 × 1312 pikseli) i zapisywał zdjęcia w formacie TIFF, RAW, a także - jako pierwsza lustrzanka w historii! - w formacie JPG. Aparat obsługiwał karty CF o pojemności do 2 GB. Ciekawostka: aparat miał ogromną wielkość pojedynczego piksela, wynoszącą 11,8 mikrometra.
Nie wszyscy o tym pamiętają, ale matryca miała format APS-C. Dopiero Nikon D3 zaprezentowany w 2007 roku jako pierwszy w obozie Nikona miał cyfrową pełną klatkę.
Jedną z najważniejszych nowości jakie wprowadzał Nikon D1, była możliwość zmiany czułości ISO. W erze analoga czułość definiował załadowany film, natomiast w aparacie cyfrowym można było ją zmieniać dla każdego zdjęcia indywidualnie. Zakres czułości ISO wynosił od 200 do 1600.
Jak na profesjonalną lustrzankę przystało, Nikon D1 miał metalowy korpus, a do tego był uszczelniany przed wilgocią i pyłem.
W 1999 roku wszyscy czuli, że cyfra jest przyszłością, ale analogowe konstrukcje miały się świetnie. Ostatnie analogi były tak zaawansowane, że współpracowały nawet z kartami pamięci.
Nikon D1 bazował na analogowym, profesjonalnym korpusie F5 z 1996 roku, który co prawda rejestrował zdjęcia na kliszach, ale jednocześnie miał zaskakująco wiele nowoczesnych funkcji. Wśród nich znalazły się m.in. autofocus z detekcją fazy (działający także w trybie ciągłym), wsparcie obiektywów ze stabilizacją, czy tryb seryjny 8 kl/s.
Ostatnia analogowa lustrzanka Nikona - F6 - została zaprezentowana w 2004 roku i była produkowana aż do 2008. Nikon F6 miał dwa wyświetlacze LCD (górny do zmiany parametrów, tylny do obsługi menu), a korzystając z akcesorium MV–1 można było zapisywać dane EXIF zdjęć na karcie pamięci CF. Całkiem nieźle, jak na analoga.
Zakończenie produkcji tego modelu było ostatecznym końcem analogowych lustrzanek w wydaniu Nikona.
Dziś rynek zmienił się diametralnie, ale lustrzanki nadal są numerem jeden w profesjonalnych zastosowaniach. Pytanie brzmi: do kiedy?
Najnowszym modelem w profesjonalnej linii Nikona jest lustrzanka D5. Jest ona nieporównywalnie lepsza pod każdym względem od D1, ale jednocześnie działa według dokładnie tych samych zasad. Mamy niezmieniony tor optyczny, bagnet, pryzmat, matrycę, migawkę i wizjer.
Na rynku jest jednak alternatywa. Pojawiały się bezlusterkowce, które zredefiniowały budowę aparatu, usuwając z niego większość mechanicznych, ruchomych elementów. Tym samym po niemal dwóch dekadach historia zatacza koło. Jestem przekonany, że tak jak cyfra po wielu latach wyparła analoga, tak bezlusterkowce wyprą lustrzanki. To kwestia czasu.
Życzę jednak Nikonowi kolejnych sukcesów i jeszcze lepszych aparatów oraz obiektywów. Jako posiadacz Nikona D750 mam nadzieję, że mimo wielu problemów w ostatnich latach, japońska firma nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, jeśli chodzi o rozwój aparatów. Powodzenia!