Cyfrowy dźwięk przestrzenny dla każdego. SteelSeries Arctis 5 - recenzja Spider's Web
SteelSeries dokonuje rewolucji we własnych szeregach. Nowa linia zestawów słuchawkowych to już nie Siberia, a Arctis. Wraz ze zmianą nazwy idą w parze wielkie zmiany sprzętowe. Po miesiącu korzystania ze SteelSeries Arctis 5, wiem o nich wszystko.
Nowa seria Arctis to trzy zestawy słuchawkowe SteelSeries, z różnych półek cenowych. Co bardzo ciekawe i korzystne dla graczy, SteelSeries Arctis 3, SteelSeries Arctis 5 oraz SteelSeries Arctis 7 grają DOKŁADNIE TAK SAMO. Różnice polegają na łączności, dodatkowych możliwościach oraz kosmetycznych elementach. Oznacza to, że każdy model SteelSeries Arctis posiada te same, 40 mm przetworniki.
SteelSeries chwali się, że do produkcji każdych słuchawek Arctis użył standardu z flagowego, bezprzewodowego, drogiego modelu Siberia 840, którego sam używam po dziś dzień. To nie do końca tak. Chociaż dźwięk w serii Arctis faktycznie jest lepszy niż z większości innych headetów dla graczy z podobnej półki cenowej, trzykrotnie droższy sprzęt wciąż spisuje się lepiej. Ale po kolei.
SteelSeries Arctis 5 to rewolucja w obszarze stylu przyjętego przez firmę.
Zestaw słuchawkowy całkowicie zrywa z tym, do czego przyzwyczaiło nas SteelSeries. Na obudowie nauszników zabrakło wielkich ekranów LED, jarzących się na miliony kolorów. Headset jest bardzo spójny, nie posiada jarmarcznych elementów i bez wstydu weźmiemy go w trasę, podłączając do smartfonu lub tabletu. To dzięki przejściówce USB-analog, dołączonej do zestawu.
Chociaż SteelSeries Arctis 5 posiada oświetlenie diód LED (nie ma go ani tańsza „trójka”, ani droższa „siódemka”), te jest bardzo oszczędne i eleganckie. Jeden z ponad półtora milionów odcieni jarzy się jedynie po krawędziach obudowy nauszników, tworząc przyjemny efekt. Zwłaszcza, jeżeli spotęgujemy go zaawansowanym trybem wyświetlania, takim jak oddychanie diód LED.
Co do obudowy nauszników - jestem wręcz zakochany w materiale, jakim zostały wyłożone. Zewnętrzne obszary nauszników pokryto delikatnie gumowym tworzywem, które jest bardzo, bardzo, bardzo przyjemne w dotyku. To krok w dobrym kierunku. Wcześniej nawet flagowe Siberie 840 posiadały byle jakie, plastikowe płytki obudowy. Tworzyło to fatalne wrażenie.
Bardzo żałuję, że SteelSeries Arctis 5 nie jest konstrukcją szelkową. Headset jest wygodny, ale nie tak jak mógł być.
Jeżeli szukacie najwygodniejszych słuchawek do wielogodzinnego grania dostępnych na naszej planecie, zapoznajcie się z szelkową ofertą na modele Siberia od SteelSeries oraz HyperX od Kingstona. Niestety, producenci Arctisa 5 zdecydowali się na odważny krok i powrócili do jednolitego pałąka, uzupełniając go o coś bardzo… dziwnego.
Pod chudym, jednolitym, wyłożonym gumą i bardzo elastycznym pałąkiem znajduje się nic innego jak… opaska od gogli narciarskich! Oparty na rzepach element można skracać i wydłużać, dostosowując go do kształtu i rozmiarów czaszki. Dziwactwo, prawda? Wygląda to bardzo ładnie, odróżniając SteelSeries Arctisa 5 od reszty słuchawek, ale nie jestem przekonany co do praktyczności.
Konstrukcje szelkowe automatycznie dostosowują się do głowy gracza. Podczas korzystania z SteelSeries Arctis 5 muszę z kolei zdjąć headset, zacząć bawić się rzepami i dopiero „na czuja”, za którymś z kilku razy trafić w idealne ustawienie. Gdy to w końcu się udaje, zestaw słuchawkowy jest niesamowicie wygodny (ale nie tak jak HyperX Revoler). Mimo wszystko wolałbym mniej problematyczną, chociaż nieco brzydszą konstrukcję szelkową.
SteelSeries Arctis 5 budzi kontrowersje również za sprawą obicia nauszników.
Zamiast klasycznej, „skórzanej” gąbki memory foam, architekci SteelSeries zdecydowali się na bardziej przewiewny, lepiej przepuszczający powietrze materiał. Ma to swoje plusy oraz minusy.
Zaletą na pewno jest to, że SteelSeries Arctis 5 dobrze radzi sobie z wysokimi temperaturami. Headset nigdy nie gotuje nam uszu, a do cyrkulacji powietrza ciężko się przyczepić. Niestety, kosztem tego jest gorsza separacja dźwięków z otoczenia. Nauszniki nie są tak szczelne jak wcześniejsze modele SteelSeries, gorzej radząc sobie z odizolowaniem nas od niepotrzebnych rozpraszaczy. Coś za coś. Osobiście pozostanę fanem klasycznej pianki.
Kończąc temat kształtu i obudowy, SteelSeries Arctis 5 posiada wszystkie niezbędne przyciski i udogodnienia.
Obudowa lewego nausznika została naszpikowana przydatnymi elementami. Znajduje się tutaj pokrętło, za pomocą którego dostosujemy głośność bez wchodzenia w ustawienia systemowe. Za pomocą fizycznego przycisku „mute” wyłączmy wysuwany mikrofon,który powiadomi nas o tym niezwykle mocno jarzącą się diodą LED. W obudowie znalazło się miejsce zarówno dla gniazda USB, jak i 3,5 mm.
Ciekawym elementem SteelSeries Arctis 5 jest zewnętrze pokrętło ChatMix. Za jego pomocą możemy zarządzać pasmami dźwięku dla rozmowy głosowej oraz gry wideo, chociaż działa to jedynie w systemie Windows. Podłączając zestaw słuchawkowy do sprzętu z MacOS, SteelSeries Arctis 5 gryzł się z systemem, przez co konieczne było zastosowanie analogowej przejściówki. Na pocieszenie napiszę, że ChatMix działa nie tylko podczas gry online, ale również w czasie korzystania z programów użytkownych, takich jak Skype dla Windows 10.
Przejdźmy do tego, co najważniejsze - jakości dźwięku w grach wideo.
Wszystkie modele SteelSeries Arctis oferują cyfrowy dźwięk przestrzenny DTS 7.1 Surround Sound. Niestety, tego dobrodziejstwa zakosztują jedynie gracze na systemie Windows 7 i wyżej. O DTS 7.1 mogą pomarzyć posiadacze konsol oraz systemów MacOS. Do tego aktywacja dźwięku przestrzennego wymaga instalacji oprogramowania SteelSeries Engine 3.
Gdy jednak przebrniemy przez proces rejestracji i instalacji, DTS 7.1 Surround Sound naprawdę robi różnicę. Dźwięk nie tylko jest bezapelacyjnie bardziej kierunkowy od standardowego stereo, ale również robi lepsze wrażenie niż przestrzenne Dolby Digital.
Dlaczego DTS 7.1 Surround Sound jest lepsze niż Dolby? Dzięki innemu standardowi kodowania dźwięk jest po prostu głośniejszy, przy zachowaniu kierunkowego charakteru. Oznacza to, że lepiej usłyszymy przeciwnika nadbiegającego od lewej strony, granat rzucony od prawej oraz szuranie za plecami. Z drugiej strony, mam wrażenie, że Dolby Digital oferuje nieco głębszy dźwięk. Ciężko jednak powiedzieć, na ile to kwestia algorytmów kompresji, a na ile jakości wykonania słuchawek użytych przeze mnie do porównania.
Włączone DTS 7.1 Surround Sound w oczywisty sposób dają przewagę podczas rozgrywki. Obejmująca 360 stopni ułuda dźwięku kierunkowego sprawi, że będziecie strzelać w momencie obracania się na pięcie, pewni obecności przeciwnika na plecach. Cyfrowa orientacja dźwięku jest na tyle dokładna, że nie ma mowy o żadnych pomyłkach. Precyzja kierunkowa jest doskonale skalibrowana.
Oczywiście SteelSeries Arctis 5 to zestaw słuchawkowy najpierw do gier, następnie filmów i seriali, a dopiero potem muzyki.
To kwestia, którą muszę nieustannie poruszać w testach. Część czytelników Spider’s Web wciąż nie zdaje sobie sprawy, że zestawy słuchawkowe (headsety) do gier to zupełnie inna kategoria produktów niż słuchawki do muzyki. Urządzenia mają inną konfigurację, kładą nacisk na inne dźwięki i nawet w sklepach są eksponowane na oddzielnych stanowiskach.
Zestaw SteelSeries Arctis 5 został stworzony do gier wideo. Do kierunkowego dźwięku, który pomoże w strzelaninach FPS. Do filmowych wybuchów, czystości wysokich pasm oraz długich maratonów. To nie jest sprzęt dla muzyki. Jeżeli chcecie urządzenia jedynie do słuchania ulubionych kawałków, znajdziecie podobny za połowę ceny. Nie znaczy to, że muzyka brzmi w SteelSeries Arctis 5 fatalnie. Jest po prostu poprawnie.
Na koniec został nam mikrofon. To dopiero ciekawostka!
Wysuwany mikrofon w SteelSeries Arctis 5 jest dwukierunkowy. Dwa rejestratory dźwięku zostały umieszczone po obu stronach głowni. Oznacza to, że mikrofon ściąga nie tylko dźwięki pochodzące z naszego gardła, ale również te przychodzące od zewnątrz.
Następnie dzieje się magia. SteelSeries Arctis 5 wie, które źródło dźwięku nie wychodzą z naszych ust, niwelując je. Dzięki temu rozmówcy słyszą nas, ale nie wiertarkę sąsiada, psa sąsiadki albo dziecko bawiące się w drugim pokoju. Świetna sprawa, która naprawdę działa. Redukcja szumu nie jest 100-procentowa, ale sprawdza się w praktyce. Wasi znajomi będą wdzięczni za używanie dwukierunkowego mikrofonu. Bekanie dalej usłyszą, ale innych dystraktorów już nie…
SteelSeries Arctis 5 to bardzo dobry stosunek ceny do jakości. Oczywiście jak na markowy headset.
Dzięki nowej linii produktów, SteelSeries ma szansę wprowadzić cyfrowy dźwięk przestrzenny pod zwykłe strzechy. DTS 7.1 Surround Sound naprawdę robi różnicę podczas rozgrywki, z kolei dwukierunkowy mikrofon podniesie jakość podczas dźwiękowej komunikacji. Headset nie jest idealny, ale suma zalet zdecydowanie przykrywa sumę niedogodności.
Co się udało
- DTS 7.1 Surround Sound
- Świetna konfiguracja kierunkowa
- Redukcja szumów w mikrofonie
- Cyrkulacja powietrza, temperatura
- Elegancki wygląd
- Zdają egzamin w terenie
- Przyciski funkcyjne na obudowie nauszników
- Znośna cena
- Świetny do maratonów
Co się nie udało
- Brak solidnej izolacji ucha na dźwięki z otoczenia
- Pasek z gogli narciarskich to dziwna decyzja
- Cyfrowy dźwięk przestrzenny tylko na Windows
- Szaleje po podłączeniu do Macbooka po USB
- Mocno przeciętna muzyka
No to teraz poproszę wersję premium, z cyfrowym dźwiękiem przestrzennym na konsolach, szelkowym pałąkiem, bezprzewodowym połączeniem, zewnętrznym adapterem będącym jednocześnie ładowarką baterii oraz stacją dokującą, a także wysokiej jakości skórzaną pianką memory foam. Będę miał zestaw słuchawkowy do gier ze swoich marzeń.