Facebook pracuje nad narzędziem, które wprowadzi... cenzurę na życzenie
Kilka dni temu Mark Zuckerberg tłumaczył na Facebooku, jakie kroki podejmuje serwis w walce z nieprawdziwymi informacjami, tymczasem amerykańska prasa donosi, że serwis pracuje nad rozwiązaniami, które umożliwiłyby mu ekspansję na chińskim rynku. Sprowadzają się one do... cenzury.
"The New York Times" na podstawie informacji pozyskanych od pracowników Facebooka twierdzi, że serwis po cichu przygotowuje oprogramowanie, które pozwoli na cenzurowanie niektórych treści w wybranych obszarach geograficznych. Narzędzie przygotowywane ma być z myślą o Chinach.
Oczywiście Facebook nie debiutuje w roli cenzora. Dostęp do treści ograniczany jest w takich krajach, jak Rosja, Turcja czy Pakistan. Na wniosek władz pracownicy serwisu usnęli 55 tys. materiałów w 20 krajach świata tylko między lipcem i grudniem ubiegłego roku. Czym innym jednak jest narzędzie, o którym pisze NYT. Ma ono bowiem zapobiegać pojawieniu się konkretnych linków czy postów w aktualnościach użytkowników, a nie je usuwać.
Facebook będzie jak Piłat. Umyje ręce.
Oprogramowanie, o którym mowa, zostałoby prawdopodobnie udostępnione zewnętrznemu podmiotowi. Przykładowo chińska firma czy agencja mogłaby monitorować trendy i sprawdzać, które treści są najpopularniejsze. To ona decydowałaby, które z nich nie pojawią się w News Feedach użytkowników. Mark miałby zatem czyste ręce.
Informatorzy gazety zastrzegają jednak, że tak naprawdę oprogramowanie może nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Nie ma też dowodów, że Facebook zaoferował władzom chińskim skorzystanie z niego. Prace nad kodem pokazują jaką pokusą jest blisko 1,5-miliardowy rynek Państwa Środka. Zwłaszcza, że dziś dostęp do serwisu można uzyskać w tym kraju tylko za pomocą VPN-a.
"Koń jaki jest, każdy widzi" - tłumaczyła XVIII-wieczna encyklopedia Benedykta Chmielowskiego czym jest to zwierzę. Z Markiem Zuckerbergiem jest o wiele trudniej. Mark jest wszystkim dla wszystkich. Przed obrońcami wolności słowa będzie odgrywał ambasadora tej ostatniej. Nie zatrzyma go to przed tym, by w zaciszu firmowych gabinetów zlecić swym pracownikom przygotowanie rozwiązań będących zaprzeczeniem wolności słowa.
Na koniec wszystko okrasi gładkim wpisem na swoim profilu o misji łączenia ludzi, skracaniu dystansu. Wspomni też o tym, że Facebook jest platformą dla każdej idei.