Sprawdzamy Cats GO, czyli Koty - bezczelny klon Pokemon GO z milionami pobrań
Pokemon GO znalazło wielu naśladowców. Mało kreatywni programiści spróbowali swoich sił w wyciąganiu od graczy pieniędzy za mikropłatności. Tak powstało rosyjskie Cats GO, które w polskim Google Play można znaleźć pod nazwą… Koty. Jakim cudem tę marną imitację pobrało kilka milionów ludzi?
Po niesamowitym sukcesie Pokemon GO było bardziej niż pewne, że sklepy z aplikacjami zaleją marne podróbki gry Niantic. Stworki zaczęło łapać z wykorzystaniem GPS-u i rozszerzonej rzeczywistości miliony ludzi na całym świecie. Dzisiaj popularność gry znacząco spadła.
Naśladowcy jednak ani myślą przestawać.
Pokemon GO nie można oczywiście uznać za jedyne w swoim rodzaju. Nic nie stoi na przeszkodzie, by tę formułę wykorzystać w innych produkcjach. Sukcesu na miarę tego, jaki dała produkcji Niantic marka Nintendo raczej się już nie powtórzy, ale z dobrym pomysłem można zdobyć sporą bazę oddanych graczy.
Do tego, by wyciągnąć graczy na ulicę, potrzeba jednak jakiejś silnej marki. Jeśli powstałby Harry Potter GO lub Star Wars GO, gdzie można byłoby zmienić smartfon w różdżkę lub w miecz świetlny, to gracze mogliby się wkręcić. Można nawet pożartować sobie o tym, jak by wyglądało Grand Theft Auto GO.
(powyżej widać nagranie z rozgrywek Harry Potter GO w wersji beta)
Cats GO to jednak zupełnie inna sprawa.
To mobilna gra terenowa duplikująca model rozgrywki od Niantic, ale bez wsparcia dla jakiegoś znanego uniwersum, nie ma ona racji bytu.
Liczba pobrań Cats GO mimo wszystko robi wrażenie. Gra rosyjskiego Banana4apps zaczęła być nawet polecana w Google Play, po tym jak pobrało ją od 1 mln do 5 mln graczy. Nie jest to jednak produkcja nastawiona na dostarczanie rozrywki.
To wyłącznie mierna podróbka i maszynka do dojenia graczy.
Model rozgrywki jest, co tu dużo mówić, bezczelnie zerżnięty z Pokemon GO. Gracze mogą poruszać się po prawdziwej mapie dzięki wykorzystaniu GPS, a w okolicy wyskakują… koty. Najróżniejsze kociaki można kolekcjonować, a łapie się je rzucając kulkami.
To akurat cwany zabieg, bo wszyscy wiemy, że internetem rządzą te zwierzaki. Tylko co z tego, skoro gra Cats GO nie daje za grosz satysfakcji. Wykonano ją z użyciem silnika Unity, ale to to produkcja 2D bez żadnego polotu, zrobiona na kolanie.
Czy gra ma dobre strony? W sumie to nie.
Jednym z plusów Cats GO, jaki mogę na siłę wskazać, to brak wymagania różnych dziwnych zezwoleń. Gra potrzebuje dostępu do internetu (do komunikacji z serwerem), lokalizacji (do ustawienia gracza na mapie) i multimediów (do trybu AR). Gra może nie wykradać danych, czego podświadomie po takich tytułach się spodziewam.
Jeśli ktoś jest zdesperowany by pobiegać dookoła bloku ze smartfonem, to ucieszy go to, że do działania Cats GO wymagany jest Android 4.0. Grę można uruchomić nawet na leciwych smartfonach, na których Pokemon GO nie działa. Trzeba tylko pogodzić się z tym, że produkcja pełna jest reklam.
Ich wyłączenie kosztuje aż 44 zł!
Mikropłaności w Cats GO nie mają zresztą nic wspólnego z mikro. Ich cena to od 12,99 zł aż do 219,99 zł za sztukę. Tyle dobrego, że za oglądanie reklam wideo można otrzymać wewnętrzną walutę - monety (ang. Coins) wymienialną na inne przedmioty.
A rozgrywka? Ot, możemy odkrywać kotki na mapie, a jeśli żadnego w okolicy nie ma, to możemy wystawić dla nich pokarm. Rosyjscy twórcy Cats GO nawet nie zadali sobie trudu, by nazwę tego przedmiotu zmienić i nazwali go “Lure”.
Ceny za mikropłatności też są z kosmosu. Lure kosztuje 12 zł, a działa nie 30 min. jak w Pokemon GO, a… 30 sekund. Sam tryb rozszerzonej rzeczywistości jest pożal się Boże - modele kotów nie są animowane, a rzucanie kulką nie pokazuje nawet animacji.
Jeśli mimo wszystko chcecie sprawdzić Cats GO, to aplikację pod nazwą Koty znajdziecie w Google Play.
Zdecydowanie jednak nie polecam, bo to kompletna strata czasu…