O nowej Tesli wiemy już wszystko. Poznajcie Model X
Choć faktyczna premiera modelu X od Tesli miała miejsce dopiero dziś w nocy, trudno określać ją mianem niespodzianki. O pierwszym SUV-ie tej firmy mówiono już, w tym i oficjalnie, od dłuższego czasu i to sporo. Teraz jednak nadszedł moment na ujawnienie wszystkich szczegółów oraz, przede wszystkim, rozpoczęcie sprzedaży.
Lepszym określeniem byłoby jednak w tym przypadku "rozpoczęcie przyjmowania zamówień". Tesla umożliwia bowiem na razie jedynie złożenie rezerwacji, dzięki której za 5 tys. dol. (które wliczają się oczywiście w sumę kwoty, którą musimy zapłacić ostatecznie za auto), już w przyszłym roku będziemy mogli poruszać się po drogach jednym z pierwszych modeli X. W przypadku wersji Signature wpłata przy rezerwacji była jednak jeszcze niedawno wyższa i wynosiła aż 40 tys. dol.
Oczywiście te kwoty to i tak ułamek tego, co trzeba zapłacić, aby faktycznie stać się pełnoprawnym właścicielem X-a. Pełna, znana na ten moment kwota, którą trzeba zapłacić za ten pojazd we w pełni wyposażonej wersji to wydatek rzędu od 132 (odmiana Signature) do 140 (odmiana Founder) tys. dol. Oprócz tego zapowiedziano również tańsze odmiany, przy czym Elon Musk uprzedził, że najtańsza z nich będzie o co najmniej 5 tys. dol. droższa od podstawowej wersji modelu S. Można więc spodziewać się kwoty "startowej" w okolicach 80 tys. dol. (model S 70D kosztuje 75 tys. dol. bez zniżek).
Dokładne ceny zostaną najprawdopodobniej podane w nadchodzących dniach, jednak Tesla już teraz twierdzi, że złożonych zostało pomiędzy 20 a 25 tys. zamówień na jej najnowszy produkt. To z kolei oznacza, że czas oczekiwania na samochód kolejnych zainteresowanych może wynieść nawet 8-12 miesięcy, o czym zresztą Tesla ostrzega na swojej stronie internetowej. Według umieszczonych tam informacji przyjmowane od dziś zamówienia zostaną zrealizowane w drugiej połowie 2016.
Co dostaniemy za te co najmniej 80 tys. dol. w samochodzie, którego premiera była wielokrotnie przesuwana (początkowo planowana była jeszcze na 2013 rok)?
Przede wszystkim auto większe i bardziej praktyczne od modelu S, a jednocześnie o konstrukcji bardziej skomplikowanej, niż oferowany przez Teslę sedan. Dlatego też trzeba dopłacić ekstra do dotychczasowej, i tak nieszczególnie niskiej, ceny S-ki.
W zamian jednak otrzymamy już na starcie więcej przestrzeni oraz możliwość przewożenia w większym komforcie do 7 osób. Wprawdzie i Tesla S oferowała 2 dodatkowe miejsca, jednak trudno uznać je za wartościowe. W przypadku X-a transport dodatkowych dwóch osób będzie z całą pewności o wiele wygodniejszy.
Do wyboru, oprócz wersji 7-osobowej, dostępna będzie też wersja 6-osobowa, z usuniętym miejscem środkowym kanapy drugiego rzędu, co ma się przełożyć na większą przestrzeń ładunkową.
Samo zajmowanie miejsca w drugim lub trzecim rzędzie będzie jednak nie tylko wygodniejsze, ale i też - przynajmniej przy pierwszych kilku razach - z całą pewnością okaże się całkiem ciekawą zabawą. Zgodnie z obietnicami produkcyjny model wyposażono bowiem w specjalne, unoszone drzwi określane jako "Falcon Wings", które z całą pewnością pozwolą nam się, przynajmniej na parkingu, wyróżnić z zalewu innych, podobnych do siebie SUV-ów. W czasie prezentacji pokazano mechanizm ich działania, który opiera się nie na jednym zawiasie, lecz całej ich serii - można więc otworzyć drzwi nawet w bardzo ciasnych miejscach parkingowych, co Elon Musk zaprezentował wsiadając do Modelu X zaparkowanego "na styk" między dwoma innymi samochodami.
Komfort we wnętrzu ma także zapewniać szereg innych dodatków, zaczynając od "największej w historii"... szyby przedniej, sięgającej daleko poza punkt, w którym spodziewalibyśmy się jej zakończenia w "zwykłych" samochodach.
Oczywiście nie zabrakło też bardziej współczesnych niż czujne oko kierowcy systemów bezpieczeństwa i dodatkowych rozwiązań konstrukcyjnych. Zamontowany w podłodze zestaw akumulatorów dzięki swojej masie ma zmniejszać ryzyko dachowania o ponad połowę w stosunku do pozostałych pojazdów klasy SUV oraz Minivan. Zapewniono także "niesamowitą" wytrzymałość nadwozia przy zderzeniach bocznych - dwukrotnie wyższą od kolejnego, najlepszego pojazdu w klasie. Pozbawiony silnika front ma jeszcze lepiej spełniać swoje zadanie z zakresu ochrony naszego bezpieczeństwa w przypadku zderzeń czołowych. Kamery i czujniki nieprzerwanie śledzą nasze otoczenie, informując kierowcę o zagrożeniach, a w krytycznych sytuacjach nawet hamując za nas (choć to akurat niekoniecznie jest rynkową nowością).
Pojazd wyposażono także w 10 krotnie większy od standardowych filtr HEPA, minimalizujący ilość zanieczyszczeń, bakterii czy wirusów dostających się do wnętrza modelu X. Oczywiście Tesla nie byłaby Teslą, gdyby jednym z trybów działania systemu oczyszczania powietrzna nie był tryb "bioweapon defense".
Poza tym na pokładzie ma znaleźć się m.in. automatycznie sterowany tylny spojler, nawigacja z informacjami o sytuacji na drodze, światła do jazdy dziennej, składane i podgrzewane lusterka, bezkluczykowy system otwierania auta, czujniki parkowania,a także system monitorowania martwej strefy i ostrzegania o kolizjach. Ceny dodatkowych opcji nie są jeszcze dokładnie znane.
Jak szybko i jak daleko?
Aktualnie Tesla X dostępna jest w dwóch wersjach silnikowych. W obydwu przypadkach kupujący otrzyma samochód napędzany dwoma silnikami elektrycznymi na obydwie osie, nieznacznie różniący się parametrami.
Model "podstawowy", 90D, o mocy 259 KM dla każdego z silników, rozpędza się do niecałych 100 km/h (60 mil na godzinę) w 4,8 sekundy, osiąga prędkość maksymalną około 250 km/h i jest w stanie przejechać bez ładowania 413 kilometrów. Wersja szybsza, P90D, o mocy 259 KM dla silnika z przodu i 503 KM dla silnika z tyłu, do setki w trybie Ludicrous Speed potrzebuje zaledwie 3,2 s (bez tej opcji - 3,8 s), ma taką samą prędkość maksymalną i zasięg nieco ponad 400 kilometrów. Tesla chwali się przy tym, że tak dobre zasięgi udało się uzyskać po części dzięki temu, że model X jest najbardziej aerodynamicznym SUV-em znajdującym się aktualnie w produkcji.
Nie jest więc tanio, ale tego można się było po Tesli spodziewać. Na model kosztujący tyle, aby mógł sobie na niego pozwolić przeciętny konsument trzeba będzie poczekać jeszcze trochę, do momentu premiery modelu 3. Mimo to można chyba powiedzieć, że premiera X-a to w pewnym sensie niespodzianka. Głównie ze względu na to, że choć Tesla opóźniła jego premierę o prawie 2 lata, to na rynku... nie ma dla niego żadnego wartościowego konkurenta w segmencie aut elektrycznych.
Owszem, w pewnym momencie pojawią się i takie pojazdy, oferowane przez gigantów branży motoryzacyjnej i pewnie będą sprzedawać się w wielokrotnie większych ilościach. Tylko kto wie, co wtedy oferować będzie Tesla?