Atak i agresja słowna wymierzona w zmarłą blogerkę to zorganizowana akcja
Witamy w Internecie, czyli o tym, jak skutecznie obrażać, wkręcać, podjudzać, podburzać, podszywać i bulwersować. Jednym słowem - trollować.
Nakreślę na szybko kontekst: w wieku 27 lat zmarła blogerka modowa, którą internauci znali pod pseudonimem Maddinka. W Sieci czytam, że znała się na swoim fachu i podchodziła do blogowania bardzo poważnie. Nie jestem ekspertem w tej branży, ale uważam, że jeśli jej stylizacje były polecane przez blog Make Fashion Easier, który tworzy m.in. Kasia Tusk, naczelna blogerka lajfstajlowa RP, to coś na rzeczy musi być.
Po informacji o śmierci blogerki, którą podano do wiadomości za pośrednictwem jej bloga, w Sieci pojawiły się liczne wyrazy współczucia dla rodziny, a wielu czytelników ze smutkiem wspominało Maddinkę.
Jednak spokój ten i czas (internetowej) zadumy bardzo szybko został zakłócony. Prawdopodobnie przez zorganizowaną grupę internautów, którzy postanowili w sieciach społecznościowych, w których blogerka była aktywna, pożartować z niej, z jej śmierci i przy okazji obrażać osobę, której już z nami nie ma.
Pojawiły się wpisy w stylu “w końcu zdechła ta szmata” lub “widocznie zasłużyła na śmierć”. Inni żartowali ze śmierci dziewczyny w taki sposób:
//
//
Na fakt, iż jest to zaplanowana akcja, mająca sprowokować internautów do oburzenia i dyskusji na ten temat wskazuje poniższy przykład.
Ktoś do Sieci wpuścił spreparowany zrzut ekranu, na którym widzimy, że użytkowniczka Raspberry And Red rzekomo pisze o tym, iż prosi rodzinę Maddinki o kontakt, gdyż chce odzyskać kilka wypożyczonych jej ciuchów.
Publikacja ma na celu ośmieszenie branży blogerek i blogerów modowych. Wielu internautów zaczęło podejrzewać, że coś tu nie gra i dopytywało, czy screen jest autentyczny. Szybko okazało się, że nie jest, gdyż blogerka, znana właśnie pod pseudonimem Raspberry And Red, wyjaśniła i zdementowała tę informację.
//
Mamy tu do czynienia ze zorganizowanym trollingiem
Za trollingiem, czyli za świadomym prowokowaniem i próbą wprowadzenia odbiorców w błąd, stoi zapewne zorganizowana grupa internautów. Nie zdziwiłbym się, gdyby wszystkie tropy prowadziły w kierunku Karachana, czyli największego, polskojęzycznego forum internetowego, będącego regionalnym odpowiednikiem 4chana.
Karachan istnieje od czerwca 2010 roku i w przeszłości odpowiadał już za przeprowadzenie podobnych akcji. Użytkownicy forum cenią sobie anonimowość i od pewnego czasu upodobali sobie właśnie szkalowanie zmarłych. Karachan rządzi się własnymi zasadami, środowisko jest dość hermetyczne, a dostęp do serwisu jest strzeżony przez szereg zabezpieczeń, które mają odstraszyć niepowołane osoby od próby odwiedzenia strony.
To chyba najlpesza definicja Karchana jąka jest dostępna w Sieci:
Dwa oblicza trollingu
Spreparowane posty dowodzą, że to nie zwykli internauci i użytkownicy Facebooka są pozbawionymi empatii zwyrolami, którzy żartują sobie z czyjeś śmierci i z uśmiechem na twarzy obrażają zmarłych. Mamy do czynienia z przygotowaną akcją, która w pewnym sensie jest odgórnie zarządzana. Zapewne społeczność internetowych żartownisiów postanowiła wspólnie porobić sobie żarty z czyjejś śmierci.
To może brzmieć nieprawdopodobnie, ale dla niektórych osób takie żarty nie różnią się niczym od zabawnych memów i innych form internetowego humoru. A poczucia humoru są różne i różne są sposoby żartowania. Mówi się, że dobry dowcip to taki, gdy śmieje się nie tylko żartujący, ale również osoba, która jest obiektem zabawy. Jednak w praktyce, nie zawsze to tak wygląda. Wiele żartów śmieszy tylko żartującego lub żartujących. Często żarty są zabawne i/lub zrozumiałe tylko w hermetycznych środowiskach.
Nie mnie oceniać, gdzie jest granica dobrego poczucia humoru, jednak podejrzewam, że każdy z nas ustawia ją w innym miejscu. Jestem jednak przekonany, że w przypadku takich niewybrednych żartów z czyjejś śmierci, wielu uzna, że ta granica została właśnie przekroczona.
Zabawa, którą rozpoczęła jakaś społeczność jest trollingiem. Trollowani są internauci, którzy się oburzają, trollowani są blogerzy i dziennikarze, którzy piszą o przypadku Maddinki biorąc w 100 proc. na poważnie każdy nieprzyjemny wpis pojawiający się pod adresem blogerki.
Trolling działa również w innym kierunku. Trollowanie sprawiło, że w zabawę polegającą na żartowaniu z czyjejś śmierci zostali wciągnięcu inni, przypadkowi internauci, którzy zasmakowali w poczuciu anonimowości i postanowili dorzucić swoje trzy grosze do wiadra pomyj wylewanego na blogerkę.
W komentarzach na facebookowym profilu Maddinki zauważyłem, że pojawiły się, a następnie zniknęły wpisy osób, które postanowiły obrazić zmarłą. Internauci dali się sprowokować i zaczęli również atakować zmarłą blogerkę. Zostali jednak nakryci przez znajomych i sąsiadów z reala i po ich stanowczej reakcji zdecydowali się na skasowanie wpisów.
Tak właśnie działa trolling, którego nie sposób zatrzymać
Jedni oburzają się, traktując na serio niewiarygodne wręcz wpisy, które ktoś z premedytacją wpuszcza do Sieci. Inni popychani złym przykładem i poczuciem anonimowości próbują również swoich sił w hejcie, licząc zapewne na przyklask ze strony pozostałych osób uprawiających tę formę pseudo-rozrywki.
Najgorsze jest to, że na tego typu akcje nie ma skutecznego lekarstwa. Jedynym sposobem na odwiedzenie dewiatów od tego typu żartów musiałby być całkowity brak reakcji na ich żarty. Jednak za każdym razem znajdzie się ktoś, kto weźmie tego typu prowokacje na poważnie, uwierzy w upadek ludzkości, uwierzy w to, że ktoś mógł takie bzdury napisać na poważnie i w jakiś sposób na to zareaguje.
A taka każda reakcja działa na internetowych trolli jak woda na młyn.