REKLAMA

Wielka cena nie zatrzymała szóstki. Tak sprzedaje się Samsung Galaxy S6

Jeszcze kilka miesięcy temu sytuacja Samsunga wyglądała, jakby na to nie patrzeć, w najlepszym przypadku umiarkowanie dobrze. Koreańska firma, podgryzana od dołu przez innych azjatyckich producentów, z góry natomiast przez Apple, musiała wymyślić sposób, na wydostanie się z tej pułapki. I wszystko wskazuje na to, że wymyśliła, przynajmniej jeśli chodzi o najwyższy segment.

Wielka cena nie zatrzymała szóstki. Tak sprzedaje się Samsung Galaxy S6
REKLAMA
REKLAMA

Niemal od samego początku było wiadomo, że Galaxy S6 nie tyle musi, co po prostu będzie czymś zupełnie innym niż dotychczasowe modele z tej serii. Zmieniły się nie tylko materiały wykończeniowe, ale także cała filozofia stojąca za projektem urządzenia, w rezultacie dając nam dwa świetne, świeże i przede wszystkim doskonale przyjęte przez media smartfony - Galaxy S6 i Galaxy S6 Edge.

Jeszcze przed sklepowym debiutem spekulowano na temat tego, jak dobre będą wyniki notowane przez ten duet. Podobno zamówienia składane przez dystrybutorów i operatorów (jeszcze przed faktycznym startem sprzedaży i prawdziwie globalną premierą) były ogromne i osoby, które miały w rękach którykolwiek z tych modeli raczej się temu faktowi nie dziwiły.

Dziś już wiemy, że w plotkach tych było naprawdę sporo prawdy.

Jak informuje Sammobile (za Yonhapnews), Samsung oficjalnie potwierdził, że sprzedaż urządzeń klasyfikowanych jako Galaxy S6 (a więc modelu "płaskiego" i edge) przekroczyła w ciągu pierwszego miesiąca od premiery 10 mln. Nie wiadomo dokładnie o jakim czasie od tamtego momentu mówimy (nie wiadomo, czy stało się to dopiero dzisiaj, czy wcześniej), ani też w jakim stopniu sympatia zamawiających rozdzieliła się pomiędzy S6, a o wiele ciekawszego, choć jednocześnie droższego edge.

Trzeba jednocześnie pamiętać, że Samsung jednoznacznie nie informuje ile urządzeń trafiło do klientów końcowych, a jedynie udostępnia dane na temat sprzedaży "z firmy".

Pewne jest jednak to, że nie potwierdziły się obawy niektórych obserwatorów - że Samsung nie jest już w stanie poruszyć tłumów i po mało emocjonującej premierze S5 zacznie się prosta droga w dół. Tymczasem S6-tki utrzymały tempo sprzedaży poprzednich generacji. S5 potrzebował na osiągnięcie takiego wyniku 25 dni, natomiast S4 - 27. "Trójka" musiała czekać na podobny rezultat prawie dwa miesiące, "dwójka" - 5 miesięcy, a pierwsza generacja - ponad 10.

Oczywiście wszystkie te rekordy trudno jest tak naprawdę porównać do tego, co dzieje się przy okazji premier nowych smartfonów Apple. Pod koniec zeszłego roku, gdy do sprzedaży trafiły dwa modele - iPhone 6 oraz iPhone 6 Plus, potrzeba było zaledwie... weekendu, aby znaleźć 10 mln chętnych na wydanie kilkuset dolarów. Zresztą w ciągu pierwszej doby było ich ponad 4 mln.

I mowa tutaj o sprzętach, które trafiły już do klientów końcowych, nie do magazynów sklepów czy innych dystrybutorów.

REKLAMA

Nie zmienia to jednak faktu, że najważniejsze może być nie to, jak smartfon sprzedaje się na początku, a to, jak będzie się sprzedawał także później - zanim pojawi się kolejny, mniej lub bardziej przełomowy następca. Poza tym nie zapominajmy, że choć wszyscy ekscytują się modelami z najwyższej półki, Samusung ma sporo roboty w niższych segmentach, gdzie stopniowo, ale skutecznie zastępuje "plastiki" o wiele atrakcyjniejszymi modelami.

Póki co, taka strategia sprawdza się i pozwoliła Samsungowi powrócić na tron na rynku smartfonów. Pytanie tylko, na jak długo?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA