Porzucenie marki Internet Explorer jest symbolicznym końcem Microsoftu ery Gatesa/Ballmera
IE był kwintesencją tego, co było złe w monopolistycznym Microsofcie - przeglądarka była pełna błędów, brzydka, nieintuicyjna, a producent nie potrafił lub nie chciał odpowiednio jej poprawić.
To nie jest jeszcze ostateczny koniec Internet Explorera. Przeglądarka wciąż będzie dostępna, nawet w wersji na nowego Windowsa 10, ale nie będzie już główną przeglądarką Microsoftu - odda pole nowej, której nazwa nie została jeszcze ogłoszona, a która funkcjonuje pod kodową nazwą Projekt Spartan.
Jeszcze, bo nie da się ot tak wyłączyć przeglądarki, która pompowana była przez Microsoft przez długie lata w sposób niejednokrotnie wręcz dramatyczny - IE był konieczny, by korzystać z wielu usług Microsoftu, szczególnie tych skierowanych do klienta biznesowego.
Niech jednak nikogo nie zmyli decyzja nowego Microsoftu - odcięcie się od Internet Explora to wydarzenie z gatunku tych naprawdę przełomowych.
Ci, którzy z internetu korzystają dłużej niż kilka lat nie mogli nie przejść przez długi okres korzystania z IE. Wprawdzie nie była to pierwsza konsumencka przeglądarka internetowa na rynku, bo był nią Netscape Navigator, jednak produkt Marca Andreessena sromotnie przegrał wojnę o cyberprzestrzeń właśnie z Internet Explorerem Microsoftu. Z prostego powodu. Za przeglądarkę Netscape użytkownik musiał płacić. Tymczasem Microsoft wszedł z bliźniaczo podobnym produktem, dołączając go za darmo do systemu operacyjnego Windows. I już po roku zdobył jedną trzecią rynku, a po kolejnych trzech latach został bezapelacyjnym liderem.
Jednak tak szybko jak się to stało, tak szybko zaczęły się też problemy. Brak realnej konkurencji na rynku przeglądarek oznaczał, że Microsoft przestał dbać o to, by IE był odpowiednio przyjazny dla użytkownika. Internet Explorer 6 został ogłoszony najgorszym produktem technologicznym w historii. Mimo wielu prób naprawienia przeglądarki oraz jej wizerunku, Microsoftowi nigdy się nie udało się odbudować jej reputacji, mimo gigantycznych pieniędzy wpompowywanych w różnorakie kampanie.
Do tego przyszła potężna krucjata regulatorów rynku przeciwko monopolistycznym zapędom Microsoftu, który wciskał swoją przeglądarkę gdziekolwiek tylko mógł i w krótkim czasie z produktu kochanego przez setki milionów ludzi, IE stał się tym najbardziej znienawidzonym.
W ostatnich latach IE stawał się coraz mniej niezbędny.
Najpierw wyprzedził go Firefox, a potem Chrome. Następnie przyszła rewolucja mobilna, w której IE zaistniał jedynie marginalnie przegrywając cały rynek z Safari oraz Chrome’em.
Mimo wszystko porzucenie marki IE to moment symboliczny. Jestem przekonany, że nie byłby on możliwy, gdyby to Steve Ballmer wciąż rządził w Microsofcie. On był zbyt dumny, by przyznać, że Microsoft przegrał wszystko, co było do przegrania z Internet Explorerem. Tymczasem Satya Nadella nie ma żadnych oporów, by nazwać rzeczy po imieniu.