„Kijek selfie” jest nielegalny. I bardzo dobrze!
Jeżeli nie widziałeś jeszcze „kijka selfie” (selfie stick) w akcji, być może już nie będziesz miał takiej okazji. To popularne w Azji urządzenie ułatwiające autoportrety właśnie zostało zakazane w Korei Południowej. Czy to pierwszy głos rozsądku w tej irytującej fali selfieków?
Czy tego chcemy czy nie, zdjęcia selfie opanowują świat. Samo słowo „selfie” zostało okrzyknięte ostatnim słowem roku według redaktorów Oxford Dictionary, a wykonywanie autoportretów jest nachalnie promowane w mediach. Po słynnym selfie z tegorocznej gali Oscarowej, ta moda trafiła również na polskie podwórko. Jednym selfieki wychodzą lepiej, innym gorzej, ale trudno nie zauważyć ich obecności.
Popularność autoportretów widać zresztą już nie tylko w Internecie i telewizji, ale też na co dzień. Wystarczy spojrzeć jak teraz młodzież fotografuje smartfonem – gwarantuję, że w większości przypadków zobaczycie słodkie zdjęcia selfie.
W Polsce ten trend jest obecny, ale największe nasilenie występuje w Azji. Azjatyckie zdjęcia selfie trudno nazwać „zdjęciami z rąsi”, bo Azjaci wykorzystują do nich… specjalne akcesoria. Kiedy podczas pobytu w Chinach pierwszy raz zobaczyłem tzw. kijek selfie byłem mocno zaskoczony. Wytarczyło jednak kilka godzin, bo przyzwyczaić się do tego widoku. Chyba co drugi młody posiadacz smartfona ma tam takie akcesorium.
Kijek selfie (selfie stick) jeszcze nie ma nawet w Polsce swojej nazwy
Mówi się o nim „ręczny statyw”, „monopod do selfie”, czy po prostu „rączka”. Jest to teleskopowy wysięgnik, który umożliwia zaczepienienie smartfona, by móc objąć na zdjęciu szerszy plan, albo by zrobić zdjęcie z góry. Często kijki selfie mają także mechanizm wyzwalania migawki przy uchwycie – działa to mechanicznie lub (częściej) poprzez Bluetooth.
I właśnie ta łączność Bluetooth była bodźcem do zablokowania kijków selfie w Korei Połudiowej. Rząd tego kraju uznał te sprzęty za „wyposażenie do łączności”, które podlega zupełnie innym regulacjom. Taki sprzęt musi być przetestowany, po czym musi uzyskać oficjalny certyfikat.
Azjatycki rynek jest dosłownie zalany tego typu sprzętem, a więc głównym kryterium wyboru jest dla klienta cena. Firmy, które chcą legalnie sprzedawać kijki selfie muszą od teraz uzyskać odpowiednie, kosztowne certyfikaty. Ponadto sprzedaż urządzeń bez certyfikatu będzie obarczona karą trzyletniego więzienia, lub kaucją wysokości prawie 30 tys. dol.
Sprawa jest dość zabawna, bo takie ograniczenia najprawdopodobniej sprawią, że produkcja kijków będzie nieopłacalna, a więc znikną one z rynku.
I dobrze!
Mam nadzieję, że podobne ograniczenia wejdą też w innych krajach, w tym w Polsce. Dzieciaki biegające w Azji z takimi akcesoriami są naprawdę irytujące. Szczególnie, jeśli wykorzystują je w środkach komunikacji miejskiej, czy innych zatłoczonych miejscach.
Poza tym, wyobrażacie sobie polskich „kibiców” (bez urazy dla tych prawdziwych Kibiców), którzy wchodzą na stadiony z metalowymi, teleskopowymi „kijkami selfie”? Aż strach się bać.
Zdjęcie główne: Shutterstock