Rzekome ceny stalowego Apple Watch mają zaczynać się od 500 dol., a złota wersja ma kosztować nawet… 4 tysiące. I wcale mnie to nie dziwi
Serwisy specjalizujące się w plotkach na temat Apple donoszą, że ceny stalowego Apple Watch mają zaczynać się od 500 dol., a wyczekiwana przez wszystkich złota wersja ma kosztować nawet… 4-5 tysięcy. Jak na gadżet czy elektronikę ubieralną to pozornie cena z kosmosu. Ale tylko pozornie.
Zapewne znajdzie się spore grono osób, które chwyci się za głowy, a potem za klawiatury i zacznie z pasją hejtować Apple za te ceny. To będzie jednak, moim zdaniem, niesłuszny gniew. Dlaczego? Bo Apple Watch nie można rozpatrywać w kategoriach gadżetów elektroniki użytkowej. Porównania do smartfonów, tabletów czy nawet innych urządzeń ubieralnych nie mają sensu.
Zegarek Apple został pomyślany o zupełnie innej grupie odbiorców.
To nigdy nie będzie urządzenie kupowane w dziesiątkach milionów sztuk. To nigdy nie będzie produkt masowy, w takim sensie jak smartfony. Z założenia to urządzenie należy do świata mody, a nie elektroniki.
A za dobrej klasy zegarek cena na poziomie 1,5 tysiąca złotych nikogo nie dziwi. Z tymi właśnie urządzeniami trzeba porównywać Apple Watch. To nie będzie gadżet dla każdego i gigant z Cupertino dobrze o tym wie. Dlatego może podyktować ceny rodem z Szwajcarii, a nie Korei Południowej.
Z drugiej strony, jak zauważa Mark Gurman, Apple Watch będzie się wyróżniał spośród innych zegarków z wysokiej półki, ponieważ nie będzie zaprojektowany jako urządzenie, które wytrzyma całe dekady. Te ceny są prawdopodobne, ale ilu użytkowników będzie w stanie zapłacić 15 tys. zł za sprzęt, który stanie się przestarzały po 2-3 latach? Sądzę, że niewielu.