Nienawidzę nowoczesnych hieroglifów, ale to nie powód by podżegać wojnę międzypokoleniową
"A wszystko jest do dupy. Wszystko. A młodzi to już w ogóle, to to teraz takie nieogarnięte, byle gwoździa nie potrafi wbić, nie radzi sobie z niczym. Za moich czasów chłopak czternastoletni i samochód potrafił naprawić, i rurę pękniętą i w piecu napalić. Teraz to to takie lewe. O, pani siedzi z tym telefonem, jakieś kolorowe obrazki, co pani robi? Ja już za stary jestem, nie widzę, nie rozumiem tego wszystkiego, takie skomplikowane".
Przez chwilę opanowała mnie złość, bo takie generalizowanie i narzekanie na młode pokolenia to coś, czego nie znoszę. Starsi narzekają, młodsi tego słuchają i coś im w głowie zostaje. Jakaś myśl, choćby podświadoma i mimowolna, że może faktycznie są jacyś inni. Albo wyjątkowi, albo przegrani na starcie. Agresja ustąpiła jednak myśli, że pewnie za 30 czy 50 lat sama będę tak psioczyć. Tym bardziej, że już zaczynam zostawać w tyle.
Na przykład głupie emoticony.
W moich czasach istniało kilka - uśmiech :), uśmiech z przymrużonym okiem ;), szeroki uśmiech ;D, uśmieszek z zainteresowaniem :>, wystawiony język :P, smutna i niezadowona buźka :( :/.
Tyle. Za pomocą tych kilku i tak niezrozumiałych dla wielu dorosłych znaczków każda wiadomość zyskiwała dodatkowe, konkretne znaczenie. Te proste emotikony wrosły w mój internetowy sposób porozumiewania się, łącznie z "brb" - be right back", i pozwalały na efektywne porozumiewanie się w sieci.
Teraz wkurzam się za każdym razem, gdy w Messengerze Facebooka dotknę przez przypadek durnowatego przycisku z kciukiem do góry. Wysyłam niechcący te kciuki połowie znajomych z którymi rozmawiam. Istotnym przełomem było odkrycie, że po przytrzymaniu kciuk rośnie. Tak. Mogę wysłać małego lajka, większego lajka i superdużego lajka. Największa innowacja Fejsa od powstania Fejsa.
Wkurzam się, bo nie mam pojęcia, po co miałabym komuś wysłać takiego lajka. Jestem starej daty, lubię porozumiewać się słowami. I to pełnymi! Kilka osób wysłało mi to coś jako znak, że przyjęli do wiadomości - za każdym razem coś się we mnie gotuje.
O stickerach już nie wspomnę.
Każda nowa aplikacja do komunikacji tekstowej ma naklejki. Milion obrazków, które ma się wysyłać zamiast używania słów. Buźki, kotki, pieski, stworki, kwiatuszki, znaczki, przedmioty - do wyboru do koloru. Niektórzy nawet kasują za dodatkowe paczki stickerów.
Za każdym razem, gdy ktoś wysyła mi stickera wyobrażam sobie, że jestem w starożytnym Egipcie. Że sticker to hielogrif, a mój rozmówca tworzy całkowicie nowy, hierogloficzno-cyfrowy język, w którym dany znak ma wiele znaczeń. I próbuję to znaczenie znaleźć. Gdybym mogła, zablokowałabym wszystkich stickerowców.
Jestem stara w internecie. Widzę nastolatków, którzy porozumiewają się tylko stickerami, emotami, linkami i skrótami. Weszłam na aska i nie zrozumiałam w pierwszym momencie połowy pytań, które podejrzałam. Tajemnicze skróty, odniesienia do rzeczy, o których nie mam pojęcia. Ach te dzieciaki, tworzą swój własny świat i na dodatek często zamykają go przed dorosłymi!
Problem w tym, że czuję się staro w sieci a mam 25 lat.
Żeby nadążyć za tym, co się dzieje, co jest teraz na czasie, co wzbudza ekscytację czy niezadowolenie, kto porusza umysły młodych ludzi musiałabym poświęcić sporo czasu i obserwować wszystko na bieżąco. Próbować zrozumieć, o co chodzi, śledzić tropy i język.
Mogę to robić. Mogę też zaakceptować fakt, że internet przyspiesza powstawanie przepaści międzypokoleniowej. Różnice kulturowe, które wcześniej tworzyły się na przestrzeni 20-30 lat dziś powstają nawet w dwa czy trzy lata.
Jednak mogę również zacząć złorzeczyć na młodzież. Wyśmiewać ich sposoby komunikacji, tego jak naginają język i znajdują nowe formy ekspresji. Młodzi szukają odrębności, inne rzeczy są dla nich istotne i mogłabym to krytykować z łatwością.
Nie będę, bo to bez sensu. Nie chcę być jak ten pan z kolejki. Starsi zawsze mówili, że młodzież jest dzisiaj taka a owaka, a za naszych czasów... Żyjemy w świecie, który ewoluuje coraz szybciej. Technologie gwałtownie wdzierają się w intymność i to, jak wchodzimy w interakcje ze światem i ludźmi. Możemy narzekać, ale nie ma to żadnego sensu. Czy po wynalezieniu koła ludzie, którzy żyli bez koła maudzili, że ci młodzi to teraz tacy leniwi, że wożą rzeczy zamiast nosić na plecach, tak jak dzisiejsi starsi ludzie narzekają, że młodzi wolą zamówić hydraulika przez aplikację zamiast naprawiać rurę samemu?