Nadchodzi era post-post-PC
Wygląda na to, że mobilna rewolucja została przez „branżę” nieprawidłowo zinterpretowana. Owszem, tablety to nowy, globalny bzik. Ale to nie oznacza, że te zastąpią komputery PC.
Kiedy pojawił się iPad i wszyscy jego naśladowcy, świat oszalał. Każdy chciał mieć tablet, a więc smartfon z dużym wyświetlaczem bez możliwości dzwonienia. Z czasem zaczęły się pojawiać coraz sprawniejsze, bardziej funkcjonalne i tańsze urządzenia tego typu. Właściwie każda osoba z klasy średniej, żyjąca w krajach rozwiniętych, może w tej chwili pozwolić sobie na tablet i nie będzie to dla niej szczególnym obciążeniem finansowym.
Sprzedaż tabletów biła więc rekordy, a eksperci analizując trendy obwieścili obecne czasy erą „post-PC”. Teoretyzowali, że nowoczesny konsument nie potrzebuje większego i bardziej skomplikowanego urządzenia, jakim jest komputer osobisty i że ten wpadnie do niszy „profesjonalistów”.
Sęk w tym, że tablet to… nadal przerośnięty smartfon
Co oznacza, że znakomicie nadaje się do tego, co nasz telefon, tyle że jeszcze przyjemniej i wygodniej. No może poza dzwonieniem czy noszeniem tego urządzenia w kieszeni. To oznacza, że iPad i jego klony to wspaniałe urządzenia do przeglądania witryn internetowych, Facebooka, czytania i oglądania seriali. Spróbujmy jednak na tablecie popracować dłużej, niż przez kwadrans…
Zaraz, zaraz, przecież już ustaliliśmy, że PC trafią do niszy profesjonalistów, którzy faktycznie potrzebują komputerów do poważnej pracy. Tyle że „praca” to dość szerokie pojęcie. Mieszczą się w nim zarówno pisanie tego tekstu, obróbka zdjęć czy uzupełnianie arkuszy w dziale księgowości, jak i… wypracowanie na język polski, prezentacja multimedialna w ramach projektu na studiach czy też prowadzenie domowej księgowości.
To oznacza, że tablet zawsze będzie urządzeniem uzupełniającym domowy „ekosystem” urządzeń elektronicznych. A teraz, jak już prawie każdy, kto chciał tablet, owo urządzenie posiada, sytuacja na rynku zaczyna się normować. Sprzedaż tych urządzeń spada, a przy okazji konsumenci zaczynają wymieniać swoje stare pecety na… nie, nie na tablety, a na nowe modele komputerów lub urządzeń hybrydowych.
Koniec bzika, powrót do normalności
Tablety stają się kolejną kategorią produktową, niezależną od komputerów PC, czego dowodzą prognozy IDC na rok 2014. Według nich, ilość wprowadzonych na rynek tabletów wyniesie 233,1 miliona egzemplarzy, a więc znacznie mniej od wcześniejszych prognoz. Co więcej, wzrosty odnotowują głównie kraje rozwijające się. Stany Zjednoczone i Unia Europejska nie odnotują, według prognoz, żadnych wzrostów. Przeciętny tablet ma kosztować 373 dolary w krajach rozwiniętych i 302 dolary w krajach rozwijających się.
A co z PC? Przewidywano, że ilość wprowadzonych na rynek urządzeń zmaleje o sześć punktów procentowych. Tymczasem, według analiz IDC, owszem, PC będzie mniej, ale raptem o 3,7 pp. Co więcej, za ów spadek odpowiedzialne są głównie kraje rozwijające się: w tych rozwiniętych najprawdopodobniej zaobserwujemy wzrosty.
Śmierć tabletów? Ależ skąd!
Nie spieszmy się jednak z prorokowaniem śmierci tabletów, które okazały się „chwilową modą”. Tego dane IDC w żaden sposób nie wykazują. Należy je interpretować jako dojrzenie nowej kategorii produktowej. Tablety, obok smartfonów i komputerów PC, pozostaną na rynku i nie podzielą losu netbooków.
Wiemy jednak, że tak zwana „era post-PC” trwała bardzo krótko. Konsumenci nie dali omotać się marketingowi i nadal zdają sobie sprawę z tego, że bez klawiatury i odpowiedniego oprogramowania praca, nawet ta „szkolno-domowa”, jest niewygodna i niewydajna. Nadal bez Macbooka czy laptopa z Windows ani rusz…
--
Zdjęcia pochodzą z serwisu Shutterstock