Tablety wychowają pokolenie opóźnionych?
Czy dzieci powinny korzystać z urządzeń dotykowych? Sprawa nie jest tak trywialna, jak mogłoby się wydawać i bynajmniej nie chodzi o ewentualny dostęp do aplikacji czy stron internetowych dla dorosłych. Z jednej strony używanie tabletu czy smarftona wiąże się z kształtowaniem wielu przydatnych umiejętności, jednak z drugiej – może zahamować rozwój wielu istotnych obszarów.
Szacuje się, że globalna sprzedaż tabletów w 2014 roku wyniesie około 364 mln sztuk, co da liczbę ponad dwa razy większą od wyników, które mają osiągnąć notebooki. Stale rośnie także popularność smartfonów – w ubiegłym roku sprzedano ich na świecie ponad 1,2 mld – i wkrótce urządzenia dotykowe znajdą się niemal w każdym gospodarstwie domowym. Chętnie sięgają po nie również dzieci, i to już od 2-3 roku życia. Są one o wiele prostsze i bardziej intuicyjne w obsłudze od zwykłych komputerowych czy laptopów.
Jak wynika z przeprowadzonych przez Instytut Pedagogiki Uniwersytetu Gdańskiego, dzieci uwielbiają urządzenia z technologią dotykową, która powoli staje się dla nich czymś zupełnie naturalnym. Naukowcy z Uniwersytetu Gdańskiego zauważają, że czasem prowadzi to do zabawnych sytuacji, gdy mały brzdąc próbuje powiększyć palcami obrazek w gazecie lub drzewo widziane za oknem.
Według przeprowadzonych przez Reaserch.NK badań, dostęp do tabletu bądź smartfona ma 70% dzieci w wieku 1-10 lat. Urządzenia te używane są przede wszystkim w celach rozrywkowy – 2/3 rodziców zauważa, że ich pociechy wolą je od swoich „normalnych” zabawek - ale zwraca się także uwagę na aspekt edukacyjny. Niejako przy okazji, rozwijają one bowiem młodego użytkownika: stymulują pamięć i umiejętność kojarzenia, poprawiają zdolności manualne, koordynację wzrokowo-ruchową i wzrokowo-słuchową, umożliwiają naukę czytania i pisania, czy wreszcie pobudzają kreatywność oraz wyobraźnię.
To także szansa dla dzieci z różnymi zaburzeniami i trudnościami
Powstają już aplikacje skierowane do cierpiących na zespół Downa, autyzm czy ADHD. Tego typu programy oparte są na nieskomplikowanych grach umożliwijących śledzenie postępów dziecka, nawet do kilku lat wstecz. Każda z nich oparta jest o ćwiczenia, które na co dzień są wykorzystywane w procesie terapeutycznym. Taka aplikacja nie zastąpi (jeszcze?) profesjonalnej terapii, ale pomaga w uzyskaniu lepszych efektów leczenia.
Brzmi jak złoty Graal dla edukacji najmłodszych, ale wcale nie jest tak różowo. „Zabierz dziecku tablet!” krzyczy Małgorzata Gawryluk-Dudzińska w swoim artykule i argumentuje: jeśli nasza latorośl nauczy się pisać tylko na komputerze lub urządzeniu dotykowym, jej mózg nie rozwinie się prawidłowo. Okazuje się, żen odręczne pisanie dużo korzystniej oddziałuje na umiejętność formułowania myśli oraz budowania logicznych wypowiedzi. Pozornie prosty proces kaligrafowania, ma w rzeczywistości ogromne znaczenie dla kształtowania umysłu – aktywuje dużo więcej obszarów w mózgu, niż pisanie na komputerze. Zaniedbanie go, może w przyszłości prowadzić do problemów w szkole i negatywnie odbić się na ocenach, a przez to – także na samoocenie i motywacji do nauki.
Podobnie jak moje pokolenie coraz częściej rezygnuje ze spotkań towarzyskich na rzecz rozmowy przez Internet i coraz więcej spraw załatwia online, tak samo dzieci zaczynają wybierać ten sposób kontaktu ze swoimi rówieśnikami. A nie jest to po prostu znak czasów, na który rodzice powinni przystać – do prawidłowego rozwoju we wczesnych latach życia, potrzebny jest ruch i zróżnicowane aktywności fizyczne, do których trudno raczej zaliczyć naciskanie kciukami ekranu tableta. Z kolei ograniczenie spotkań twarzą w twarz ma szansę negatywnie odbić się na przyszłych relacjach społecznych i rozwoju emocjonalnym.
Swój pierwszy komputer miałam w wieku 12 lat, telefon (nie, bynajmniej nie smartfon) w wieku 16. Teraz z lekką zazdrością patrzę na sześciolatki, które najnowsze telefony z wielkimi ekranami, tablety, komputery obsługują intuicyjnie, radząc sobie lepiej niż pokolenie 50 +. Z jednej strony strony jestem pod wrażeniem ich możliwości, umiejętności. Wiem, że to im łatwiej będzie ogarnąć coraz bardziej postępującą, rozwijającą się rzeczywistość. Z drugiej zaś strony z uśmiechem na twarzy obserwuję syna mojej koleżanki, który mimo sympatii do komputera i gier, potrafi cały dzień bawić się z kolegami w żołnierzy na placu, robić szałas, gonić się po krzakach.
Nie jest też tak, że wystarczy odciąć dzieciaka od nowoczesnych technologii i wychowywać go tak, jak robiło się to jeszcze przed dwudziestoma laty
Komputeryzacja jest powszechna już od dawna, a Internet co rusz wkracza w kolejną dziedzinę naszego życia. I – stety czy niestety – nauka korzystania z nowych urządzeń powinna być częścią współczesnej edukacji. W przeciwnym wypadku, skażemy dziecko na wykluczenie i sprawimy, że będzie ono kompletnie nieprzystosowane do życia.
Tablety, smartfony i komptery mają, czy się to nam podoba czy nie, wpływ na najmłodszych i jeśli nie zamierzacie akurat zaszyć się na całe życie w głuszy i wieść żywot pustelnika, to nie da się od tego uciec. Najważniejsze, aby ten wpływ był jak najbardziej pozytywny i nie powodował zaniedbań i w innych dziedzinach i aktywności. Najbardziej istotny – jak we wszystkim – jest umiar. Ważne jest, by znaleźć równowagę, bo granica do zaniedbań w jedną, bądź w drugą stronę jest bardzo cienka.
Autorka jest redaktor prowadzącą sPlay.pl – bloga poświęconego cyfrowej rozrywce.
---
Zdjęcia pochodzą z Shutterstock