Polski usługodawca zablokował globany serwis piracki. Przestraszył się jednak prawników i cofnął decyzję
Wczoraj z Sieci zniknęła strona Torrentz.eu, czyli jedna z najpopularniejszych wyszukiwarek plików w sieci BitTorrent. Stało się to za sprawą działania służb angielskich. Szybko okazało się, że to walka z wiatrakami.
Wczoraj Internet obiegła informacja o tym, że serwis Torrentz.eu nie działa. Co ważne w tej historii, strona jest zarejestrowana w Polsce, w usłudze nazwa.pl. Okazało się, że serwis została zablokowany na wniosek brytyjskiej policji, która już od kilku miesięcy – we współpracy z wytwórniami i twórcami - starała się zamknąć Torrentz.eu. Zaczęło się od listów ostrzegawczych z prośbą o polubowne załatwienie sprawy i dobrowolne wyłączenie strony, a skończyło na wczorajszej blokadzie.
Blokowanie stron bezprawne
Sprawa okazała się niezwykle kontrowersyjna, bo o ile nie popieram piractwa, a wiadomo, że torrenty służą głównie do tego (chociaż nie tylko, bo przecież można też pobierać legalne pliki), to jednak blokowanie strony na wniosek policji jest co najmniej dziwne. Zawsze wydawało mi się, że tego typu sprawy załatwia się w sądach i to właśnie ten organ musi wydać odpowiedni wyrok, na mocy którego można zamknąć taką stronę. Najwyraźniej dla administratorów nazwa.pl prośba, czy też żądanie ze strony brytyjskich służb było w tamtym czasie wystarczające.
Warto nadmienić, że zablokowano tylko dostęp do serwisu w domenie .eu. Pozostałe wersje w takich domenach, jak chociażby .ch, czy też .me działałby bez problemu. Nie ulega jednak wątpliwości, że to główna strona cieszy się największym powodzeniem, ponoć aż miliona użytkowników dziennie.
Kontrowersje szybko zniknęły, bowiem dzisiaj - jak informuje TorrentFreak - serwis wrócił do światowej Sieci i znowu można z niego korzystać. Nazwa.pl przywróciła Torrentz.eu po tym, jak otrzymała list od prawnika reprezentującego właścicieli strony z wyjaśnieniem, że nie wolno zamykać dostępu do serwisu na podstawie wniosku osób trzecich, co zresztą pokrywa się z orzeczeniem organizacji ICANN (Internet Corporation for Assigned Names and Numbers), która między innymi codziennie sprawuje pieczę nad nazwami domen oraz serwerami DNS. W dokumencie o nazwie Transfer Dispute Resolution Policy wyraźnie jest zaznaczone, że tego typu decyzje (o blokowaniu dostępu do stron) mogą być podejmować tylko na wniosek sądu.
To kolejny dowód na to, że walka z piractwem to po prostu walka z wiatrakami, która niewiele przynosi. I chociaż – pod względem moralnym – blokowanie tego typu stron należałoby uznać za słuszne, to jednak nie może być tak, że służby odpowiedzialne za to, robią sobie co chcą i blokują wszystko, co im się nie spodoba. Jeśli chcą walczyć z piractwem, czyli procederem nielegalnym, to muszę to robić zgodnie z literą prawa. Bezprawie trzeba zwalczać prawem, niczym Super-man, który nigdy nie zabija swoich przeciwników, chociaż ci często mają na swoim koncie setki lub tysiące ofiar.
Na walkę z piractwem przeznacza się coraz więcej środków
Wytwórnie, artyści i różne instytucje wydają mnóstwo pieniędzy na to, żeby przekonać, a raczej zmusić konsumentów do korzystania z legalnych dóbr. To dość zrozumiałe, bo przecież nikt nie chce być okradany ze swojej ciężkiej pracy. Jednak nie potrafię zrozumieć tego, że kwoty są coraz większe, co w praktyce sprawia, że owe dobra są coraz droższe, co z kolei przekłada się na większe piractwo. To klasyczny przykład zamkniętego koła.
Dobra takie jak książki, filmy lub gry nie są potrzebami najwyższego rzędu, ale nie oszukujmy się – nie są to też dobra luksusowe. Jestem przekonany, że w ich przypadku dużo więcej dałoby się zarobić nie na zawrotnej cenie, a ilości sprzedanych egzemplarzy. Dlatego też walczmy z piractwem, ale w sposób sensowny i przede wszystkim taki, który może być skuteczny.
Wystarczyłby jeden odważny wydawca, który znacząco obniżyłby cenę na hitową grę, książkę lub film. Byłoby to spore ryzyko, ale mogłoby się opłacić i na zawsze zmienić podejście do piractwa.
Może kiedyś doczekamy się czasów, w których znajdzie się ten jeden odważny. Musi to być jednak duży gracz, który pokaże innym nową drogę.
Wciąż mogą być problemy z dostępem do serwisu. Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z nazwa.pl
Zdjęcia pochodzą z serwisu Shutterstock