REKLAMA

Google ma spory problem - firma zatrudnia za mało kobiet i czarnoskórych pracowników. Serio

Zastanawialiście się kiedyś, jakie osoby pracują w Google? Jakie są narodowości? Jaki mają kolor skóry? Jest więcej kobiet czy mężczyzn? Te wszystkie informacje zostały podane na oficjalnym blogu Google’a. Przy okazji Laszlo Bock, wiceprezes internetowego giganta przyznał, że w przypadku różnorodności w biurach firmy jest jeszcze wiele do zrobienia.

Google ma spory problem – firma zatrudnia za mało kobiet i czarnoskórych pracowników. Serio
REKLAMA

Wpis na blogu Google’a zaczyna się ciekawymi słowami, napisanymi przez Laszlo Blocka:

REKLAMA

A o co konkretnie chodzi? Między innymi o to, że wśród pracowników Google’a zaledwie 30 proc. to kobiety. Jeśli zaś chodzi o etniczność, to aż 61 proc. internetowego giganta to osoby o białym kolorze skóry, 30 proc. to Azjaci, a osób o czarnym kolorze skóry jest zaledwie 2 proc.

google-roznorodnosc

W pierwszej chwili pomyślałem – no i co z tego?

Przecież nie chodzi o to, kto jakiej jest narodowości, jaki ma kolor skóry czy też jakiej jest płci. Chodzi o jego predyspozycje, możliwości i umiejętności i to tym przecież kierują się, a przynajmniej powinni kierować pracodawcy. Dlatego też tak jak uważam, że pomysł nie jest najlepszy, tak samo w pierwszej chwili nie zrozumiałem, o co chodzi w słowach Laszlo Bocka. Owszem, jest zdecydowanie więcej mężczyzn, dużo więcej osób o białym kolorze skóry i całkiem sporo Azjatów, ale czy to jakiś grzech?

Problem polega na tym, że Amerykanie są niezwykle, wręcz do przesady zafiksowani w temacie poprawności politycznej. W USA nie można już o kimś powiedzieć „murzyn” (chociaż nie uważam tego słowa absolutnie za obraźliwe), tylko trzeba powiedzieć Afroamerykanin. Nawet pisząc ten tekst, zauważcie, że używam niezwykle ostrożnych słów, jak chociażby „osoby i białym lub czarnym kolorze skóry”. Właśnie ta fiksacja powoduje, że Google źle się czuje ze zbyt małą różnorodnością w swoich biurach.

roznorodnosc2

Co więcej, dane zostały wręcz nazwane sporym problemem, który należy rozwiązać

Kompletnie tego nie rozumiem. Przecież Google zatrudnia różne osoby. Rozumiałbym oburzenie i dostrzegał problem, gdyby w biurach amerykańskiej firmy w ogóle nie pracowali np. Azjaci lub osoby czarnoskóre. Ale przecież pracują, tylko jest ich odrobinę mniej. Dlaczego mniej? Ma to nawet swoje uzasadnienie w danych na temat absolwentów szkół wyższych, które zresztą Google sam podaje.

Okazuje się, że kobiety stanowią tylko 18 proc. wszystkich osób, które mają wyższe wykształcenie związane z naukami informatycznymi i technicznymi. Biorąc pod uwagę, że Google zatrudnia 30 proc. kobiet, to należałoby uznać ten wynik za bardzo dobry. A jednak pomimo tego jest problem.

REKLAMA

Google od 2010 roku wydało w sumie 40 mln dol. na zachęcanie kobiet do podejmowania nauki na kierunkach informatycznych. Oczywiście w imię poprawności politycznej i wyrównywania szans. Tylko czy kobiety rzeczywiście mają mniejsze szanse na dostanie się do takiej uczelni? Są osoby, którym należy się pomoc, jak np. osoby biedniejsze lub ze wsi, bo im rzeczywiście może być trudniej. Ale czy sama płeć determinuje to, że łatwiej się dostać na taki lub inny kierunek studiów? Wierzę w to, że nie.

Nie rozumiem tej przesadnej fiksacji na temat poprawności politycznej i parytetów i już chyba nigdy nie rozumiem. Może dlatego, że każdy człowiek jest taki sam i równy. I tak jak nie uważam, żeby słowo „murzyn” było obraźliwe, tak samo nie obraziłbym się, gdyby ktoś powiedział o mnie „białas”. Po prostu nie popadajmy w skrajności.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA