W końcu konkretne liczby dotyczące sprzedaży polskich smartfonów
Jeszcze kilkanaście miesięcy temu na naszym rynku smartfonów próżno było szukać produktów pochodzących od polskich firm. W sklepach i salonach operatorów dominowały telefony Samsunga, Apple, HTC, ZTE czy Huawei, natomiast na portalach aukcyjnych mnożyły się oferty chińskich marek o nazwach niemożliwych do zapamiętania. Wraz ze wzrostem popularności smartfonów w Polsce luka ta jednak zaczęła powoli się zapełniać.
Zgodnie z raportem Marketing mobilny w Polsce 2013, inteligentne telefony komórkowe posiada w swoich kieszeniach już 44% wszystkich użytkowników telefonów w naszym kraju. Tak jak w większości zakątków świata, również i u nas dominuje Android i trudno się dziwić, że to właśnie jego, jako podstawowy system operacyjny wybrali polscy producenci.
GoClever, Tracer, Modecom, Kruger&Matz, myPhone, Colorovo czy Manta – nazwy tych marek nie kojarzą się może bezpośrednio z Polską, ale mają z nią przeważnie o wiele więcej wspólnego niż te, które przeważnie wybieramy. Czy jednak polskość może być faktycznie poważnym argumentem w wyścigu o nasze kieszenie i portfele? Zdecydowanie jest o co się starać – zgodnie z szacunkami sprzedaż smartfonów w Polsce wynosi około 7,7-8,25 mln egzemplarzy rocznie.
Trudny, nasycony rynek
Zadanie wywalczenia sobie odpowiednio dużego udziału w polskim rynku nie należy do łatwych. Przyzwyczajenie klientów do zagranicznych marek i mniejsze wzrosty powodowane stopniowym nasyceniem sprawiają, że odniesienie sukcesu jest sporym wyzwaniem. Biorąc jednak pod uwagę statystyki i wyniki, niektórym ta sztuka się udaje.
O fotel lidera nie ubiega się oczywiście żadna z polskich firm. Tak samo jak na świecie, tak samo i w Polsce pierwsze miejsce w kwestii sprzedaży smartfonów z wynikiem ponad 30% zajmuje Samsung. Wynik LG, które pod koniec zeszłego roku miało aż 18% udziałów również znajduje się poza zasięgiem krajowych producentów.
Dane te zdają się jednak nie zniechęcać wspomnianych wcześniej przedsiębiorstw. Pod marką myPhone udało się tylko w ciągu ostatniego kwartału 2013 roku sprzedać 20 000 smartfonów z Androidem, co przełożyło się na 3% udział w całym rynku. Nawiązanie współpracy z Play i debiut inteligentnych telefonów tego producenta w ofercie operatorskiej może jedynie pomóc w poprawieniu tego rezultatu.
myPhone można określić jednak mianem weterana rynku telefonicznego w Polsce. Od 2008 roku do klientów trafiło ponad milion urządzeń tej marki.
Również i Modecom ma powody do zadowolenia. W raporcie za 2013 rok podał bardzo udany debiut dwóch modeli smartfonów jako jeden z istotnych czynników odpowiadających za spory wzrost przychodów.
Świeża krew
Podobną strategię przyjmuje Colorovo (czy właściwie ABC Data), do tej pory znane głównie z tabletów oraz akcesoriów, szukając większych zysków w produktach, które oferują wyższe marże. Jeszcze przed wakacjami powinniśmy zobaczyć co najmniej trzy telefony z Androidem od tego producenta.
Młodych graczy na rynku jest zresztą więcej. W lipcu zeszłego roku w sklepach pojawiły się pierwsze smartfony oferowane pod marką Kruger&Matz. Portfolio składające się z czterech modeli – MOVE, LIVE i wprowadzonych nieco później MIST oraz DRIVE, rozeszło się do końca roku w liczbie aż 25 000 egzemplarzy. Jak stwierdził w rozmowie z nami przedstawiciel Kruger&Matz, w tym roku plany przewidują dostarczenie od 50 do 70 tysięcy kolejnych sztuk.
Jak walczyć o klienta?
Nie da się ukryć, że tym, co najmocniej przyciąga klientów do smartfonów polskich firm jest ich cena. Na szczęście po początkowym okresie, kiedy niski koszt był praktycznie jedyną ich zaletą, nadeszły o wiele lepsze czasy. W samą porę, ponieważ coraz niższymi segmentami zaczęli interesować się także najwięksi światowi producenci i sama atrakcyjna cena powoli przestała być wystarczającym wyróżnikiem.
Przeglądając najnowsze oferty i zapowiedzi krajowych producentów, wyraźnie widać, że niewygórowana cena zaczyna iść w parze z coraz większymi możliwościami. W wielu przypadkach mniej znane produkty wcale nie odbiegają pod żadnym względem od bardziej markowej i przeważnie droższej konkurencji. Czterordzeniowe procesory, ekrany o coraz wyższych rozdzielczościach, pojemniejsze akumulatory i atrakcyjne wizualnie obudowy – to wszystko możemy odnaleźć już w polskich telefonach.
Widać także pierwsze sygnały tego, że krajowi producenci przestają lekceważyć aktualizacje oprogramowania systemowego. Do niedawna, częściowo w związku z niską ceną telefonu i niewielkimi wymaganiami użytkowników, mieliśmy ogromne szanse pozostać na zawsze z taką wersją Androida, z jaką kupiliśmy nasz polski smartfon. Wraz ze wzrostem świadomości konsumentów i rosnącą konkurencją w tym segmencie, ten problem powoli przestaje być tak dotkliwy.
Wyższa półka?
Kupując setki tysięcy polskich telefonów udowodniliśmy, że wcale nie boimy się zaufać mniej znanym markom, szczególnie jeśli są w stanie zaoferować „wiele za niewiele”. Czy jednak oznacza to, że w najbliższej przyszłości polskie firmy mogą zacząć przypuszczać szturm na wyższą półkę?
Niestety na to przyjdzie nam jeszcze sporo poczekać. Wprawdzie niektórzy producenci, tak jak chociażby GoClever z modelem Insignia 5X, wprowadzają takie podzespoły jak ekrany FullHD, jednak do wyznaczania trendów czy trzymania się w najściślejszej czołówce jeszcze daleko.
Ogromne inwestycje i brak gwarancji na powodzenie. Żadna z krajowych firm nie jest w stanie podjąć obecnie takiego ryzyka. Nie oznacza to jednak, że polskie telefony są słabe. Owszem, mogą być w wielu przypadkach mniej wydajne od "zagranicznych" konkurentów, ale ta różnica staje się z kwartału na kwartał coraz mniej widoczna, a ceny krajowych urządzeń utrzymują się stale na bardzo umiarkowanym poziomie.
Jeśli dodamy do tego coraz lepszą jakość wykonania, oswojenie się z markami, intensywną promocję, pojawienie się telefonów polskich producentów w ofertach operatorów i wciąż spore grono osób, które smartfonu jeszcze nie ma lub chce w najbliższym czasie wymienić dotychczasowy na nowszy, bez wydawania sporych pieniędzy, przyszłość wygląda niezwykle ciekawie. Mocna konkurencja (w tym i cenowa) rzadko kiedy szkodzi klientom, którzy doskonale wiedzą, czego chcą - jak najwięcej, za jak najmniej. Najniższą cenę już otrzymali, teraz czas, aby polscy producenci zajęli się usuwaniem pozostałych mankamentów.
Zdjęcie pochodzi z serwisu Shutterstock.