Zamieszanie wokół nowego szefa Mozilli to jakiś ponury żart
Mozilla mianowała swojego nowego dyrektora generalnego. Człowieka kompetentnego, wręcz legendę. Ktoś jednak pogrzebał w przeszłości tegoż jegomościa i w efekcie wybuchła burza. Wszystko przez jego prywatne poglądy obyczajowe.
Kilka dni temu Mozilla mianowała Brendana Eicha na stanowisko dyrektora generalnego tej firmy. Programistom zajmującym się językami webowymi jest on zapewne bardzo dobrze znany. Nie tylko dlatego, że był współzałożycielem Mozilli. Nie tylko dlatego, że odpowiadał on od strony technicznej za rozwój Firefoxa od 2005 roku. Przde wszystkim dlatego, że stworzył język JavaScript, który po dziś dzień jest jednym z najchętniej używanych języków do tworzenia webowych aplikacji.
Eich to wspaniały wybór. Jest on zarówno idealistą, jak i ma doskonałą wiedze polityczną i biznesową. Już teraz zapowiedział, że pierwszą rzeczą, którą się zajmie, jest Firefox OS. Uważa on, że system ten, na chwilę obecną, nie spełnia pewnych norm i zrobi wszystko, by stał się on tanią alternatywą, ale jak najwyższej jakości. Jest gotów nawet spowolnić rozwój przeglądarki Firefox, by móc skupić się na owym mobilnym systemie operacyjnym.
Eich to wizjoner, miłośnik wolnego i otwartego oprogramowania i idealista, który zawsze dążył do tego, by Sieć była przyjaznym i otwartym miejscem, dostępnym dla każdego. Idealnie wpisuje się on w misję Mozilli, nieprawdaż?
Otóż nie!
Dyrektor generalny tak ważnej firmy jest łatwym celem do ataku. Jest też na świeczniku i jego koneksje ze wszystkimi są prześwietlane przez dziennikarzy na wylot. Właściwie dzień po nominacji okazało się, że Eich ma konserwatywne poglądy na pewne sprawy obyczajowe. Jak podaje Arstechnica Dziennikarze ustalili, że Eich przekazał swego czasu tysiąc dolarów na rzecz fundacji Proposition 8, która działa w Kalifornii i promuje pogląd na to, że małżeństwo może być zawarte wyłącznie przez osobników różnej płci.
Wybuchł prawdziwy skandal. Pracownicy Mozilli wezwali swojego nowego szefa do natychmiastowego ustąpienia ze swojego stanowiska. Jakby tego było mało, niemała część deweleperów zewnętrznych zaczęła wycofywać z Firefox Marketplace swoje rozszerzenia do Firefoxa.
Eich oświadczył na swoim blogu, że jego poglądy obyczajowe nie przeszkadzają mu w żaden sposób by współpracować biznesowo i prywatnie z osobami ze środowiska LGBT. Sugerował, że Sieć, jego zdaniem, powinna być tak samo wolna i przystępna, niezależnie od wyznawanej wiary czy preferencji seksualnych. – Jestem oddany swojej misji i chcę, by Mozilla pozostała miejscem takim, jakim jest teraz, wspierającym wszystkich, niezależnie od seksualnej orientacji, tożsamości płciowej, wieku, rasy, narodowości, majętności czy wyznania – pisze.
Furia i poprawność polityczna ponad zdrowy rozsądek
To nie pomogło. Jak donosi Wall Street Journal, połowa zarządu Mozilli zrezygnowała ze swoich stanowisk. Odeszli Gary Kovacs, John Lilly i Ellen Siminoff. Sytuacja wygląda paskudnie. Popularny serwis randkowy OkCupid informuje użytkowników Firefoxa na swojej stronie głównej, że używają przeglądarki firmy, której szef jest przeciwny równym prawom dla par homoseksualnych.
Może ja jestem jakiś dziwny, ale dla mnie to jakiś absurd. Eich jest bez wątpienia jedną z najbardziej kompetentnych osób by przewodzić Mozilli, co argumentowałem kilka akapitów wyżej. Jego prywatne poglądy polityczne, obyczajowe i inne są… jego prywatnymi poglądami i nie mają nic wspólnego z odpowiedzialnością i obowiązkami związanymi z jego nowym stanowiskiem.
Na dodatek Eich nie ma nic do środowisk LGBT i związków partnerskich. Protestuje jedynie, by związek dwóch osób tej samej płci nie nazywać małżeństwem. Tu wkraczamy już na dość grząski i kontrowersyjny grunt, ale słowo „małżeństwo” od zawsze oznaczało stały związek osób przeciwnych płci, z uwagi na to, że owe pary zazwyczaj są zdolne do prokreacji. Niedowiarków odsyłam do słownika.
Absurd? Nie, to Ameryka XXI wieku.
To, czy osoby nieheteroseksualne powinny mieć prawo do zawierania małżeństw, czy związków partnerskich, czy też nie, to z całą pewnością istotny problem, nad którym trzeba się pochylić. Ale, zaklinam, zostawmy na Spider’s Web to zagadnienie w spokoju. Są lepsze miejsca w Sieci, by móc wymieniać się poglądami na ten temat (a jeżeli już koniecznie czujecie potrzebę dyskusji tu na ten temat, bardzo proszę o kulturalne wypowiedzi).
To, co jest istotne, to sam fakt zaistnienia całego zamieszania. Mozilla ma znakomitego szefa, wokół którego wybuchła prawdziwa histeria. Eich nie jest rasistą, faszystą ani niczyim wrogiem. Jest fachowcem. Ale śmiał wesprzeć fundację, która wspiera konserwatywne wartości. I wszystkie jego kompetencje trafia szlag. Coraz mniej rozumiem nowoczesny świat…
Zdjęcie Closeup photo of Firefox icon on mobile phone screen pochodzi z serwisu Shutterstock.