REKLAMA

Portale i serwisy internetowe będą płacić za obraźliwe komentarze czytelników?

Sąd Najwyższy wydał wczoraj wyrok, przez który już niedługo portale i wszelkiej maści serwisy internetowe, w tym fora będą musiały płacić za obraźliwe komentarze swoich czytelników, jeśli wpłynie pozew od szykanowanej osoby. W sprawie tej walczył adwokat i były lider Ligi Polskich Rodzin – Roman Giertych.

sąd
REKLAMA

Sprawa zaczęła się od obraźliwych komentarzy na stronie Faktu. Czytelnicy serwisu obrażali w nich Radosława Sikorskiego oraz Romana Giertycha. Panowie postanowili zająć się tym problemem i dlatego drugi z nich – w imieniu obu – pozwał wydawcę portalu.

REKLAMA

Dlaczego wydawcę, a nie internautów, którzy wypisywali obraźliwe hasła? Przede wszystkim dlatego, że tych drugich trudno skazać. Portale często nie chcą podawać informacji na temat swoich czytelników, a nawet jeśli zdobędzie je prokuratura (co może zrobić), to komentujący rzadko kiedy przyznają się do winy i tłumaczą się tym, że do komputera dostęp ma wiele osób – pisze Gazeta Wyborcza.

Jednak pozew został już dwukrotnie oddalony. Prawo Unii Europejskiej wyraźnie mówi, że wydawca serwisu nie ponosi odpowiedzialności za komentarze, jeśli o nich nie wiedział. Podobnie jest w sytuacji, w której był świadom obrażania kogoś we wpisach i postanowił je usunąć. Jednak Giertych nie zamierzał łatwo rezygnować. Zdecydował się na kasację do Sądu Najwyższego.

Reprezentująca go mec. Katarzyna Leder-Salgueiro przypomniała wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z października 2013 roku. Trybunał opowiedział się wtedy po stronie obrażanego na portalu estońskiego przedsiębiorcy, uznając, że komentarze należy traktować jak treści redakcyjne. Giertych z kolei twierdzi, że komentarz na stronie to to samo, co list do redakcji.

Sąd przychylił się do tego zdania i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia przez sąd apelacyjny

I trochę mnie to przeraża, ponieważ może dojść do naprawdę absurdalnej sytuacji, w której wydawca portalu będzie odpowiedzialny za słowa obcej osoby. To aż prosi się o nadużycia. Przypomina mi się od razu sprawa Jarosława Kuźniara, który na antenie powiedział, że jeśli tysiąc osób napisze do niego maila, żeby odszedł z pracy, to odejdzie. Dostał ich oczywiście sporo więcej, bo właśnie tacy są polscy internauci – chętnie łączą się, niekoniecznie w szczytnym celu. I już oczami wyobraźni widzę, jak przeciwnicy jakiegoś serwisu zbierają się w sporą grupę i w komentarzach zaczynają atakować wszystkich na prawo i lewo. Mogą, bo nic im za to nie grozi, a ewentualne szkody poniesie serwis, którego oni przecież nie lubią.

I jeszcze w miarę rozumiem w to w sytuacji takiego Faktu, który zatrudnia moderatorów, aby przeglądali wszystkie komentarze, które są obraźliwe, a nawet ma specjalny program wychwytujący przekleństwa. Jeśli w takiej sytuacji obraźliwy komentarz wisi na stronie przez 8 miesięcy (tak było w przypadku Giertycha), to można to uznać za pewnego rodzaju usprawiedliwienie dla całej tej sytuacji. Nie możemy jednak doprowadzać do sytuacji absurdalnych. Jeśli policja i prokuratura mają problem ze znalezieniem faktycznego sprawcy wykroczenia lub przestępstwa, którym w tym przypadku jest internauta, to nie może zrzucać odpowiedzialności na Bogu ducha winnego wydawcę.

A co z mniejszymi blogerami lub serwisami zakładanymi przez pasjonatów danej dziedziny?

Przecież „wydawca” nie siedzi 24 godziny na dobę i nie czyta wszystkich komentarzy. Może mieć normalną pracę, a pisanie bloga to dla niego hobby. Wyobraźcie sobie zdziwienie takiej osoby, gdy pewnego dnia dostaje wezwanie do sądu i nawet nie wie za co… Na dodatek ktoś domaga się zapłaty powiedziemy 10 tysięcy złotych za obraźliwe komentarze na jej temat i utratę dobrego imienia. A tymczasem wydawca zarabia zaledwie 2 tysiące i ma do utrzymania rodzinę. Byłoby to w praktyce możliwe? No byłoby.

REKLAMA

Mam nadzieję, że sąd po raz kolejny odrzuci wniosek Romana Giertycha. Pomysł karania wydawcy za obraźliwe komentarze czytelników jest absurdalny, chory i może doprowadzić do naprawdę patologicznych sytuacji. A wszystko dlatego, że służbom ścigania trudno jest ustalić faktycznego sprawcę… Żenada.

Zdjęcie law gavel and money pochodzi z serwisu Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA