Zynga zdetronizowana - historia upadku
Największy z gigantów odpowiedzialnych za gry społecznościowe nigdy nie był w tak słabej kondycji. Masowe zwolnienia, zawieszone projekty i zakończenie faworyzującej umowy z Facebookiem – to początek końca najpopularniejszego twórcy gier przeglądarkowych?
POCZĄTKI NIE MOGŁY BYĆ LEPSZE
Zynga, firma nazwana tak na cześć psa dyrektora generalnego, Marka Pincusa (teraz już wiecie, skąd to logo), miała wręcz idealny start. W założone w kwietniu 2007 roku studio zainwestowało Union Square Ventures, wnosząc rozruchowe 10 milionów dolarów i stając się współwłaścicielem przyszłego giganta. Już w lipcu 2007 roku pojawiła się pierwsza gra Zyngi – Texas Hold'Em Poker (dzisiaj Zynga Poker), oddana w ręce użytkowników Facebooka.
Gra okazała się być strzałem w dziesiątkę. Wszystko dzięki innowacyjnemu na tamte czasy modelowi społecznościowemu, obranemu przez Pincusa. Texas Hold'Em skupiał się nie tylko na samej grze w pokera, ale również interakcjach między rywalami, wspólnym czacie, odwiedzaniu kont innych graczy i zyskiwaniu bonusów w zamian za uczestnictwo w kampaniach promocyjnych innych podmiotów. Chociaż dzisiaj taki patent na rozgrywkę wydaje się oczywisty i dominujący, w 2007 roku był to pierwszy tego typu projekt, wykorzystujący reklamowe możliwości Facebooka, mieszając je z interakcjami użytkowników portali społecznościowych i samą rozgrywką.
Wizja Pincusa przyniosła wymierne korzyści. Studio przeniosło się z dawnej hurtowni ziemniaków rozlokowanej na przemysłowych terenach San Francisco i pozyskało szereg nowych współwłaścicieli, wnoszących akcje i udziały o wartości prawie 30 milionów dolarów. Zaopatrzony w nowe środki, Pincus podjął decyzję, która wyniosła Zyngę do panteonu „społecznościowych” twórców, na stałe definiując profil jego firmy. W 2008 roku Pincus kupił YoVille, sympatyczną grę polegającą na rozbudowywaniu swojej farmy z bazą 150 tysięcy graczy na Facebooku. Właśnie tak narodziło się FarmVille, najbardziej lukratywny i najbardziej znany produkt Zyngi.
MARK PINCUS STAWIA NA EKSPANSJĘ
Decyzją Pincusa w 2009 Zynga została rozbudowana o drugą siedzibę w Baltimore – Zynga East, pod wodzą Briana Raynoldsa, człowieka odpowiedzialnego za drugą Cywilizację, Rise of Nations czy dodatek do Age of Empires 3. W maju tego roku Texas Hold'Em Poker przyniósł Zyndze zwycięstwo na Facebooku – firma Pincusa stała się liderem gier na portalu Zunckerberga, z 40 milionami aktywnych graczy na koncie.
W czerwcu wystartowała druga flagowa produkcja Zyngi, FarmVille. Zabawa w wirtualnego farmera zdobyła serca graczy na całym świecie. FarmVille pobiło wszelkie wcześniejsze rekordy Facebooka, w niespełna dwa miesiące zyskując sobie 10 milionów aktywnych użytkowników… dziennie. Dwa miesiące później wynik uległ podwojeniu. Pod koniec 2009 roku FarmVille zostało wydane jako pierwszy przeglądarkowy produkt Zyngi oderwany od najpopularniejszego portalu społecznościowego na świecie.
Sukces firmy został przypieczętowany. W 2010 roku Pincus zaczął pożerać inne studia odpowiedzialne za gry społecznościowe, między innymi XPD Media, Challenge Games, Conduit Labs, Dextrose, Bonfire Studios czy Newtoy, Inc. W tym czasie, na skutek kupna bądź nowych inwestycji, Zynga doczekała się dwóch oddziałów poza granicami Stanów Zjednoczonych – Zynga India w trzecim co do wielkości indyjskim mieście Bangalore i Zynga Germany, powstałe na bazie wcześniej zdobytego Dextrose. Około 1300 osób – tylu pracowników posiadała Zynga w tamtym okresie. Wynik robiący wrażenie, biorąc pod uwagę, że ekipa Pincusa liczyła początkowo niespełna 30 pasjonatów.
ZYNGA FAWORYZOWANA PRZEZ FACEBOOKA
W tym samym roku firma podpisała wyjątkową umowę z Zuckerbergiem. Wszystko zaczęło się od szantażu Pincusa, że ten razem z Zyngą wyniesie się z Facebooka, jeżeli serwis wprowadzi swoją walutę używaną w grach – Facebook Credits. Chociaż teraz Zuckerberg machnąłby na takie akcje ręką, w 2010 roku obaj panowie potrzebowali siebie znacznie bardziej, niż potrzebują dzisiaj. Po miesiącu przepychanek obie firmy podpisały wyjątkową umowę.
Na czas „pięcioletniego partnerstwa strategicznego” Pincus zobowiązał się do informowania Facebooka z wyprzedzeniem o wszystkich nowych projektach, które mają zobaczyć światło dzienne i trafić w ręce graczy. Ponadto, wszystkie gry wykorzystujące możliwości interakcji graczy poprzez FB muszą pozostać ekskluzywnie na platformie Facebooka. Było to niezwykle istotne z punktu widzenia Zyngi, ruszającej z własną witryną dla gier mobilnych. W zamian Zuckerberg zaoferował Pincusowi silną promocję produktów Zyngi na portalu społecznościowym. Pomimo pięcioletniego planu, w marcu 2013 roku obie strony zakończyły „strategiczne partnerstwo”, natomiast Zynga przestała być faworyzowana na tle innych twórców gier społecznościowych.
FATALNA KULTURA PRACY A KULT LICZB PINCUSA
Końcówka 2010 to wciąż świetne wyniki Zyngi. Nowy produkt, CityVille, pobił rekordy ustanowione przez miliony wirtualnych farm. Ponad 60 milionów aktywnych użytkowników nie wskazywało, że firma może znaleźć się w tarapatach. Na początku 2011 roku Zynga zatrudniała już ponad 2 tysiące pracowników i nic nie zapowiadało przyszłych kłopotów.
W 2011 roku do mediów zaczęły docierać niepokojące wiadomości o tym, jak firma traktuje swoich pracowników. Skandal związany z przedmiotowym podejściem do starszych członków zespołu był tylko wierzchołkiem góry lodowej. Internet zawrzał, kiedy jeden ze zwolnionych pracowników Zyngi przytoczył słowa Marka Pincusa – „nie chcę k***a innowacji. Nie jesteście bardziej bystrzy od konkurencji. Po prostu kopiujcie to, co ona robi, aż nie dostanę odpowiednich wyników”.
W tym samym roku do mediów trafiło ponad 1400 maili od aktualnych i byłych pracowników firmy, opisujących stresujące ich praktyki, nadgodziny, niską kulturę pracy i brak możliwości rozwoju. W artykule New York Timesa został naświetlony problem rywalizacji pomiędzy poszczególnymi studiami Zyngi, prowadzący do ciągłych nadgodzin i nadmiernej eksploatacji pracowników. Rok później na stronie Forbsa mogliśmy przeczytać, że klimat pracy w Zyndze sprowadza się do gratulacji za kolejne „cyfry” świadczące o sukcesie firmy oraz krytykę za wszystko inne, zwłaszcza innowacyjne podejście do produktów. W tym samym roku z firmy odeszło wielu uzdolnionych twórców, nie widząc tutaj dla siebie miejsca przy aktualnie obranej strategii działania. Nick Saint z Business Insider zarzucił Zyndze powtarzalność ich produkcji, w których zmienia się jedynie otoczenie, ale wszystko inne pozostaje takie samo. Profesor z Giorgia Tech stworzył nawet parodiującą ideę Zyngi grę „Cow Clicker”, podsumowującą brak innowacji i powtarzalność kolejnych gier społecznościowego giganta.
PIERWSZE PROBLEMY
W drugim kwartale 2012 roku firma zaczęła przynosić straty. Chociaż przychody wciąż szły w górę, nie pokrywały się z oczekiwanymi przez Pincusa i czczonymi przez firmę „cyferkami”. Ten sam raport finansowy wskazał, że gracze wydają coraz mniej pieniędzy na miktoransakcje w ich grach. Rynek zareagował natychmiast, a akcje Zyngi spadły o prawie 40%. Za powód tak słabych wyników Pincus wskazał rozluźnienie współpracy z Facebookiem, wciąż głęboko przekonany o słuszności obranego przez siebie kierunku.
Zyndze na pewno nie pomogła sprawa skierowana do sądu przez EA. Elektronicy wytoczyli działa przeciwko The Ville, będące rzekomo kopią ich społecznościowego The Sims Social. Warto dodać, że spór pomiędzy gigantami ma również znacznie bardziej personalne podłoże – parę miesięcy wcześniej Zynga została wyceniona na więcej, niż dotychczasowy lider komputerowej rozrywki.
NIEUSTANNY SPADEK
Reagując na spadające akcje i straty, Zynga dokonała pierwszych zwolnień – spakować swoje manatki musieli pracownicy Zynga Boston oraz część ludzi ulokowanych w Austin, Japonii i na Wyspach. W tym samym czasie firma porzuciła 13 tworzonych i istniejących już projektów. Gracze pożegnali się miedzy innymi z Mafia Wars 2, PetVille oraz Indiana Jones Adventure World.
Równolegle ze zwolnieniami w końcu ruszyło Zynga.com – własna platforma gier społecznościowych giganta, uniezależniona od Facebooka. Efekty nie były jednak porażające. Ruch w grach Zyngi to wciąż w 4/5 zasługa Zuckerberga i jego portalu społecznościowego.
Pod koniec 2012 roku akcje firmy uzyskały rekordowo niski poziom. Kiedy dzieło Marka Pincusa wchodziło na rynek, pojedyncza akcja była sprzedawana za 15 dolarów. W październiku 2012 roku ich wartość to już niewiele ponad 2 dolary. Doprowadziło to do sytuacji, w której Zynga była warta mniej, niż kapitał, jakim dysponował na ten moment gigant. Bańka pękła. Swoją cegiełkę dołożyła również grupa Annonymous. Zbulwersowani zwolnieniami pracowników w Zyndze i oddaniem przedmiotu ich pracy w mniej kosztowne podmioty zewnętrze z Indii, hakerzy zapowiedzieli ataki na serwery giganta.
POCZĄTEK KOŃCA?
No i w końcu dotarliśmy do 2013 roku. Walka Zyngi z EA trwa w najlepsze. Mark Pincus dokonał kontrataku, oskarżając o plagiat Elektroników. Tym razem poszło o społecznościowe SimCity Social, mające być bezprawną kopią ich CityVille.
Dosłownie parę dni temu Zynga zapowiedziała masowe zwolnienia, będące wynikiem kolejnych strat firmy. Pożegnać się z pracą ma około 520 osób, czyli jakieś 18% wszystkich zatrudnionych „pod psem”. Plotkuje się o zamknięciu kolejnych siedzib firmy. Tym razem strach przed bezrobociem dotknął filii w Nowym Jorku, Los Angeles i Dallas.
Nieubłagane dla Zyngi są również statystyki – firma zaliczyła „odpływ” graczy na poziomie 10% oraz spadek użytkowników płacących realne pieniądze za pomocą mikrotransakcji. Tych, w porównaniu z poprzednim rokiem, jest mniej prawie o 1/3. Spoglądając w sprawozdania finansowe, Zynga przewiduje kolejne straty, na poziomie 30 milionów. Rekordowe zwolnienia mają spowolnić ten proces, bowiem według szefostwa przyniosą około 70 milionów rocznych oszczędności.
LIDER ZDJĘTY Z TRONU
Najbardziej bolesne dla Zyngi jest jednak utracenie pierwszego miejsca na tronie twórcy gier społecznościowych. Nowym królem Facebooka został w tym roku King.com. W Candy Crush Saga od King.com gra więcej osób, niż w FarmVille 2, najbardziej popularną produkcję Zyngi. Oczywiście ilość graczy nie przekłada się w oczywisty sposób na zyski przedsiębiorstwa, lecz zdominowanie szczytu listy przez King.com jest ewidentnym symbolem utraty pierwszeństwa przez Zyngę. Zwłaszcza, że nowy lider już zapowiedział, iż nie zamierza spocząć na laurach i właśnie poleruje działa, które wytoczy w stronę Pincusa, skupionego na walce z EA.
CO DALEJ?
Obrany przez Marka Pincusa kierunek okazał się rewelacyjną decyzją, ale tylko na parę pierwszych lat. Kiedy gry społecznościowe Zyngi zaczęły zjadać własny ogon, konkurencja nie tylko uczyła się od Pincusa, ale również starała się zaoferować potencjalnym klientom coś nowego. Wydaje się, że kierownictwo Zyngi przespało dogodny moment, aby poszerzyć swoją działalność. Firma zbyt późno zaczęła wydawać swoje produkcje na smartfony i tablety. Aktualnie główna aktywność Zyngi sprowadza się do biegania i tamowania kolejnych dziur, przez które uciekają pieniądze.
Nie oznacza to, że gigant wciąż stoi w miejscu. Firma zapowiedziała nowy kierunek, tak długo oczekiwany przez wielu „społecznościowych” graczy. Nowe produkcje Zyngi mają stać się znacznie bardziej rozbudowane i bliższe klasycznym grom komputerowym, przy jednoczesnym zachowaniu głębokich interakcji pomiędzy graczami. Tyle tylko, że konkurencja robi coś takiego już od wielu lat, przytaczając chociażby zepchniętą do rynsztoka przez niepotrzebne elementy i społecznościowy rys serię Fable, Battlelog w trzecim Battlefieldzie i Medal of Honor, Call of Duty Elite od Activision, BattleNet Blizzarda czy Autolog stworzony z myślą a fanach serii Need for Speed.
Mark Pincus jest jeszcze w stanie odnaleźć patent, który pozwoli mu uratować jego giganta przez ciągłym staczaniem się w dół? Na ten moment wszystko wskazuje, że kierownictwo firmy obudziło się z przysłowiową ręką w nocniku, szukając winnych za niepowodzenia wszędzie, tylko nie w sobie samych.