Obiektywy do zadań specjalnych – fisheye i tilt-shift
Gdyby zapytać fotografa jaki obiektyw by wybrał, gdyby mógł fotografować tylko jednym szkłem do końca życia, prawdopodobnie wybór padłby na ogniskową 35 lub 50mm. Nie bez powodu obiektywy te nazywane są obiektywami standardowymi. I to zarówno w lustrzankach pełnoklatkowych, jak i popularnych APS-C. W pierwszym przypadku standardem jest 50mm, a 35mm może uchodzić za „szeroki standard”, zaś w drugim wypadku standardem jest 35mm, a 50mm to nieco węższa, bardzo krótka portretówka.
Na szczęście dla fotografów, obiektyw okołostandardowy jest także obiektywem najtańszym. Jego konstrukcja optyczne jest bardzo prosta i przeważnie składa się tylko z kilku soczewek. Poza ceną, wielu fotografów kieruje się w stronę standardowych stałek także ze względu na dobre światło, które dostajemy za naprawdę niewygórowaną cenę. Połączenie dobrego światła, niskiej ceny, oraz dużej uniwersalności obiektywu to naprawdę łakomy kąsek i założę się, że chyba każdy posiadacz lustrzanki ma w swojej torbie obiektyw 35 lub 50mm (ja sam mam oba).
Im dalej oddalimy się od standardu, tym wyższa cena obiektywu – rośnie liczba soczewek i ich średnica, rośnie też sam obiektyw, a każda kolejna działka światła obarczona jest skokiem ceny o dobre kilkaset, czy nawet kilka tysięcy złotych. Im dalej od standardu, tym niższa także przydatność obiektywu w codziennych zastosowaniach. Zrobiłem graf, który przedstawia tę zależność:
Przydatność ultra szerokiego kąta (8 – 10mm) w codziennych zastosowaniach jest mocno wątpliwa, za to cena najlepszych szkieł tego typu może przyprawić o zawrót głowy i sięga kilku tysięcy złotych. To samo po drugiej stronie barykady – ogromne teleobiektywy o ogniskowych 500mm mają swoją fotograficzną niszę, ale używać go na co dzień? Nigdy w życiu! Chyba, że lubimy fotografować codzienne życie z odległości kilkuset metrów i mamy wolne kilkanaście tysięcy złotych w portfelu. Z kolei na obiektyw 35 lub 50mm z pewnością może sobie pozwolić każdy fan fotografii.
Istnieją jednak obiektywy tak bardzo oddalone od klasycznych zastosowań, że trudno je umieścić w jakimkolwiek zestawieniu. Mało popularne, niszowe, szkła do zadań specjalnych. Swoją konstrukcją klasyfikują się poza każdą skalą. Należą do nich obiektywy fisheye i tilt-shift.
Fisheye, czyli świat w rybim oku
Najpopularniejszym obiektywem z tej grupy jest rybie oko. Na pewno każdy kojarzy specyficzne, wygięte w beczkę zdjęcia jakie generuje ten obiektyw. Jest to możliwe dzięki zupełnie innemu odwzorowaniu rzeczywistości. Klasyczny obiektyw, o obrazowaniu rektalinearnym rzutuje obraz na płaską matrycę w taki sposób, że stara się zachować wszystkie linie proste. Rybie oko rzutuje obraz na matrycę w taki sposób, jakby ta była powierzchnią kuli. Nie ma tu mowy o zachowaniu prostych, równoległych linii.
Dlatego też inne odwzorowanie sprawia, że ogniskowa ogniskowej staje się nierówna. Obiektyw fisheye jest obiektywem dającym znacznie szersze pole widzenia od klasycznego obiektywu, nawet jeśli weźmiemy dwie identyczne ogniskowe. Dla przykładu – ogniskowa 10mm z fishaya da o niebo szerszy obraz niż 10mm z klasycznego obiektywu. Dla 10mm pole widzenia zwykłego obiektywu to ok. 108 stopni, zaś dla fisheya wynosi ono aż 180 stopni.
Niektóre konstrukcje typu fisheye dają tak szeroki obraz, że… umożliwiają widzenie za siebie. Takim obiektywem jest np. biały kruk Nikkor 6 mm f/2.8, który na aukcjach osiąga cenę rzędu pół miliona złotych. Szkło to ma kąt widzenia równy 220 stopni, czyli umożliwia widzenie za siebie.
Rybie oko (nawet podstawowe, nie musi to być kolos jak powyżej) wyróżnia się wielką, wypukłą przednią soczewką, która skutecznie uniemożliwia zastosowanie jakichkolwiek filtrów. Wymusza też inną konstrukcję tak prozaicznej rzeczy, jak dekielka, który w tym przypadku jest po prostu nasuwany na obiektyw. fotografowanie rybim okiem ma to do siebie, że nie sposób dobrze ocenić odległości między nami, a fotografowanym obiektem. Patrząc przez wizjer wydaje się, że jesteśmy jakieś pół metra od obiektu, a w rzeczywistości możemy być centymetr od niego. W połączeniu z ogromną, wypukłą przednią soczewką sprzyja to niestety przypadkowym zarysowaniom szkła. Fotografując fisheyem uwagi nigdy zbyt wiele – zwłaszcza, że nie nakręcimy na obiektyw filtra ochronnego.
Fisheye znalazł zastosowanie głównie w skejtowskich produkcjach. Nie wiedzieć czemu, rybie oko stało się synonimem zdjęć i filmów o deskorolce, czy rolkach. Obiektyw tego typu sprawdzi się też w fotografii wnętrz, gdyż dzięki niemu możemy pokazać znacznie więcej na jednym zdjęciu. Ciekawie wyglądają też ujęcia z wnętrza samochodu wykonane rybim okiem.
Dobra rada – rybie oko kompletnie nie nadaje się do portretów, ale gdy uprzemy się, że musimy sfotografować tym obiektywem jakąś osobę – ustawmy twarz na środku kadru. Centrum kadru w rybim oku pozostaje względnie nienaruszone, zaś im bliżej krawędzi, tym większe wygięcie.
Tilt-shift, czyli rzeczywistość sprowadzona do makiety
Na pewno wielu z was widziało efekt tilt-shift, dzięki któremu prawdziwie miasto sprawia wrażenie małej makiety. Jest to spowodowane tym, że płaszczyzna ostrości przestaje być równoległa do matrycy, co skutkuje nietypowym rozłożeniem ostrości i nieostrości w przestrzeni. Zilustrują to wspaniałe wykonane przez mnie schematy:
W przypadku zwykłego obiektywu płaszczyzna ostrości (między zielonymi liniami) rozkłada się równolegle do matrycy aparatu, co skutkuje zdjęciem, które każdy z nas dobrze zna. Gdy użyjemy obiektywu tilt-shift (a właściwie tilt, o tym dalej), obiektyw będzie nachylony w stosunku do matrycy. Płaszczyzna ostrości także będzie pochylona, dzięki czemu zupełnie inaczej rozłoży się głębia ostrości. Da to nietypowy efekt, który można wykorzystać m. in. jako miniaturę miasta.
Tego typu obiektywów na rynku jest bardzo mało. Są one często stosowane w średnio- i wielkoformatowej fotografii analogowej. Obiektyw wtedy jest zamocowany do korpusu za pomocą mieszka, który można dowolnie wyginać. jest grupa fotografów którzy w ten sposób wykonują portrety i akty. Efekty potrafią być rewelacyjne. Nawet kiedy odbiorca nie ma pojęcia o zastosowanej technice, podczas oglądania zdjęcia podświadomie czuje, że coś tu jest nie tak, coś jest zaburzone.
The Sandpit from Sam O'Hare on Vimeo.
Wiele programów symuluje ten efekt, ale rozwiązanie softwareowe to jednak tylko lepsza lub gorsza symulacja. Program nigdy nie zapewni takiego rozkładu ostrości, jaki da zastosowanie obiektywu tilt-shift.
Shift, czyli przesunąć perspektywę
Tak naprawdę nazwa tilt-shift w większości przypadków używana jest błędnie. Efekt taki jak w powyższym akapicie nosi de facto nazwę „tilt”, czyli nachylenie. Shift, czyli przesunięcie to zupełnie inna para kaloszy. Błąd w nazewnictwie bierze się z tego, że obiektywy które pozwalają na tilt, bardzo często wyposażone są też w shift, skąd ich nazwa tilt-shift.
A czym właściwie jest efekt shift? Jest to prostowanie perspektywy stosowane głównie w fotografii architektury. Obiektywy typu shift wyglądają dosyć osobliwie:
Zasadę działania zilustruje następny schemat, z którego jestem wyjątkowo dumny:
Gdy dysponujemy aparatem bez obiektywu shift, mamy dwie opcje: albo sfotografować budynek z zachowaniem równoległych linii, ale nie w całości (przypadek 1.), albo skierować aparat w górę ,dzięki czemu zmieścimy w kadrze budynek, ale nie zachowamy prostych pionów (przypadek 2.). Obiektyw typu shift powoduje przesunięci osi optycznej, dzięki czemu możemy mieć w kadrze cały budynek przy zachowaniu pionowych pionów (przypadek 3.).
W profesjonalnej fotografii architektury piony po prostu nie mogą się walić, dlatego obiektywy shift są domeną raczej profesjonalistów. Do amatorskich zastosowań w zupełności wystarczy korekcja perspektywy w programie graficznym. Odbędzie się to kosztem utraty jakości w rogach zdjęcia spowodowanej rozciąganiem pewnych obszarów fotografii, ale w dobie matryc o wysokich rozdzielczościach nie jest to wielkim problemem.